Be my STAR

5.5K 75 37
                                    

Zamówił(a) » NikoLevi

Pairing » Todoroki x OC

AU » brak

===

- Tłucz te kotlety, idioto! Jakbyś lał teściową, a nie córkę! - darł mu się nad uchem Bakugou, niespecjalnie przejmując się komfortem wszystkich mieszkańców dormitorium.
- Chcesz to sam robić? - nie wytrzymał w końcu Todoroki.
- Nie mogę - odparł chłopak, wzruszając ramionami.
- A to niby dlaczego? - ściągnął brwi. - Niby czym jesteś tak bardzo zajęty?
- Mówieniem ci, co masz zrobić, żeby to gówno było zjadliwe.
- Bardzo śmieszne - wywrócił oczami i wrócił do pracy.
Jak na razie tylko oni z ich klasy zdołali przetrwać epidemię jakiegoś dziwnego choróbska, które co prawda nie miało objawów gorszych od gorączki i osłabienia, ale utrzymywało się znacznie dłużej niż zwykłe przeziębienie u większości ludzi. Na początku myśleli, że to tylko grypa, i zaraza szybko minie, ale gdy prawie całe U.A. - w tym większość nauczycieli i osób odpowiedzialnych za posiłki i sprzątanie - zostało przykute do łóżka, zaczęła się lekka panika, tym bardziej, że Recovery Girl postanowiła nie ingerować, stwierdzając, że bez wiedzy, z czym mają do czynienia, jej leczenie może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Tak więc byli zobowiązani gotować obiady na dwadziścia osób. No i robili te durne kotlety jak te dwie ameby, bo Bakugou co prawda nie był chory, ale jego dłonie strasznie ucierpiały podczas ostatniego treningu, przez co nie mógł za bardzo ich używać.
- Co tu tak głośno? - usłyszeli nagle zaspany głos za sobą.
- Maple? - Todoroki odwrócił się do klasowej piękności, teraz owiniętej w gruby kocyk i z czerwonym nosem.
- Nie, Aple - uśmiechnęła się i kichnęła siarczyście, a Todoroki nie uśmiechnął się na żart tylko dlatego, że nie uśmiechał się prawie w cale.
- Masz, pani Jabłko - podał jej chusteczkę, a ta z głośnym trąbieniem skorzystała z niej, uprzednio dziękując skinieniem jasnego ogona.
- Wracaj tu - warknął Bakugou, krzyżując ręce na piersi.
- Wedle życzenia, wasza wysokość - sarknął Todoroki i gestem dał znać dziewczynie, aby wyszła z kuchni, po czym ponownie stał się impulsem do rozpoczęcia męskiej rozmowy pomiędzy mięsem i tłuczkiem.

* * *

Obiad był... zjadliwy. Co prawda większość osób była horrendalnie zakatarzona i było im wszystko jedno, co jedzą, ale Bakugou zrzędził bardziej niż on sam. Dopiero miska z sałatką na jego głowie zdołała go uciszyć, a i to tylko dlatego, że nie zdołał wypatrzeć sprawcy. Co prawda, jego oczy od razu powędrowały w kierunku Maple, znanej ze swojej telekinezy czy innych metafizycznych bzdur, w które nie wierzył, ale ta wydawała się być tak samo zdezorientowana. Co prawda powszechnie wiadomy był fakt, że była również świetną aktorką, ale najwyraźniej wolał nie ryzykować oskarżenia chorej - czyli bezbronnej - osoby. Dopiero po obiedzie, z wysoko podniesionym czołem, zachowując się tak, jakby nic się nie stało, poszedł do swojego pokoju, odprowadzany rozbawionymi spojrzeniami. Todoroki tymczasem został sam z furą garów i niedziałającą zmywarką. Cudownie.
Szorował właśnie trzeci talerz, gdy usłyszał za ciche kroki.
- Maple? - nawet nie odwrócił głowy. Ludzie, którzy często ze sobą przebywają, są w stanie rozpoznać się po sposobie chodzenia. A oni przebywali ze sobą niemal cały czas.
Odpowiedź zastąpiło głośne kichnięcie i trąbienie w chusteczkę.
- Pomóc? - zapytała dziewczyna.
- Jesteś chora - mruknął. - Idź się połóż czy coś.
- Przecież mogę ci pomóc nie przemęczając organizmu - uśmiechnęła się nieznacznie, a patelnia uniosła się ze sterty naczyń, tak samo jak druga gąbka i butelka z płynem do mycia naczyń. Todoroki chwilę patrzył na niecodzienne zjawisko, po czym westchnął i wrócił do pracy, tym samym wyrażając zgodę na obecność dziewczyny w kuchni.
Maple, przygotowawszy sobie herbatę z cytryną, usiadła na krześle przy oknie, falując długimi blond lokami. Upiła łyk z coraz cieplejszego kubka i spojrzała za szybę. Niebo ciemniało już, co nieco ją zaskoczyło, szybko jednak zdała sobie sprawę, że to niekoniecznie zielone ludziki zmieniające prędkość obrotu Ziemi wokół własnej osi, ale późna pora obiadu.
- Popatrzymy dzisiaj w gwiazdy? - zapytała nagle.
Odwrócił głowę. Przywykł do takich niezwykłych, impulsywnych propozycji, więc nie wykazał żadnych oznak zdziwienia.
- Masz trzydzieści siedem stopni - stwierdził, spokojnie, ale zdecydowanie. - Możemy popatrzeć najwyżej przez szybę.
- To nie to samo... - westchnęła, jednak jej kocim uszom nie umknęła użyta przez niego liczba mnoga.

One-Shots | BnHA i nie tylko [Zamówienia Zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz