[2]

239 26 3
                                    

- Co masz na myśli? - Eita zmarszczył brwi, dokładnie przyglądając się twarzy swojego pracownika. W każdej chwili żałował, że wyjawił mu jego związek z Kenmą. Jednak nie spodziewał się, że tajemnica posłuży szatynowi jako karta przetargowa.

- Już ci mówiłem. - Ushijima usiadł, czując, że rozmowa powoli przechyla się na jego korzyść. - Gdyby nie to, że trafiłeś w idealny moment, już siedziałbyś tam. - Mówiąc to policjant wskazał ręką na podłogę, pod którą znajdowała się sala przesłuchań.

Semi spojrzał na drugiego mężczyznę ze zdziwieniem.
- Do czego zmierzasz?

- Naprawdę nie wiesz? Tutaj trzyma cię jedynie fakt, że morderstwa tych dwóch pozostałych prostytutek miały miejsce zaledwie kilka dni wcześniej. Głupi zawsze ma szczęście - dodał Ushiwaka. Oczywiście według przepisów znajdował się w hierarchii niżej niż jego szef, jednak powszechnie wiadome było, że to on (chociażby dzięki swoim znajomościom) jest w stanie zrobić o wiele więcej. Nawet jeśli nikt nie ważył się powiedzieć tego głośno. - Nie wiem, co on ci zrobił, ale w porównaniu do swoich poprzedników, miał kogoś, kto się o niego martwi. A ja dowiem się kto to.

Na twarzy szatyna pojawił się chytry uśmiech.
- Oczywiście tylko przy odpowiednich warunkach.

Semi był na siebie zły. Zły. On był wkurwiony. Zacisnął pięści, pragnąc z całej siły uderzyć pracownika. Powstrzymał się jednak, zdając się na racjonalne myślenie. Ushijima wygrywał z nim na każdej płaszczyźnie, z siłą fizyczną włącznie. Eicie zostało więc tylko jedno.

- Kenma nie zginął bez powodu. Znajdź drugiego kochasia i wymyśl na niego coś ciekawego. Nie chcę więcej o tym słyszeć. - Semi wstał, kierując się do wyjścia. - Twoi goście przyjadą w przyszłym tygodniu - dodał jeszcze, urządzając szatyna, który lekko się uśmiechnął. Znowu był na wygranej pozycji.

---

Kuroo przywarł ciałem do ściany. Drzwi, które otworzył Eita, znajdowały się praktycznie centymetr od jego twarzy. Brunet zacisnął zęby,   kierowała nim niepohamowana złość.    Po jego umyśle krążyło jedno zdanie: "Kenma nie zginął bez powodu".

- Pomszczę cię - wyszeptał, odprowadzając wzrokiem szefa. - Pomszczę, pomszczę.

Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, podczas gdy oczy powoli zachodziły łzami.

- Pomszczę - powtórzył teraz jeszcze, ruszając w ślad za blondynem.

---

"Powodzi mi się tak jak wcześniej - mam tu na myśli czasy przed obumieraniem moich klientek. Biznes odżył i może za jakiś czas będę w stanie wrócić do miasta. Ciekawe, czy ktoś jeszcze mnie pamięta. Oczywiście oprócz Ciebie.
Ludzie tutaj są bardzo dziwni. Eleganccy i tacy poukładani. Brakuje mi Starego Barmana, który opowiedziałby jakiś dobry kawał, podając kufel, albo Kwaśnej Zośki (a nawet jej obrzydliwej zupy, którą tak zwykliśmy jeść w środnie popołudnia).
Jednak przede wszystkim brakuje mi Ciebie. Interpretuj to jak chcesz, tylko proszę, nie pisz znowu, że jestem uroczy. Po prostu wbrew pozorom okazało się, że od czasu do czasu nawet ja potrzebuję trochę rozrywki.
Czekam na Twoją odpowiedź, pozdrów wszystkich. Niebawem do Was wrócę."

Jasnowłosy ze smutkiem przyglądał się listowi napisanemu przez jego przyjaciela. Oczywiście odpisał, jednak od trzech miesięcy nie uzyskał żadnej odpowiedzi.

Wiedział, że poczcie daleko do doskonałości. Jednak po takim czasie przestał się łudzić.

- To na nic - powiedział, opierając głowę. Znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, w którym pięć miesięcy temu pożegnał się ze swoim przyjacielem. Prawdopodobnie gdyby nie oczekiwanie na list - ten czas minąłby od tak, przysłonięty kurtyną codziennej rutyny.

Po chwili zadumy mężczyzna sięgnął po drugi list, raz jeszcze czytając dane nadawcy. Westchnął głośno.

- Chyba nie mam wyboru.

[Haikyuu!] Morderstwa w WhitechapelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz