━━ ▼△▼ ━━❛❛ I am Iron Man. ❜❜
Robert Downey Jr. jako:
• Tony Stark •
━━ ▼△▼ ━━Noc – nadeszła pora podczas której zamiast spokojnie spać, analizował całe swoje życie. Zastanawiał się, w którym momencie mógł postąpić inaczej. Tyle niepotrzebnych błędów, słów. Tyle złych wyborów i ich katastrofalnych konsekwencji, które niczym balast ciągnęły go na samo dno. Pojedyczne promyki nadziei z trudem przebijały się przez ciemną otchłań głębi; słone oceany łez.
Cała pewność siebie, cała ta otoczka bohatera znikała wraz ostatnimi płomieniami znikającego na horyzoncie Heliosa. Pozbywał się stalowej maski, którą nosił za dnia i w końcu mógł być... Nie, nie sobą. Stawał się mglistym cieniem Iron Mana; jedynie niewyraźnym zarysem Tonego Starka.
Tyle z niego pozostało. Czarnobiałe kontury w tandetnej kolorowance o herosach, której nikt nie będzie w stanie nadać odpowiednich kolorów. Zniknęło połowe kredek z piórnika zwanego Ziemią, a te które pozostały już dawno wyblakły.
Z siedmiu miliardów pozostały niecałe cztery, a potem jedynie dwa i mniej – ludzie to tylko ssaki ze zwierzęcym instynktem przetrwania. Niech przeżyją najsilniejsi!
Przerażenie, panika, chaos.
I ta cholernie głośna cisza; najgłośniejszy krzyk.
Przeklęta cisza w odpowiedzi na błagalne wołanie powoli zabijała go od środka. Głuche 'Mr. Stark!' rozchodziło się po wszechświecie, wraz z gwiaździstym pyłem, prochem. Kosmos stał się cmentarzem, bezimienną mogiłą tysiąca zapomnianych dusz.
Dlatego musiał pamiętać. Każdej nocy, tuż przed zaśnięciem musiał wspominać i cierpieć razem z utraconymi przyjaciółmi. Vision, Wanda, Strange, Peter...
Mr. stark i don't feel so good...
Patrzył na gwiazdy i staczał krwawą bitwę ze samym sobą, by wziąć kolejny uciążliwy oddech. Nienawidził oddychać. Nienawidził tej pieprzonej potrzeby fizjologicznej, która wywoływała u niego odruch wymiotny. Jak mógł normalnie funkcjonować? Jak mógł oddychać, jeść, spać... gdy oni kryli się w powietrzu?
I don't know what's happening.
I don't want to go.
Please, I don't want to go...Czasami żałował, że przetrwał. Patrzył w te cholerne, nocne niebo i chciał zniknąć, chciał odejść. W niektóre wieczory naprawdę przydałoby się więcej spadających gwiazd.
I'm sorry.
Nie, to on powinien przeprosić, że wciągnął tego dzieciaka w tą całą, chorą wojnę.
Czasami chciałby cofnąć czas i...
Cofnąć czas.
Ostatnich czasy zwiększył produkcje swojej największej broni – umiejetność obrażania idiotów w taki sposób, aby nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Chwała temu kto wymyślił sarkazm, bo strzelanie do ludzi, mimo teoretycznego końca świata wciąż było nielegalne. Kto by przypuszczał, że jego już i tak cięty język może stać się niczym ten śmiercionośny miecz, raniący każdego, kto tylko próbował się mu przeciwstawić.
Po to są właśnie liderzy. Tak właśnie postępują. Dążą do celu po dosłownych trupach, by zebrać drużynę do kupy.
Trzeba się było w końcu wziąć w garść, zacząć działać. Jarvis czas włączyć tryb ataku, czas ignorować procedury bezpieczeństwa i tym razem naprawdę miał głęboko w dupie czy przetrwa, bo przecież nie miał już nic do stracenia. Jaki był plan? Taki jak zwykle – atakować.
Nie samemu, nie tym razem. Przecież niektórzy przetrwali.
Jak powiedział ktoś sławny: „Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem". Kto to był, co to właściwie znaczy – nieważne. Ważne jest to, że był sławny i teraz już powiedziało to dwóch sławnych ludzi. Pytanie brzmi, gdzie się podział pieprzony Steve gdy raz w życiu był potrzebny? Ktoś musi wnieść parę zasad do tego świata.
━━ ▼△▼ ━━
CZYTASZ
THE TRUTH IS ▹ tony stark
Fiksi Penggemar❛❛ Pozbywał się stalowej maski, którą nosił za dnia i w końcu mógł być... nie, nie sobą. Stawał się cieniem Iron Mana; jedynie niewyraźnym zarysem Tonego Starka. ❜❜ ━━━━━━━ ✎ angst ✎ oneshot ✎ akcja ff umieszczona jest po wydarzeniach z "Av...