Rozdział 2

51 7 0
                                    

        Ze skrzyni wydobyło się jasne światło. Oślepiło mnie. To co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W kufrze znajdowały się:
- cztery kamienie: niebieski, zielony, czerwony i żółty,
- dwie miotły,
- patyk, który okazał się różdżką,
- list, dzięki któremu dowiedziałem się wszystkiego.
        Nie dotykałem niczego oprócz listu zapisanego na starej, postrzępionej kartce. Treść zawarta na nim trochę mnie zdziwiła, ale także zaciekawiła. Brzmiał on tak:

Jeżeli to czytasz to znaczy,
że jesteś wybranym.
To co znalazłeś w skrzyni
to twoje nowe atrybuty.
Miotły, które wyglądają
jak do zamiatania,
służą do latania.
Są to najnowsze krzyki wśród
magików na rok 1918.
Różdżka to twój główny atrybut,
dzięki niej nauczysz się
wszystkiego.
No i kamienie, każdy ma swoją moc:
niebieski to kamień Futurae,
dzięki niemu możesz
patrzeć w przyszłość,
czerwony - kamień Invisibili,
służy do tego by być niewidzialnym,
zielony - kamień Cogitationa
to on pozwoli Ci czytać w myślach
no i żółty - kamień Volantes
czyli lewitacja.
Uważaj, nie wszystkie
kamienie są dla ciebie.
Jeden jest twój, a trzy pozostałe
są dla twoich trzech prawdziwych
przyjaciół.
Uwaga!
Kamienie same wybierają
sobie właściciela.

Po przeczytaniu tego listu przeszedł mnie dreszcz. Nie wierzyłem w to co zobaczyłem!
- Przecież magia nie istnieje. - wyszeptałem.
Bałem się czegokolwiek dotknąć. Zbiegłem na dół jakby nigdy nic, bo przecież moja mama o niczym nie wiedziała. Wziąłem telefon i napisałem do mojej najlepszej przyjaciółki Wiktorii. Chodziliśmy razem do klasy. Zwieżaliśmy się sobie ze wszystkiego, więc zdecydowałem, że to jej pierwszej o tym powiem. Tym bardziej, że ona kochała czytać, przede wszystkim książki o magii i fantastykę. Pomyślałem iż będzie więcej o tym wiedziała i mi pomoże. Napisałem do niej, aby jak najszybciej się u mnie stawiła. Po około dwudziestu minutach była już u mnie.

- O co chodzi, dlaczego kazałeś mi się tak śpieszyć? - zapytała.

- Nie uwierzysz jak ci powiem! - wykrzyknołem.

- No mów! - wrzasnęła.

- U mnie na strychu leżała stara skrzynia. Zawsze zastanawiałem się co w niej jest. Pewnej nocy śniło mi się, że za cegłę jest kluczyk do niej. Okazało się że to prawda. Ten klusz tam był. Otworzyłem ją i to co w niej znalezłem zmroziło mnie. Zresztą zaraz ci pokażę. - powiedziałem na jednym oddechu.

- Nie to nie może być prawda. - wyszeptała pod nosem.

- No na prawdę, choć ci pokażę. - zawołałem.

Poszliśmy razem na strych. Zaprowadziłem ją od razu do skrzyni. Wyjąłem kluczyk z kieszeni i ją otworzyłem. Wiktoria stała jak zamurowana. Pierwsze co skupiło jej uwagę to kolorowe kamienie. Wręczyłem jej list. Usiadła na ziemi i zaczęła czytać półgłosem. Nie mogła uwierzyć w to się dzieje. Zeszliśmy na dół i poszliśmy na spacer, aby mama nic nie usłyszała. Wiktoria zadawała tysiące pytań, na które ją odpowiadałem zwykłe: NIE WIEM.
Usiedliśmy na ławce pod lasem który znajdował się nieopodal mojego domu. Myśleliśmy, kim są pozostali dwaj ,, prawdziwi przyjaciele ". Wiktoria myślała już o tym, który kamień będzie jej. Umówiliśmy się, że spotkamy się jutro w mieście i poszukamy pozostałej dwójki
,, wybranych ". Wiktoria miała jeszcze poszukać w internecie wiadomości o historii tego domu i o skrzyni.

Tajemnica Starej SkrzyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz