Alea iacta estZapowiadało się dzisiaj wyjątkowo kolorowe jesienne popołudnie.
Mimo że, drzewa gubiły swoje liście, a ptaki przygotowywały się do opuszczenia terenów królestwa przed srogą zimą, ludzie w mieście nie zwracali na to uwagi i przepychali się chcąc zobaczyć co ciekawego znowu się dzieje na samym środku rynku, na którym jak co sobotę był targ. Krzyki sprzedających, odgłosy sprzedawanych zwierząt oraz płacze dzieci, z którymi przychodziły kobiety chcące zrobić zakupy zniknęły tak szybko jak rano się pojawiały.
Ludzie z okolicznych domów otwierali okna i z ciekawością czekali na rozwój wydarzeń, w tym samym czasie wykonując swoje obowiązku domowe. Jakaś mała dziewczynka starała się przecisnąć między tłumem, ale ten był tak ściśnięty, że nawet ona nie miała szans tam nie przedostać.
Zakapturzony mężczyzna spojrzał w bok na nią i nawet chciał aby zrobiło mu się jej przykro, ale umiał wywołać u siebie takich emocji do niej przez wzgląd na to co działo się po środku rynku. On nie miał żadnego problemu aby dostać się do drugiego rzędu przez niezwykłą, wytrenowaną siłę, która do jego postury w ogóle nie pasowała. Nie miał zamiaru pokazywać swojego oblicza innym, więc z dystansem przyglądał się wydarzeniu. Jedyne co mogło go zdradzić to kosmyk czarnych włosów wystający spod kaptura oraz błysk w oku, który od razu rzucał się w oczy ludziom, którzy go znali.
Próbował się uśmiechnąć do dziewczyny, która przyglądała mu się już od dłuższej chwili, ale wiedział, że krystalicznie białe zęby zwrócą uwagę innych.
Po drugiej stronie tłumu zaś, piękna, czarnowłosa kobieta dumnym krokiem zmierzała w stronę środka rynku. Także pojawiła się w drugim rzędzie i oceniała sytuacje swoimi emeraldowymi oczami. Mierzyła wzrokiem platformę na której codziennie wykonywania egzekucje. Dla niektórych osób był to ostatni wyrok w życiu, dla innych codzienność - była to rozrywka dla ludzi z królestwa póki sami nie musieli tam stanąć.
Kobieta oblizała i zagryzła wargę widząc jak zbliża się do niej białowłosą mężczyzna. Wycofała się do tylu nie chcąc rzucać się mu w oczy i stanęła obok ogromnego strażnika. Ten nie zwrócił na nią uwagi, nie obdarzył choćby spojrzeniem, co działało zdecydowanie na jej korzyść. Białowłosy zatrzymał się kilka metrów od niej, ale na szczęście nie dla niej tu był.
Był zadowolony z nadchodzącego widowiska i napawał się uczuciem, że zaraz jego plan wejdzie na wyższy poziom. Wszystko układało się tak jak ustalił i aż nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Na jego nieszczęście czarnowłosy od razu zauważył błysk białych zębów, którego sam nie chciał pokazać. Uniósł brwi ze zdziwienia, ale także zdecydował czekać na rozwój wydarzeń.
Trzy pary oczu natychmiast spojrzały w to samo miejsce, gdy wprowadzono oskarżonego. Tym razem nie miała być to egzekucja, a co zdecydowanie gorszego - czarnowłosy i czarnowłosa nagle skamienieli.
Na platformie stał chłopiec o blond włosach i delikatnej posturze. W jego niebieskich, dużych oczach widać było przerażenie zmieszane ze zdezorientowaniem, ale i nutką pogodzenia z losem. Wiedział co go czeka i był to tak okrutne oraz złe, że chciał już mieć to za sobą, pomimo tylu świadków. Miał poranione dłonie od szarpania się ze strażnikami, kiedy jeszcze chciał walczyć. Blizna na szyi to kolejny znak walki, ale trudno było ją zobaczyć, gdyż zawsze dobrze ją ukrywał - bal się, że ktoś dowie się prawdziwej przyczyny jej powstania. Ostatnim szczegółem, który był powodem jego bytu na platformie była para pięknych, dopasowanych do koloru włosów, uszu. Przed tłum przeszły szmery i drwiny. Wszyscy byli przeciwko niemu.
Wprowadzono go na kraniec i tam przywiązano jak bandytę, mordercę, mimo ze nim nie był. Nie zrobił nic, co zrobili inni przykuci tutaj. Zwiesił głowę w tym samym czasie, kiedy czarnowłosemu prawie wypadała broń. Złapał ją mocniej tylko i szybko schował po płaszczem. Zacisnął zęby, gdy kat podchodził do chłopca, a po drugiej stronie tłumu kobieta zagryzła równie mocno wargę, gdyż poczuła kojący ją smak krwi.
Kat mówił, ale dla twej dwójki było to jakby oddalone o tysiące kilometrów, słyszeli to jak na jawie. Nie chcieli tego przyjąć do wiadomości, póki do chłopca nie podeszli strażnicy z nożami w rękach. Krzyknęli w myślach, ale było już za późno.
Krew spływała blondynowi po bokach twarzy, tam gdzie powinien mieć uszy. Łzy spłynęły mu po policzkach, a białowłosy mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Wiedział, ze to dopiero początek tego co całkowicie odmieni losy świata.
CZYTASZ
Otherness
RomanceKsiężyc i Słońce. Ona i on. Ale czy to historia o nich? Werqui to świat ludzi i połludzi. Ludzie, którzy traktują się jako lepszych, wierzą, że połludzie to potomkowie zwierząt i, mimo panującego pokoju między częściami świata, nie ukrywają niezado...