Rozdział 4

243 12 0
                                    


             By nie skupić się na moim smutku, po powrocie od razu zaczęłam pracę z kiecką. Mimo tego, że byłam załamana, nie chciałam załamać kogoś innego. Taka już jestem. Jak z tym szalikiem... Nawet jeśli Adrien dostał go ode mnie, a nawet tego nie wiedział, to miło było widzieć, jak myśli, że dostał go od taty. Był wtedy taki szczęśliwy... Trudno. Muszę mieć nadzieję, że albo jednak mnie pokocha, albo... ja... się odkocham... Choć ciężko było o tym nie myśleć, z całej siły skupiałam się na szyciu, krojeniu materiału, robieniu marszczeń przy talii itp. Tak się zajęłam, że gdy się obejrzałam, za oknem zrobiło się już ciemno, a ja byłam głodna. Właśnie gdy miałam zrobić sobie przerwę, po moim pokoju rozległ się sygnał telefoniczny. Od razu rzuciłam się na łóżko i próbowałam wygrzebać telefon z gromady ścinków materiałów. Spojrzałam na wyświetlacz... O MATKO! 14 nieodebranych połączeń od Alyi! Odzywając się do telefonu typowym "halo?'', nie zdążyła minąć chwila, a tu słyszę wrzask: 

             - No wreszcie? Co się stało? Nie było cię od południa w szkole! A Adrien powiedział mi na lekcji, że byłaś strasznie blada na twarzy... Martwił się o ciebie! 

             Na dzwięk jego imienia poczułam ukłucie w sercu. A-Adrien martwił się o mnie?! Napra... Marinette, daj se z nim spokój. Przecież to nie znaczy, że się zakochał w tobie czy coś... Te durne moje nadzieje...

