Rozdział piąty: Czemu wszystko wybucha i się rozpada...?

5 0 0
                                    


Już minęły te ostatnich kilka dni przez które jeszcze nie mogłem z Clarom iść do akademii na lekcje. Przez co najmniej ten tydzień doszło nam kilka przedmiotów do nauki takich jak: kowalstwo, demonologia, alchemia, pieczętowanie, zwiadostwo, survival, starożytne języki i sztuka zbrojna czyli władanie każdego typu broni. Jak zobaczyłem nowy plan to się prawie załamałem. Pierwsza dziś była lekcja pieczętowania. Mamy się nauczyć jak stworzyć pieczęci które będą przydatne np.: szybkości, siły, teleportacji lub tarczy. Na początku lekcji od razu dostałem informację że co dziennie mam chodzić do dyrektorki aby sprawdziła czy mój poziom mocy się nie destabilizuje, podobno nie chce żebym znów wpadł w ten dziwny szał jak ostatnio... w o gule będę musiał podpytać dziewczyny co się wtedy dokładniej stało. Na ławkach były kartki papieru i ołówki, przy okazji dano nam takie ściągawki z jednym z głównych starożytnych języków... tłumaczenie z naszego na starszą mowę literka po literce. Był to pierwszy język z którego korzystali pierwsi magowie wraz ze stwórcami. Z tego co zrozumiałem... i z tego co powiedział nauczyciel, aby stworzyć pieczęć trzeba na kartce napisać literka po literce starom mową "Inkantacje" czyli coś jak zaklęcie, pieśń ze starych czasów często właśnie przedstawiona jakby pieśń lub recytowana wymawiana przy obrzędach i czarach. Po niżej kartki pod inkantacjom trzeba było narysować swoją pieczęć, było to po to że... gdy ma się już inkantacje w starej mowie i pieczęć pod nią to trzeba [w moim przypadku] wziąć lekko płomień na palce i powoli przesunąć nim, najpierw nad inkantacją a potem pieczęciom. Potem muszę zdmuchnąć płomień z palców przed tym mówiąc pisz. Po wykonaniu tych czynności trzeba znów powiedzieć pisz [znów w moim przypadku] na palcu tym razem jednym pojawia się płomień, zawsze o innej barwie i w powietrzy trzeba w starej mowie napisać swoją inkantację. Ona się powinna jakby rozmazać, połączyć czy coś w tym stylu, i właśnie powinna powstać taka pieczęć. Więc każdy zaczął robić. Trudno trochę było przepisać literka po literce z tej starej mowy ale próbowałem jak inni. Zacząłem od najbardziej polecanej pieczęci czyli teleportacji. Moja inkantacja brzmiała tak: „Być nie mogę piechotą wszędzie lecz ta pieczęć, pomóc mi w tym może, to tu... to tam, od mocy zależy jak szybko przebędę drogę ognistej zamieci." Na dole narysowałem pieczęć. Przejechałem lekkim płomieniem... kiedy się wydawało że wszystko idzie po mojej myśli i "esencja magiczna" z liter i pieczęci idzie tak jak powinna czyli do tego lekkiego ognia, Wszystko wybuchło mi przed twarzom. Nic mi się nie stało ale pomyślałem że się nie poddam... zacząłem jeszcze raz, i jeszcze raz i jeszcze i jeszcze i tak dalej... i tak dalej... za każdym razem coś nie wychodziło i mi wybuchało. Przyszła pani od dyrektorki i przekazała nauczycielowi żeby mnie zwolnił z lekcji żeby dyrektorka mogła sprawdzić stabilność poziomu mocy. Nauczyciel kazał przestać mi się bawić i wysadzać, mam lecieć do dyrektorki. Pomyślałem że skoro do niej idę to poproszę o jakąś rade. Wszedłem do gabinetu a tam nikogo nie było. Usiadłem na krześle bo pomyślałem że poczekam. Światła zgasły, w chwilę poczułem kogoś wzrok na sobie, zapaliły się światła a straszna dziewczynka siedziała na biurku i patrzyła się mi prosto w oczy... to było trochę straszne zważając na jej aurę. Napisała szybko w powietrzu swoją inkantacje która z automatu przemieniła się w pieczęć. Patrzyła na mnie przez pieczęć co najmniej pięć minut. Stwierdziła że mój poziom mocy (przypominając że ostatnio stwierdziła że mam piąty poziom mocy) szybko się desynchronizacje z moim ciałem. Kiedy zapytałem się o wskazówki na temat pieczęci... powiedziała że przez desynchronizacje mocy wybucha i ciągle wszystko eksploduje mi przed twarzą. Dała mi kartkę i ołówek. Napisałem moją inkantację "Być nie mogę piechotą wszędzie lecz ta pieczęć, pomóc mi w tym może, to tu... to tam, od mocy zależy jak szybko przebędę drogę ognistej zamieci." a na dole narysowałem tą samą pieczęć. Swoją pieczęciom zaczęła mi stabilizować poziom mocy tak żebym mógł stworzyć swoją. W końcu mi się udało. Dyrektorka powiedziała żebym powiedział pisz i podczas pisania mojej inkantacji recytował ją na głos i myślał o tym żeby portal powstał przy oknie. Wstałem, podszedłem do drzwi zrobiłem to co mi powiedziała. Pieczęć się zrobiła i mogłem przez nią przejść. Kiedy przez nią przeszedłem nie pojawiłem się koło okna na czwartym piętrze w gabinecie dyrektorki tylko za oknem na tym czwartym piętrze. Zacząłem spadać w dół. Wystraszony szybko napisałem w powietrzu moją inkantacje w stronę ziemi i w ostatniej chwili utworzyła się pieczęć która teleportowała mnie do gabinetu dyrektorki koło tego przeklętego okna. Dyrektorka kazała mi usiąść na krześle i znów przebadała mi moc. Stwierdziła że nie powinna się tak szybko regenerować chyba że bym miał ósmy poziom. Kazała mi poćwiczyć po między lekcjami tylko żebym nie spadł do wulkanu bo go jeszcze nie naprawili. Musiałem się pospieszyć bo po tej lekcji była lekcja "Sztuki zbrojnej" a to była wyśmienita okazja żeby poćwiczyć moją pierwszą pieczęć. Pisząc wyrecytuje ją w myślach ["Być nie mogę piechotą wszędzie lecz ta pieczęć, pomóc mi w tym może, to tu... to tam, od mocy zależy jak szybko przebędę drogę ognistej zamieci."] Wszedłem do środka i pojawiłem się tam gdzie chciałem... czyli koło Stelli która zawsze czekała pod salą i rzadko chodziła gdzieś indziej na przerwach. Poćwiczyłem jeszcze trochę i pomyślałem że może zrobię komuś mały kawał. W krótkim czasem udało mi się zrobić tak żebym widział to co jest po drugiej stronie portalu. Otworzyłem portal i widziałem Scarlet. Spróbowałem otworzyć dwa portale jeden zaraz po drugim. Trzymała spinkę do włosów w ręku więc otworzyłem jeden portal żeby ją zaczepić z tyłu a potem szybko drugi żeby zabrać jej spinkę. Ale z tym drugim mi nie wyszło bo się zorientowała i złapała za rękę... i w gruncie rzeczy wyciągnęła mnie z drugiej strony. Spytała się czy zrobiłem dwa portale praktycznie w tym samym czasie. Najpierw powiedziałem to co się stało u dyrektorki a potem pokazałem jej jak to robię. Nie mogła tego powtórzyć i powiedziała żebym poszedł poczekał przed salom. Teleportowałem się do dyrektorki żeby zapytać które poziomy mają dziewczyny. Stella i Scarlet mają po drugim poziomie a Clara ma trzeci. Kazała mi ich pilnować bo jak będą chciały mnie dogonić to się mogą przemęczyć. Teleportowałem się pod sale, i zadzwonił dzwonek. Mieliśmy się przebrać w stroje na wf i przyjąć na sale. Inni już wybrali swoje bronie jak mnie nie było w szkole. Na początek wybrałem sobie zwykły miecz. Wuefista był magiem ziemi i zrobił golema z którym miałem walczyć. Kazał spróbować go roztrzaskać tak jak mi najłatwiej będzie walczyć mieczem. Jak bym nie zrobił nic sensownego to będzie mi doradzał. Golem zaczął na mnie szarżować miałem szczęście że jest na "niskim poziomie" grozy. Golem był mojej wysokości więc jak biegł na mnie zrobiłem unik przy okazji zamachując się mieczem w jego rękę. Miecz się połamał chociaż nie powinien. W ziołem kolejny miecz i spróbowałem od nowa, to samo. Czułem się jak z tą pieczęciom. W ziołem jeszcze raz miecz (oczywiście każdy był stalowy) i na jego klindze wyryłem runę którą widziałem w jakiejś księdze tak przelotnie nawet nie wiedziałem co to za runa ale wiedziałem że na miecz. Zaszarżowałem na golema a on na mnie. Będąc prawie przy nim zszedłem do parteru i prześlizgnąłem się pod nogami od razu wstając i z obrotu odcinając głowę. Tym razem miecz się nie rozwalił ale runa którą wypaliłem na mieczu zniknęła. Kiedy wbiłem miecz w podłogę klinga się roztrzaskała. To zaczynało być irytujące. Kiedy zadzwonił dzwonek była dłuższa przerwa śniadaniowa tylko że trzydziesto minutowa. Teleportowałem się do szatni, w ziołem rzeczy i przeniosłem się do domu. W ziołem ciepły prysznic, przebrałem się i zajrzałem do księgi z naparami. Znalazłem przepis na napar : z 12 jagód, 3 kwiatów mlecza i kilku ziaren krwawego owsu. Był to przepis na napar uspakajający i stabilizujący siłę... może jak stabilizuje siłę fizyczną to może i siłę magiczną. Pewno przez to że moja energia się słabo stabilizuje, nic mi nie wychodzi a potem się wściekam. Przeniosłem się na teren akademii a w tedy przez radiowęzeł szkolny zostały ogłoszone zawody tak zwane "zawody armii" lub "zawody sprawności".

Akademia Czterech RodówWhere stories live. Discover now