2

500 16 3
                                    

POV. Victoria

Nie wierzę. Po prostu kurwa nie wierzę. Dziewczyna wpada na mnie i zamiast płaszczyć się przede mną i błagać o litość będzie mi pyskować. Nie wiem co powiedział jej Justin, ale podziałało. Zawsze działa.

Szłam w stronę łazienki wkurwiona na maksa. Ta sucz ubrudziła mi bluzkę w jakimś truskawkowym gownie. Już zadbam o to,żeby zapłaciła. Robak musi znać swoje miejsce. Złość rozsadzała mnie od środka. Wszyscy okazują mi szacunek, podlizują lub patrzą jak na boginię, a to coś uważa się za równe mi. No błagam.

Gdy dotarłam do celu, wpadłam z hukiem do pomieszczenia trzaskając drzwiami ze złości. Zdjęłam swoją bluzę crop top i zostałam w czarnej bluzce na ramiączkach. Bardzo cienkich ramiączkach. Odkręciłam wodę w kranie i oparłam się rękami po dwóch stronach blatu z głowa spuszczoną w dół, próbując jakoś się ogarnąć w emocjach. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Kto normalny wchodzi do toalety w środku przerwy obiadowej? Już miałam nakrzyczeć na tą osobę, gdy nagle usłyszałam ten kojący, głęboki głos. Głos, który tak cholernie kocham.

-Vi...- z chłopaka pewnie zeszły już emocje. Nie dziwę się. To nie jego oblała jakaś szmata.

Zacisnęłam mocniej zęby na wspomnienie o tym zdarzeniu. Chłopak powoli wszedł i zamknął za sobą drzwi. Powinnam się przejąć że jak ktoś wejdzie to zobaczy Justina w damskiej toalecie i mnie w takim stanie, ale znając życie któryś z chłopaków pilnował wejścia. Justin nie zostawia nawet najmniejszej rzeczy przypadkowi.

-Kotek..-najwyraźniej niezbyt wiedział co powiedzieć. Zresztą ja też nie. Podniosłam lekko głowę  i popatrzyłam w lustro. Chłopak opierał się o ścianę i patrzył na mnie tymi pięknymi oczami. Oczami które działały na mnie jak narkotyk. Miał na sobie rozpinaną basebalówkę z drużyny i szary t-shirt, a włosy miał tradycyjnie roztrzepane. Jak zwykle boski. Pochwycił moje spojrzenie i uśmiechnął się, a pode mną ugięły sie nogi. Mimo ze ja działam na niego tak samo i jesteśmy ze sobą długo, nadal tak mam. I pewnie tak mi zostanie. Uśmiechnęłam się delikatnie, na co chłopak zareagował błyskiem w oku. Taaak, właśnie o tym mówiłam. Później jego spojrzenie wylądowało na mojej poplamionej bluzie, która leżała na zlewie obok. Obróciłam się i oparłam o blat.

-Nie mogę tak wyjść-stwierdziłam. I nagle fala gniewu znowu mnie zalała.- Jak ona mogła?!?! I jeszcze zamiast przeprosić będzie mi pyskowała?!?! - wplotłam ręce we włosy a potem wyrzuciłam je w powietrze. Justin  poprawił swoją pozycje,  jednak nie podszedł do mnie. 

- Zniszczymy ją, obiecuje ci to. Wiesz zresztą o tym. Już jest martwa. Ludzie nie dadzą jej spokoju, a co dopiero my- odepchnął się od ściany i zaczął iść w moim kierunku nie spuszczając oczu z mojej twarzy. Jak był już blisko, uśmiechnął się- ona i jej żałosny Jensen będą gnili obok siebie w grobie.

Te słowa wywołały na mojej twarzy lekki uśmiech. Jestem jego jedynym słabym punktem, który z jednej strony jest w stanie sprawic ze poświęci życie i wszystkiego co ma żeby mnie ratować,  a z drugiej strony popycham go do robienia różnych rzeczy. Jak ktoś mnie skrzywdzi, to najpierw pobiegnie mnie ratować a potem zafunduje tamtej osobie piekło o jakim jej się nawet nie śniło. I to nie w przenośni. Justin jej nie odpuści. Ja zresztą tez.

Chłopak pocałował mnie lekko w usta, popatrzył chwile w oczy po czym odwrócił się i oparł o zlew na przeciwko. Przez chwile zastanawiał się nad czymś a potem zdjął bluzę i rzucił mi ją. 

-Nie możesz wyjść pół naga-wyszczerzył się w głupim uśmiechu, a w oczach znowu pojawił się ten znajomy błysk. Błysk który mieszał porządanie, pewność siebie i fakt, ze jestem jego. I tylko jego.- Nie przy innych.

We're fucked up babe~Justin FoleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz