Na dawnych mokradłach tuż za miastem, otoczonych spróchniałymi wierzbami, które pamiętają każdą zbłąkaną duszę przekraczającą próg zamkniętych drzwi, stał majestatyczny dwupiętrowy budynek. Nieśmiało wijący się bluszcz po czerwonych ceglanych ścianach, ocieplał nieco wizerunek tego przedsięwzięcia, które od samego początku wzbudzało niesmak okolicznych mieszkańców. Gdy kilkanaście lat temu, miasto zatwierdziło budowę szpitala, to miejsce na dobre zmieniło swoje oblicze. Przestało kojarzyć się z rokrocznie zalewaną polaną, a zaczęło z przeklętą wylęgarnią czubków. Miejscem ostatecznym, gdzie pacjenci faszerowani lekami, mają podobno lepiej się poczuć. Każdy, kto był chociaż raz w szpitalu psychiatrycznym, doskonale wie, że to pic na wodę. Jednostki wychodzą stamtąd odrobinę nareperowane. Reszta mniej lub bardziej, na zawsze zostaje naznaczona pobytem w tym miejscu.
Sąsiedzi, koledzy ze szkoły, a nawet własna rodzina. Ludzie są bezwzględni. Wystarczy iskra by wzniecić pożar nie do ugaszenia. Tym bardziej, gdy decyzja o zamknięciu człowieka wynika z troski o jego bezpieczeństwo, a nie z tchórzostwa czy ucieczki od odpowiedzialności za osobę, która może skrzywdzić siebie lub kogoś. Niejednokrotnie koszt takiego wyboru, kosztuje nas o wiele za dużo. O dobru bardzo łatwo się zapomina. O tym jaki ktoś był przed, jeszcze szybciej. Etykietka wariata zostaje na zawsze, a przecież depresja może dopaść każdego z nas.
Przyczyn może być wiele. Utrata dziecka, śmierć współmałżonka, nieoczekiwane zdarzenie losowe czy życiowa porażka będąca wynikiem błędnej decyzji. Nieświadomi czym tak na prawdę jest ta choroba, pozbawieni jakiejkolwiek wiedzy na ten temat, śmierdzące lenistwo czy gorsze samopoczucie nazywają depresją. Brak słońca za oknem - depresja. Brak motywacji do pracy - depresja. Brak akceptacji w towarzystwie - depresja. Można wymieniać w nieskończoność.
Od blisko pół godziny, Paweł przyglądał się na drzwi wejściowe. Z miejsca w którym stał jak idiota, było widać okno jej pokoju. Te dwanaście metrów kwadratowych było całym jej światem. Tu była bezpieczna ale cholernie samotna. Pierwszy raz w życiu zdał sobie z tego sprawę. Może wtedy popełnił błąd.. Może mógł to zrobić inaczej. Nie uciekać. Zostać i stanąć na wysokości zadania. Może.. Mając 22 lata nie myśli się o opiece nad nieletnim bratem i zajmowaniu się matką, chorą z bólu po stracie dziecka. Działa się impulsywnie, pod wpływem emocji. Wtedy uznał, że to jedyne dobre rozwiązanie. Teraz? Musiał spojrzeć jej w oczy i zmierzyć się z prawdą.
***
Pięć lat studiów, a ja nadal nie znam tej pieprzonej Warszawy! - przeklęła wciąż zawieszającą się nawigację, szukając dojazdu do ulicy Żelaznej. Jakby tego było mało, po zatrzymaniu się na parkingu i próbie opuszczenia auta, zaklinowała się w pasie bezpieczeństwa. Usiłując odpiąć to ustrojstwo, na sam koniec złamała paznokieć.
To nie jest Twój dzień Małecka - z całym impetem trzasnęła drzwiami. Jeszcze kilka takich prób i nie będzie problemu z samochodem. Nikt nie będzie reanimować trupa.
Świat wariatem stoi, ale czy ona musi na nich trafiać hurtowo? To już nawet w bramie stać nie wolno? Brodaty, zakapturzony imbecyl, w 30 sekund doprowadził ją do furii. Nie po to targała się tu z Milanówka, żeby kłócić się facetem o rozdeptanym ego, nie mieszczącym się w żadnej skali. W życiu nie spotkała takiego chama. Przez tego durnia na chwilę zapomniała, po co tu właściwie przyjechała. Całą drogę układała sobie co ma mówić. Jak zacząć. Powiedzieć komuś, że jest się jego przyrodnią siostrą, może skutkować nieprzewidzianym zachowaniem. Może jej brat ją wyrzuci? Zacznie obrażać.. W końcu to z winy jej matki, ich ojciec zostawił dawną rodzinę. Że też musiałeś umrzeć tato - westchnęła spoglądając na zdjęcie.
***
Aleksandra Radecka była piękną kobietą. Przynajmniej do czasu, gdy jej mąż nie zaczął się staczać, a ogrom problemów, odebrał jej motywację do starania się o siebie. Ważne były dzieci. Gdy urodził się Patryk, zrezygnowała z pracy. Wojtek - jej mąż, w tamtym czasie świetnie prosperujący ekonomista w dużej firmie, wystarczająco zarabiał by utrzymać całą rodzinę. Aleksandra zawiesiła praktykę lekarską, poświęcając karierę zawodową dla domu. Pasję do medycyny, Julia zawdzięczała matce. Tym bardziej była dumna z córki, gdy ta zdecydowała się studiować to samo. Ci którzy znali Aleksandrę, mówili, że popełnia błąd odchodząc z pracy. Jeden jedyny raz pożałowała swojej decyzji, gdy świat Wojtka wywrócił się do góry nogami i stracił pracę. To był początek kryzysu, w idealnej do tej pory rodzinie Radeckich.
Z pełnej życia, wspaniałej kobiety i cudownej matki, nie zostało nic. Kruczoczarne włosy pokryły się mocną siwizną, a zmarszczki na twarzy obrazowały upływ czasu. Mocno skupiona na szydełkowaniu serwetki, nie zauważyła, że jest obserwowana przez otwarte drzwi. Paweł stał tam od pięciu minut i nie mógł zrobić ani jednego kroku. Widząc mamę, bujającą się na boki niczym jacht podczas szkwału, mówiącą pod nosem niezrozumiałym językiem, spanikował. Paweł Radecki był tchórzem. Niefortunny krok w tył, kosztował go zburzeniem ciszy na odległość 15 metrów w każdą stronę. Przewrócony metalowy kosz na śmieci, skutkował oderwaniem wzroku od szydełka i spojrzeniem w bok. Po chwili wróciła do swojego zajęcia. Paweł widział jak na niego spojrzała, ale nie zareagowała w żaden sposób. Zignorowała go. Jakby był niewidzialnym powietrzem, którym cały czas oddycha. Niczym więcej.
Skrzypiący parkiet pod naciskiem każdego kroku, ponownie sprowokował Aleksandrę do spojrzenia na syna. Miała łagodne aczkolwiek nieobecne spojrzenie. Jakby była gdzieś dalej poza swoim ciałem. W chwili gdy Paweł usiadł na przeciwko, delikatnie się uśmiechnęła.
- Jak.. - złamał mu się głos - jak się czujesz?
- Dobrze.. Dzisiaj był dobry obiad. Martunia ugotowała najlepszą zupę grzybową. Powinieneś koniecznie spróbować. Idź zapytaj. Może jeszcze znajdzie się talerz dla Ciebie - ciągnęła temat jakby posiłek był najważniejszym tematem dnia.
- Na pewno zapytam mamo - odparł coraz bardziej zbity z tropu.
Był bezradny. Jego matka żyła w jakimś kompletnie odrealnionym świecie. Jej leczenie odniosło odwrotny skutek do zamierzonego. Zamiast pogodzenia się z przeszłością, było jej kompletne wyparcie. Odrzucenie faktów na koszt bezpiecznej przystani, w jakiej właśnie cumowała. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej przypominała mu zagubione dziecko. Przybliżył się bardziej, chwytając delikatnie jej drobną dłoń. Wtedy znów skupiła na nim swoje szare tęczówki.
- Przepraszam Cię mamo.. To wszystko.. To wszystko moja wina. Codziennie zadaję sobie pytanie, czy mogłem coś zrobić. Czy mogłem ją zatrzymać. Czy mogłem powstrzymać ojca i najważniejsze.. Czy dobrze zrobiłem zostawiając Cię tu samą. Ja powinienem.. To był mój obowiązek Ci pomóc, być przy Tobie. Zrobić to, czego Twój mąż nie zrobił. Mogłem chociaż tyle. Tak niewiele, a dla Ciebie to byłoby aż tyle - mówiąc łamiącym się co drugie zdanie głosem, przez cały czas nie puszczał jej ręki. Gdy w żaden sposób nie zareagowała na jego słowa, mocniej ścisnął jej obie dłonie. - Mamo błagam Cię, powiedz coś..
- Julka jest z Tobą? Przyjechała z uczelni? - zapytała jakby nigdy nic się nie stało.
- Mamo.. - westchnął głęboko po czym przytulił ją z całej siły, chowając w swoich ramionach. Kolejny raz tego dnia, Paweł Radecki został powalony na deski teatru, gdzie grał rolę życia. Nie miał siły podnieść się i walczyć dalej. Poległ.
***
Późnym wieczorem, w domu gdzieś pośrodku Milanówka, siedząc przy rozpalonym kominku, Sylwia miała o czym myśleć. Szczelnie otulona szlafrokiem z kapturem w kształcie jednorożca, rozgrzewała zlodowaciałe stopy. Wpakowała się na minę. Wbrew swojej matce, chciała poznać Krzyśka, a dziś zamiast brata, poznała jego dziewczynę, która notabene prawie zemdlała na dźwięk jej nazwiska. Po tym co usłyszała od Pani Ireny i Marty, wiedziała, że nie będzie łatwo. Będzie arcytrudno nawiązać z nim bliższe relacje. Znowu miało być tak jak chciała Grażyna?
Nigdy w życiu - postanowiła.
CZYTASZ
"Być dla kogoś"
FanfictionDramaty, kłótnie, pretensje, żale.. Gdyby mury kancelarii mogły mówić, opowiedziałby niezliczoną ilość ludzkich historii. W tym jedną, która dopiero rozegra się za drzwiami przy ulicy Madalińskiego. Nie będzie grzecznie ani kolorowo. Szczęście to ni...