[3]

157 22 7
                                    

"Nishinoya Yuu i Kageyama Tobio - para męskich prostytutek brutalnie zamordowana na obrzeżach Londynu". Jasnowłosy mężczyzna po raz ostatni spojrzał na pierwszą stronę wczorajszej gazety. Teraz nie miał wątpliwości co do treści dostarczonego mu listu. Targała nim niezliczona ilość emocji, gdy kilkukrotnie zapukał w drzwi wielkiego, białego budynku. Zdekoncentrowany pracownik, otworzywszy mu drzwi, spojrzał na niego ze zdziwieniem, by po chwili przybrać godną postawę i oznajmić:

- Bokuto Koutarou. Czekaliśmy na ciebie.

---

W siedzibie Scotland Yardu panowało niesłychanie poruszenie. Wszakże nie tylko w Whitechapel Vigilance Committee, ale i tutaj zjawił się niecodzienny osobnik. Jednak nie każdy już o tym wiedział.

---

- A więc nie masz nic przeciwko aborcji? - Ushijima ze zdziwieniem spojrzał na nowego klienta. Pomimo braku charakterystycznej dla niego sutannny - oczy i włosy Terushimy były rozpoznawalne dla większości okolicznych mieszkańców. W ten sposób brunet mógł mieć pewność, że rozmawia z odpowiednim mężczyzną, a i tak ciężko było mu uwierzyć w jego słowa.

- Czy takie pytania nie wychodzą poza zakres twoich obowiązków? - Młody ksiądz spojrzał na gangstera podejrzliwym wzrokiem, zaraz jednak odrzucił powagę i wybuchł śmiechem - Nie mam nic do tego, co te kobiety mają w pochwach. Lub czego nie mają.  Jeśli wiesz co mam na myśli.

- Więc czemu...?

- Pytasz "czemu"? - Blondyn uśmiechnął się, wyciągając z kieszeni plik banknotów - Ludzie płacą mi za każdy kit, który im wcisnę. Im bardziej absurdalny, tym lepiej. Ale...

- Ale potrzebują dowodów - dokończył za niego Ushijima. Usta Terushimy rozszerzyły się w uśmiechu.

- Cieszę się, że się rozumiemy - powiedział, zakładając płaszcz. Interesy z Ushijimą wyglądały naprawdę dobrze. Wierzył, że wszystko pójdzie po jego (czy też - ich) myśli.

- Nielegalny zakład z aborcjami. Stychnina. Wina ma spaść na lekarza. - Ushijima po raz ostatni spojrzał na szykującego się do wyjścia Terushimę. - Pierwsze pacjentki padną we wtorek.

Szeroki uśmiech duchownego miał być zapowiedzią zbliżającego się sukcesu.

Ze wspomnień wyrwało go pukanie do drzwi. Odgłos był jednak zbyt cichy jak na Eitę i zbyt głośny jak na Goschikiego. Ze względu na sam fakt zapukania - nie mógł to być także Kuroo.

- Proszę? - Drzwi uchyliły się, ukazując skrawek czerwonej czupryny.

Zdziwiony Wakatoshi mógł jedynie przyglądać się jak Satori Tendou, sława wśród światowych detektywów, podchodzi do jego biurka, bezczelnie pozostawiając na lśniących panelach plamy gęstego błota.

- Ushijima Wakatoshi? - Brunet skinął głową, uważnie lustrując drugiego mężczyznę. Skąd się tu wziął, a co ważniejsze - co tu robił? - Miło mi. Od dzisiaj pracujemy razem.

---

Poznajemy nowych bohaterów i wiem, że ogarnięcie tego nie jest proste, ale mam nadzieję, że jednak komuś się podoba!

[Haikyuu!] Morderstwa w WhitechapelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz