Rozdział *1*

930 60 5
                                    

  Słyszałem niewyraźne głosy, ale przed moim oczami widniała niekończąca się ciemność. Całą siłą woli zmusiłem się, aby je otworzyć, lecz powieki ani drgnęły. Zrezygnowany wsłuchałem się w głosy i próbowałem je rozpoznać. Było to dość ciężkie, bo każdy z nich wydawał się być odległy i zagłuszony przez szumy w mojej głowie. Jedyne czego byłem pewny, to tego, że słyszę tak dobrze znaną mi osobę.
Hiroto.

  Otworzyłem oczy i jak chyba każdy na moim miejscu, szybko je zamknąłem nie mogąc znieść bieli roztaczającej się wokół mnie. Odczekałem chwilę i ponowiłem tą czynność, tym razem o wiele wolniej. Szpital. Miejsce, które na samą myśl przywołuje u mnie niechęć i dreszcz.
- Co się mi znowu stało...? - mruknąłem do siebie siadając zdecydowanie za szybko, co spowodowało zawroty głowy.
Rozglądnąłem się po sali i utwierdzając się w przekonaniu, iż to szpital, skrzywiłem się. W sali nie znajdował się nikt z wyjątkiem mnie, pozostałe dwa łóżka były puste.
Nagle drzwi otworzyły się, a ja odruchowo skierowałem wzrok ku nim. Ujrzałem Kiyamę, który na mój widok uśmiechnął się lekko.
- Cześć, Mido-kun... Jak się czujesz? - spytał zamykając za sobą drzwi
Podszedł do łóżka i postawił torbę obok niewielkiej szafki nocnej. Przeglądałem się jego ruchom bardzo uważnie, tak jak za każdym razem, kiedy był w pobliżu. Patrzyłem na jego mięśnie, które drgnęły, kiedy przysunął bliżej krzesło i na nim usiadł.
- Znośnie... - wymamrotałem - Znowu zemdlałem, prawda?
Chłopak z widoczną niechęcią przytaknął.
- Prosiłem, abyś nigdzie nie wychodził sam... Wiesz, że w tej sytuacji to dla Ciebie niebezpieczne...
- Przestań traktować mnie jak dziecko, tylko dlatego, bo jestem chory! - przerwałem mu z krzykiem, wstając i zrzucając z siebie pościel. - Daj mi normalnie żyć! Nic nie mogę zrobić bez Twojej wiedzy! A bo stanie Ci się to lub to...! Co za różnica czy umrę dziś, czy za miesiąc!?
- M-Midorikawa... - Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem najwidoczniej nie spodziewając się takiej reakcji. - T-To tylko dla Twojego dobra...
- Dla mojego dobra?! Chcesz, abym ostatnie tygodnie życia spędził w ten sposób!? Abym siedział zamknięty w pokoju, bo jak wyjdę to zapewne po raz kolejny zemdleję?! Jeśli tak to widzisz, to najchętniej skończyłbym to wszystko teraz!
Przez chwilę nie było słyszeć niczego prócz ciszy. Chłopak spuścił wzrok i wstając wziął swoją torbę.
- Lepiej już pójdę, Ryuuji. Cześć. - wyszeptał i nie podnosząc na mnie wzroku wyszedł z sali.



Nie mam pojęcia, czy coś z tego wyjdzie... Naprawdę.

_Kropka

~Po prostu o mnie zapomnij, senpai~ {Inazuma Eleven}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz