Rozdział 3

251 12 0
                                    

           Był piątek. Byłam właśnie przed szkołą, usilnie coś rysując w moim szkicowniku. Od paru godzin starałam zaprojektować jaką sukienkę. Jeśli teraz nic nie wymyślę, nie będę miała czasu jej uszyć! Jeżdżąc ołówkiem szybkimi ruchami po kartce, starałam nadawać sukience jakiś sensowny kształt. Przekreślając raz po raz swoje projekty i je gniotąc, wpadał coraz większą panikę. Kurczę, co wymyśle? Nawet nie zauważyłam kiedy przysiadła do mnie Alya.            - Marinette, od rana tylko coś mażesz w tym zeszycie. Nigdy nie byłaś tak przejęta jakąś sukienką. Powiesz o co chodzi?            Ups. No tak muszę coś wymyślić, nie może wiedzieć że to dla mnie, bo się domyśli jutro kim jestem.            - Ach, po prostu... dostałam zamówienie, em... od takiej dziewczyny, potrzebuje jej na jutro... dostanę trochę kasy, a wiesz... yyy... ostatnio miałam ochotę kupić sobie te buty, co ostatnio się nimi zachwycałam... pamiętasz ich cenę, nie? Trochę muszę dorobić. Tylko boję się że kiepsko wykonam robotę i nie będzie chciała mi zapłacić. Rozumiesz?            Łoł, dawno tak nie kłamałam... Chyba ostatnim razem, jak niechcący usunęłam z jej telefonu cenny dla niej filmik i nie chciałam, żeby się dowiedziała, że już go nie ma. Zresztą nieważne. Ważne było to, gdyż chwilę po mojej kwestii, aż podskoczyłam z wrażenia, gdy nagle znikąd tuż przy nas Adrian powiedział:
            - Robisz zamówienia? Super!
            Chwilę wcześniej siedziałam na kamiennych schodach, gdzie spokojnie opierając się o barierkę, rysowałam. Teraz znajdowałam się za barierką, ze zgiętymi nogami na niej, gdzie niespokojnie leżałam na trawie. Czy można być bardziej szalonym niż ja na widok ukochanego?! No chyba nie... BOŻE, CZEMU?!
            Alya i Adrien popatrzyli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Dobrze, że tak zareagowali a nie inaczej. Żeby nie było krzyknęłam zakłopotana:
           - Nie strasz mnie tak! O mało zawału nie dostałam...
           - Hahah, sorry, nic sobie nie zrobiłaś? - spojrzał na mnie tymi swoimi przenikającymi moją duszę oczami i wyciągnął do mnie rękę.
           Zgadnijcie co! Gdy to zrobił, od razu moje policzki postanowiły zdradzić moje zawstydzenie! Normalnie ja pier... Uff uspokój się! Podałam mu rękę, po czym jednym silnym ruchem on podciągnął mnie do siebie. Zrobił to tak silnie, że nim się obejrzałam, już wpadłam mu w ramiona. Odwróciłam szybko wzrok zmieszana. Wtedy Alya podniosła oba kciuki do góry, mrugnęła i poszła. Tak! Świetnie! Ale.. ''nie zostawiaj mnie samej!'' bezgłośnie dałam jej znać moją rozpaczliwą wiadomość, na co machnęła ręką i tyle co ją widziałam. Dobrze mieć taką przyjaciółkę (ironia na ironii).
            Adrien szybko rozejrzał się po ziemi.
            - Kurczę, gdzieś tu upadł twój zeszyt... Aha! Tam jest! - po czym podniósł go, otrzepał z ziemi i podał, uśmiechając się przy tym uroczo - Proszę, trzymaj.
            Biorąc od niego notatnik, przypomniało mi się coś. Zaczęłam grzebać w torebce. W mgnieniu oka wyciągnęłam z niej długi niebieski szal. Na jego widok ucieszył się:
            - Więc się przydał? To wspaniale - i wziął go ode mnie.
            Usiadł po chwili na schodku, a ja obok niego, starając nie zwracać się na niego uwagi. Potrzebowałam koncentracji, a przy nim moje serce wariowało. Jednak nie mogłam odejść od niego tylko dlatego, gdyż byłoby to w stosunku do niego chamskie. Z całej siły próbowałam skupić się na projekcie. Tyle że pustka w głowie nadal dawała o sobie znać. Adrien nachyli delikatnie swoją głowę nad mój notatnik. Najwyraźniej domyślił się, że nie mam pomysłów, chociaż to było raczej oczywiste. Cały czas gryzłam ołówek i gorączkowo wpatrywałam się w pustą kartkę, starając się wymyślić coś ładnego, a jednocześnie w stylu Ladybug. Patrzył się jak niepewnie poruszam ołówkiem nad świstkiem papieru i staram się delikatnie dotknąć papieru, a gdy zdenerwowana położyłam ręce na głowie, zaproponował "pomóc ci"? Kiwnęłam dosyć energicznie głową. Szczerze, miałam dość, a w sumie każda pomoc wydaje się w miarę dobra.
Wyrwałam jedną kartkę i mu ją dałam wraz z czymś do rysowania. Wpatrywał się chwilkę w te przybory, po czym ponownie spytał:
           - A czy twoja klientka ma jakieś wymagania? Wiesz, materiał, kolor, dodatki?
           Zastanowiłam się chwilę, jak przekazać mu informację. Wiadomo, potrzeba czerwonego materiału z czarnymi kropkami, z którego powstałaby sukienka która nie przypominałaby mojej superbohaterskiej kreacji, ale byłaby rozpoznawalna dla Chata Noira. No i potrzebna jest maska.
          - Cóż, ma być to sukienka, mówiła że lubi czarne groszki na czerwonym tle, bo na ogół tak się ubiera. Mówiła, że ma wyglądać troszkę magicznie... ech... właśnie nie wiem... z tego co rozumiałam to potrzebuje też maski, chyba wybiera się na ten jutrzejszy bal. Nie wiem jak zrobić, by spełnił jej oczekiwania.
           W miarę jak to mówiłam, jego oczy jaśniały i skrzyły się. W jednej chwili jego twarz się rozmarzyła, w tej jak powiedziałam "czerwony" oraz "groszki". W ciągu najbliższych minut bazgrał jak szalony, z każdą chwilą uśmiechając się coraz bardziej na widok swojego powstającego dzieła. Zaciekawiona spojrzałam mu przez ramie. Gdy dotknęłam delikatnie jego ramienia, zlękniona szybko się cofnęłam... Kurczę, nie zobaczę! Za bardzo się czymś takim przyjmuje, a najgorsze że nie mam na to wpływu!
            Moje zachowanie wyrwało go z stanu projektanta. Roześmiany pomachał mi kartką koło mojego nosa i spytał "chcesz zobaczyć?"
            Chwyciłam w palce arkusz i z wahaniem spojrzałam na projekt. To co tam się znajdowało, odjęło mi mowę! Był fenomenalny! Była ona w stylu pin-up girl z lat 80', tyle że dół był mocno rozkloszowany i miał wiele marszczeń przy linii bioder. Góra była przedstawiona gładko, była dopasowana do ciała, obcisła, z ramiączkami wiązanymi na szyi. Maska była zrobiona prosto, niemal identycznie jak ma Ladybug... ciekawe. W każdym razie, bardzo przypadło mi to do gustu. Kilka poprawek, parę przeróbek i voila! Sukienka jak marzenie! W sumie wszystko co zrobi Adrien jest dla mnie idealne... Ach...
            - Dziękuję, dziękuje, dziękuję! - nim się obejrzałam, rzuciłam mu się na szyję... na szyje?! O Boże, o Boże... co ja wyprawiam?! Na szczęście zareagował pozytywnie. Zaczął się śmiać.
            - Już dobrze, cieszę się, że mogłem ci pomóc. Akurat... miałem inspiracje. - I nagle jego twarz stała się czerwona, a jego głos przyjął rozanielony ton - Chciałbym by pewna dziewczyna ją założyła...
             Czyżby Adrien był... nie! Nie mogłam wierzyć własnym uszom. Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi ustami. Spostrzegając moja minę, parsknął i z ironią w głosie chlapnął:
             - A co to za mina? Mam coś na twarzy?-
             - Czy ty jesteś zakochany? - wypaliłam zdębiała
             Po tych słowach spalił raka. Opuścił wzrok i zaczął wpatrywać się w swoje czerwone trampki. Nie posmutniał, nic z tych rzeczy: Był po prostu zawstydzony. Mimo wszystko, jego wargi nadal rozciągały się w szerokim uśmiechu, a oczy... te jego oczy wykazywały olbrzymią radość, jakby wygrał co najmniej milion. Po chwili z jego ust wydobyło się parę dzwięków:
             - Tak... Jestem beznadziejnie zakochany. Czasem nie wiem co robić, gdy jestem z nią. Jestem wtedy zbyt pewny siebie, cóż, za bardzo mi odbija w jej towarzystwie i w ogóle... chociaż nie mogę teraz narzekać na brak szczęścia. Zgodziła się na randkę ze mną jutro... Zobaczę co z tego wyniknie, ale jestem pełen szczęścia...
             Słuchałam go wpatrzona w szkic. Widać było, że przykładał się do niego, jakby myślał o kimś specjalnym. W jednej chwili zrobiło mi się strasznie smutno. Z jednej strony cieszę się, że on jest szczęśliwy, ale z drugiej to ja nie jestem... Poczułam na policzkach mokry płyn. O nie! Nie może mnie zobaczyć w takim stanie... Przeprosiłam go z wymówką, że źle się czuję i pobiegłam jak najszybciej do toalety... Słyszałam jak zawołam do mnie zdziwiony.
             Zamykając drzwi na spust, usiadłam na sedesie i rozryczałam się jak mała dziewczynka. Minęło sporo czasu, zanim się uspokoiłam. Gdy wyszłam, szkoła była pusta. Wyjęłam telefon by sprawdzić godzinę. Trwały lekcje, więc nic dziwnego. Jednak daruję sobie lekcję. Chce już do domu...

Skryci za Maską - Miraculum FanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz