*dwa tygodnie później*
Po powrocie do domu z kolejnego, ciężkiego dnia w szkole, wgramoliłam się po schodach, by dojść do mojego pokoju. Walnęłam się na łóżko twarzą do poduszki i jęknęłam. Przerzuciłam się na plecy i patrzyłam się tępo w sufit. Nagle usłyszałam, jak głośno zaburzało mi w brzuchu. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 16. Podniosłam się niechętnie i zeszłam do kuchni, by zrobić obiad. Harry był akurat w pracy, więc dzisiaj moja kolej na robienie obiadu. Otworzyłam górną szafkę, by sięgnąć po makaron, ale byłam za niska. Wtem poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i podnosi. Nie myśląc długo sięgnęłam dumna po makaron. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie wiem kto wtargnął mi do domu. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Marcela. Chłopak postawił mnie na ziemię, a ja natychmiastowo go przytuliłam.
- Tęskniłam - uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ja też tęskniłem, mała - zaśmiał się.
- Ej, to, że jestem niższa, nie oznacza, że jestem mała - powiedziałam oburzona, po czym lekko go odepchnęłam i zaczęłam się śmiać. Po chwili chłopak dołączył do mnie.
- A tak ogólnie to jak się tu dostałeś? - zapytałam, bo zawsze jak byłam sama to drzwi były zamknięte.
- Mam swoje sposoby - szatyn puścił do mnie oczko i zaśmiał się cicho - A co na obiad? - Marcel rozsiadł się w kuchni na stołku.
- Spaghetti. Jak mi pomożesz, to może trochę dostaniesz - zaczęłam droczyć się z chłopakiem.
- Może? Biednemu, skrzywdzonemu chłopaczkowi nie dasz? - zrobił minę zbitego szczeniaka.
- Złotko, na mnie to nie działa - powiedziałam triumfalnie. Chłopak tylko zrobił kwaśną minę i w końcu zgodził się mi pomóc.
- To wtedy możesz wstawić już wodę na makaron i zacząć smażyć mięso.
- Tak jest, szef! - krzyknął i wziął się za to, o co go poprosiłam.
*20 minut później*
Ostatecznie po tym, jak Marcel wykonał swoją pracę, mógł na nowo rozsiąść się na stołku. Wzięłam trochę sosu na łyżkę i podeszłam do chłopaka.
- Spróbuj i powiedz, czy dobre - podstawiłam mu sztuciec prawie pod sam nos. On tylko siorbnął trochę i przez chwilę o czymś myślał.
- I jak? - zapytałam przejęta.
- Możesz wyjść za mąż - na te słowa oboje się zaśmialiśmy. Nałożyłam makaron i sos na dwa talerze, po czym posypałam serem i ułożyłam po dwa listki bazylii na samą górę. Uśmiechnęłam się na widok swojego dzieła. Położyłam naczynia na wyspie kuchennej.
- Oto spaghetti a'la amici -ukłoniłam się prezentując danie.
*30 minut później*
- Było pyszne jak zwykle - szatyn uśmiechnął się do mnie i zaczął zbierać naczynia.
- Zostaw, ja posprzątam - szybko zerwałam się z miejsca i również zaczęłam zbierać naczynia.
- Daj - powiedziałam do chłopaka wyciągając rękę po talerze i sztućce. Marcel zrozumiał o co mi chodzi, ale włożył je do zlewu. Pokręciłam głową i również włożyłam je do zlewu. Zaczęłam dokładnie myć naczynia, a Marcel je wycierał suchą ścierką i wkładał do szafki, której sama bym nie dosięgnęła.
-Chcemy obejrzeć jakiś film? W końcu jutro wolne, więc możemy posiedzieć do późna. - zaproponowałam szorując kolejny talerz.
- No pewnie - Marcel entuzjastycznie przyjął propozycję. Gdy wszystko w kuchni było juz na swoim miejscu, wyjęłam z barku popcorn w paczce i wyspałam do miski. Szarooki w tym czasie wybierał film. Wyłączyłam światło i oboje usiedliśmy na kanapie pod kocem oglądając najbardziej wzruszający film pod słońcem - Gwiazd naszych Wina. Marcel był jednym z wrażliwszych chłopaków, których znam. Może nie daje tego po sobie poznać, ale ja dobrze wiem, jaki jest. Oparłam głowę o ramię Marcela i przymknęłam oczy. Ten objął mnie delikatnie w talii. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz nauczyciela matematyki i sceny, w których mnie dotykał. Wzdrygnęłam się i gwałtownie odsunęłam się od chłopaka. Ten spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Zaraz wracam, muszę do łazienki - wyszłam z salonu i wparowałam do łazienki. Usiadłam na ziemi i schowałam głowę w kolanach. Już dłużej nie wytrzymam. Nawet dotyk Marcela przypomina mi o traumatycznych wydarzeniach z panem Collinsem w roli głównej. A co będzie dalej? Jak będę jechać autobusem, to nie stanę obok żadnego mężczyzny? Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi łazienki.
- Hiromiś, wszystko dobrze? - Hiromiś... Ten oblech też tak do mnie powiedział. Wzdrygnęłam się po raz kolejny.
- Tak, zaraz przyjdę - powiedziałam łamiącym się głosem. Marcel niechętnie, ale odszedł spod drzwi do salonu.
CZYTASZ
My Lovely Angel |Sweet Lady Killer
Romance„Czy ty mnie jeszcze kochasz!? - krzyknęła patrząc mu prosto w oczy niemal płacząc. On tylko spuścił głowę i zaczął płakać. Po tym geście dziewczyna wiedziała juz wszystko."