             - Alya, wiesz, nagle tragicznie się poczułam... Grypa żołądkowa i te sprawy. Chyba nie przyjdę jutro na tą imprezę...
             Alya nie była przekonana moją kwestią.
             - Przecież czułaś się dziś świetnie! Zwłaszcza, jak zostawiłam cię z Adrienem... Chyba że coś się stało?            - Gdzie tam, po prostu źle się czuję... Obiecaj mi tylko, że zrobisz parę zdjęć i mi opowiesz jak było...            Moja przyjaciółka szybko dała za wygraną. Krótko pogadałyśmy, ona życzyła mi powrotu do zdrowia, po czym się rozłączyła. Ociężała padłam na łóżko i leżałam tam jakiś czas, dopóki Tikki nie podfrunęła i przytuliła się do mojego policzka. Pogładziłam powoli jej grzbiet ręką i jakby ożywiona wstałam, biorąc się do pracy.             Cała robota trwała aż do wyjścia. Ledwo wyrobiłam się by się uszykować, a ubiegający jak na wyścigu czas w niczym nie pomagał. Godzinę przed wyjściem przypomniałam sobie o masce, więc w pośpiechu poleciałam do sklepu by takową kupić, a następnie ją przerobić. Nie zdążyłam się nawet porządnie uczesać, więc rozpuściłam włosy, przejechałam parę razy szczotką i pędem pobiegłam przed szkołę. Szlag! Zapomniałam o marynarce! W końcu wieczór, będzie jeszcze zimniej niż za dnia! A olać to... Teraz biegnąc i to w dodatku na szpilkach, czułam rozchodzące się ciepło po moim ciele, które powstało pod wpływem wysiłku. Powinnam zwolnić... Lepiej, żeby nie widział mnie spoconej czy co. Ale nie mam czasu!            Dotarłam na miejsce i spojrzałam na zegar. Było jakieś 10 minuty przed umówioną godziną. Ciężko dysząc oparłam się o drzewo i spojrzałam na godzinę w telefonie. No tak. Powinnam się domyśleć. Godzina musiała jak na złość przestawić się automatycznie. Ze złością włożyłam urządzenie z powrotem do torebki. Przynajmniej będę mogła się ogarnąć. Rozejrzałam się dokoła w poszukiwaniu blondyna. "Jeszcze go nie ma" pomyślałam z ulgą. Może to i lepiej. Wyjęłam lusterko i zaczęłam się przeglądać. Trzeba powiedzieć, że gdybym nie wiedziała o swojej prawdziwej postaci, nie poznałabym jej. Wyglądałam nawet na bardziej zamaskowaną niż jako Ladybug. Zwłaszcza te włosy. Niemal nigdy nie są rozpuszczone. Dzięki nim moja twarz wygląda trochę smuklej niż zwykle. Ale trochę dziwnie. Uśmiechnęłam się i zachichotałam cicho, zakrywając przy tym usta palcami.            Ludzie zaczynali się już od jakiegoś czasu schodzić. Wiele osób nie wzięło sobie do serca słowa "bal maskowy" i przyszli ubrani jak na zwykłą dyskotekę. Chociaż widziałam parę par ubranych naprawdę elegancko z fajnymi maskami, które nie zdradzały kim dana osoba jest, mimo iż niektóre wydawały się znajome. Ale na przykład Alyę poznałam od razu, choć w sumie tylko dlatego, że sukienkę, którą miała na sobie uszyłam jej na tę okazję. Była ona biała, do kostek i miała wąski ramiączka. Trzeba przyznać, że wyglądała ślicznie. Kurczę tak chciałabym móc do niej podejść i pochwalić. Niestety mogłam się ograniczyć do minimum. Więc wyjęłam ponownie telefon i napisałam jej SMSa z paroma drobiazgami i pytaniem jak wygląda. Od razu wysłała zdjęcie i po chwili zachwycania się jej strojem odpisałam jej to, co chciałam powiedzieć jej na żywo.             Podniosłam wzrok z nad ekranu i ujrzałam mojego wroga, Chloe. Wystroiła się jak nie wiem. Sukienka do ziemi w złotych kolorach, wiele zdobień i błyskotek wziętych że tak powiem "z dupy". Trzeba przyznać, że wyglądała ładnie, ale jej szpan jest okropny. Nawet nie postarała się o maskę, ponieważ pewnie chciała, by wszyscy mogli się zachwycać jak jest bogata. Westchnęłam. Nie zawracajmy se nią głowy. Adrien i tak nie zwróci na ciebie uwagi. Jest zakochany w innej.            Powoli wyszłam za drzewa i skierowałam się przed budynek. Nigdzie nie widziałam Chata Noira. Już czas się zbliżał na spotkanie, a po nim ani śladu. Przystanęłam nieopodal pewnej grupki i oparłam się o ścianę przy wejściu do szkoły. Nie mając nic za bardzo do roboty, postanowiłam przysłuchać się ich rozmowie. Byli tam głównie chłopacy, więc rozmawiali dużo o sporcie i dziewczynach. Cóż, typowe. W pewnej chwili jeden zapytał:            - Nino, a Adrien na pewno nie przyjdzie?            - Nieeee... Ponoć ma inne plany. Z jakąś dziewczyną! - odpowiedział chłopak jakby dumny z przyjaciela.            Momentalnie zrzedła mi mina. Nie. Ja nie mogę tego słuchać. Za bardzo się takimi sprawami przejmuję. A gdzie jest Chat?! Ten cholerny kocur...            - Ładnie dzisiaj wyglądasz...            Za mną stał oczywiście nikt inny jak on, choć wyglądał trochę inaczej. Tak od razu go nie poznałam więc krzyknęłam zlękniona, gdy tylko się odwróciłam. Ten się zaśmiał, a ja na to:            - Nie strasz mnie tak! O mało zawału nie dostałam!            Wtedy dziwnie na mnie spojrzał. Jego oczy rozszerzyły się jakby... nie wiem... jakby sobie coś przypominał. Zaraz po tym chrząknął zakłopotany i prezentacyjnym gestem wskazał na siebie:            - Wybacz, moja Lady. A jak ja ci się podobam?             Przypatrzyłam mu się trochę bliżej. Wyglądał trochę inaczej. Może wszystko dlatego, że tak jak ja był w ludzkiej postaci i z całych sił starał wyglądać zwyczajnie. Był ubrany w proste czarne spodnie, białą koszulę na długi rękaw i gustowną kamizelkę. Tutaj było okej. Ale jeśli chodzi o to było wyżej... Przede wszystkim jego oczy nie były takie same. Chociaż się nie dziwię. Nadal były one zielone, lecz tylko jego tęczówki. Gdy tak w nie patrzyłam, pomyślałam że są całkiem ładne... i bardzo dziwnie znajome. A włosy.. włosy były nażelowane w takie kosmyki jakie on ma jako superbohater. Sądząc po tym znaczy że ma zupełnie inny fryz zazwyczaj. W sumie było to widać. Grzywka jakby opierała się dużej ilości płynu i starały się usadowić na swoje stare miejsce. Dawało to efekt dosyć komiczny. Ale to nie to było najśmieszniejsze. Najlepsze było to, co na tych włosach miał, czyli opaska z kocimi uszami jak z jakiegoś anime. Chociaż jakby tak na niego spojrzeć... Wyglądał uroczo. Komicznie, ale uroczo. Zaśmiałam się cicho, po czym pokazałam kciuk do góry, co spowodowało jego zadowolenie.             - A teraz pozwolisz, że zaprowadzę cię do środka, Moja Lady? - oświadczył ze zniżonym tonem i wyciągnął teatralnym gestem rękę w moim kierunku. Jego zachowanie zwróciło uwagę paru osób, w tym Alyi i Nino, ale nie przejmowałam. Jak się bawić, to się bawić! Naśladując niski i wytworny ton głosu, chwyciłam jego rękę i powiedziałam:             - Ależ oczywiście.

Skryci za Maską - Miraculum FanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz