Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro.
~ Jan Paweł II ~
*Skip time*
Byliśmy niedaleko ulicy, gdzie miało się znajdować wejście na Pokątną. Nie wiemy jak znajdziemy wejście, ale zapewnili nas , że wiedzą jak mamy się tam dostać, bo ostatnim razem jak był u nas dyrektor szkoły to wytłumaczył im jak mamy się tam kierować. Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Zobaczyliśmy budynek, który wyglądał na bardzo stary. Przy barze stał starszy mężczyzna. Rodzice kierowali się w jego stronę, a my za nimi.
- Przepraszam - zaczęła mama- my chcielibyśmy się dostać na ... Pokątną- mężczyzna popatrzył na rodziców potem na nas i oznajmił
- Aaaa... Chodźcie za mną - zaczął iść na zaplecze, jak się później okazało, był tam wysoki mur. Nie wiedzieliśmy o co z tym chodziło.
Po chwili wyjął magiczny patyk i powiedział do nas- A teraz dzieci...obserwujcie jak to robię. Potem się wam to przyda.- to chyba było coś w rodzaju hasła tylko, że w innym tego znaczeniu.
Przyłożył różdżkę do mury i zaczął wystukiwać jakiś wzór. Po chwili ujrzeliśmy ulicę pełną czarodziejów i czarownic. Wszystko wyglądało niesamowicie, aż nie mogłam się na to napatrzeć. Dla Severusa pewnie nie było to tak niezwykłe jak dla nas, bo on chyba był tu już kilka razy.
- To gdzie chcecie najpierw iść ?- zapytała nas mama wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia
- Może na początku pójdziemy po szaty ?
- Sev... a czy ty masz już wszystko ?- zapytała Lili. Przeanalizował sobie wszystko i powiedział
- Tak, ale brakuje mi różdżki i książek
Ustaliliśmy, że ja, Lili i mama pójdziemy po szaty a tata z Severusem po książki i przybory. Mieliśmy się potem spotkać w sklepie z różdżkami.
Weszłyśmy do sklepu pełnego sukienek szat i wiele innych. Na środku pomieszczenia znajdowały się dwa podwyższenia na których stały dwie osoby. Na pierwszym był blondyn o miodowych oczach, a na jego twarzy znajdowało się kilka nie za dużych blizn. Zaś na drugim znajdowała się niewysoka brunetka o brązowych oczach. Po kilku minutach panie skończyły mierzyć, a dziewczyna która stała na podwyższeniu podeszła do nas.
- Cześć, jestem Dorcas Meadows a wy ? - zapytała.
- Ja jestem Victoria Evans, a to moja siostra Lili
- Ej... sama mogłam się przedstawić - powiedziała z udawanym smutkiem. Na dodatek się odkręciła, ale ja wiedziałam że chichotała.
- Tylko się nie obrażaj, bo się obrażę- powiedziałam z lekkim grymasem dla podkreślenia mojej "wiarygodności". To mnie strasznie bawiło. W końcu pani przyszła z szatą Dorcas i jej ją wręczyła.
- No co...widzimy się w pociągu ? - zapytała. Ja i Lili spojrzałyśmy na siebie, a potem na naszą nową koleżankę.
- Pewnie. Spotkajmy się na stacji jakoś tak o... 9:00 ? Może być?- zapytałam mając nadzieję, że się zgodzi.
- Pewnie. Dobra ja już muszę iść, bo mama się niecierpliwi.- mówiąc to kierowała się w stronę kobiety z brązowymi włosami i oczami w kolorze niebieskim. Kiedy kobieta zobaczyła, że jej córka przyszła, to wyszły że sklepu.
- Dziewczynki zapraszam na podesty. - powiedziała do nas pani. Nawet nie widział kiedy przyszła. Po wejściu na nie zaczęła nas mierzyć. Zajęło to pani jakieś 15 minut. Po 10 przyniosła nam nasze szaty. Podeszłyśmy do naszej mamy.
- No w końcu. A teraz szybko, bo wasz tata i Severus czekają już pewnie na nas w sklepie.- kierowałyśmy się w stronę sklepu z różdżkami, który znajdował się na drugim końcu ulicy. A dotarcie tam nie było takie proste jak się nam wydawało. Nie dość, że na ulicy jest tłoczno to się odrobinę zgubiłyśmy. Ale pomimo przeszkód dotarłyśmy na czas. Tata i Sev stali i czekali na nas przed drzwiami sklepu.
- W końcu przyszłością. Co tak długo ? - zapytał tata
- No bo...wiesz...tak jakby się troszkę zgubiłyśmy. - powiedziała mama takim tanem mówiącym, że nie chce więcej pytań. Tata chyba zrozumiał, bo już o nic nie pytał.
-Dobra. To może wejdziemy już do środka ? -zapytał.
Wydawałoby się że w sklepie nikogo nie ma, ale kiedy zadzwonił dzwoneczek na drzwiach wejściowych za regału wyszedł starszy pan.
Na pierwszy ogień poszedł Sev. Różdżka wybrała go za trzecim razem. Nie obyło się bez niewielkich zniszczeń.
Potem była Lili i ją różdżka wybrała za pierwszym razem. No, a na końcu poszłam ja. U mnie było jeszcze gorzej. Wypróbowałam już chyba z 20 różdżek i żadna mnie nie wybrała, ale pan przyniósł jeszcze jedną ostatnią. Mówił, że ta powinna na pewno pasować, i tak było. Z różdżki wyszło światło i poczułam przyjemny wiaterek. Wszystko co zostało zniszczone wróciło do stanu sprzed bałaganu. Tata i Sev kupili wszystkie potrzebne rzeczy, ale brakowało nam najważniejszego...czyli zwierząt.
W zoologicznym znajdowały się najróżniejsze zwierzęta. M.in. nietoperze, węże, ropuchy, szczury, koty, sowy i wiele wiele innych. Rozglądałam się po sklepie, aż w końcu zobaczyłam ładnego kota. Zapytałam się rodziców czy mogę kota. Zgodzili się, ale pod warunkiem, że będę się nim opiekować.
Całe zakupy zajęły nam kilka godzin.
Wychodząc z dziurawego kotła na zewnątrz się już ściemniało.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu. Po drodze odwieźliśmy Seva. W domu była już Petunia. Pewnie niedawno wróciła od koleżanki, bo u niej nocowała.
Poszłyśmy z Lilką do naszego pokoju i przygotowywałyśmy się do spania. Po jakichś 30 minutach poszłyśmy spać._______________________________________________
W końcu jest rozdział.
Trochę to zajęło zanim się pojawił, ale już jest. 🙄😇Ps. Kto nie może doczekać się ferii?🤔😎
Pss. Możliwe, że następny rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu._________________________________________________
