Redder than Red

2.7K 54 53
                                    

Zamówił(a) » aliquq

Pairing » Todoroki Shouto x Bakugou Katsuki

AU » Hallowen AU

Uwaga! W tym shocie, na życzenie zamawiającego, pojawiają się pewne ostre scenki, więc ostrzegam cię, drogi czytelniku, stajesz się nim na własną odpowiedzialność. No a jeśli nie lubisz czytać długich informacji, to... to już twój problem. Nie moja wina że nie mam umiejętności do pisania takich rzeczy, no...

Aha, i od tego shota we wszystkich swoich historiach zaczynam pisać stylem znanym osobom, które korzystają z wattpada na komputerze, czyli z akapitami oddzielonymi nie jednym, a dwoma enterami, i bez wcięć, których zresztą w ostatecznej wersji nie widać. Taki styl powinien być znacznie prostszy w odbiorze (i komentowaniu), co nie?

===

Ciemno. Boli. Jasno. Boli. Szumi. Boli...

Wielką siłą woli uniósł powieki. Co to jest? Gdzie to jest? I czemu do cholery śmierdzi tu jak w jakimś wielkim dworze?

- Nie śpisz?

Drgnął, gdy usłyszał chłodny, choć w optymistycznej wersji przyjazny głos całkiem niedaleko siebie. Nie miał siły odwrócić głowy, więc tylko spojrzał w tamtym kierunku.

Siedział tam. Blady, kościsty, z przylizanymi włosami i w ciemnym ubraniu. Wyglądał dość strasznie, choć majestatycznie i wręcz grzecznie. Patrzył na niego bez wyrazu błyszczącymi w świetle lampy oczami, jednym szarym, drugim niebieskim.

Nie doczekawszy się odpowiedzi, wziął kompres, zmoczył go w zimnej wodzie i nałożył na jego rozpalone czoło. Co prawda, wiedział, że w każdej chwili może się na niego rzucić, ale teraz jakoś nie miał głowy wziąć tego pod uwagę. Każda część jego ciała pulsowała własnym, bolesnym rytmem, mięśni ciążyły mu bardziej niż ołów, a krew wrzała i rozpalała go od środka.

- Gdzie ja jestem? - udało mu się wreszcie wyartykułować.

- Moja posiadłość - odparł krótko.

- A ty kim jesteś? - przyjrzał się mu uważnie.

- Todoroki Shouto - powiedział, aż błysnęły mu zęby.

Zęby wampira.

Poczuł, jak serce mu staje, a krzyk zamiera w gardle, nim jest w stanie rozerwać mu płuca. Już wiedział, że nie ma dla niego ratunku. Ba, domyślał się nawet, skąd ten dziwny rytm krwi w jego żyłach.

- Nie bój się - popatrzył na niego... rozbawiony? - Wampiry nie zabijają ani ludzi, ani wilkołaków.

Trzepnął uszami w zdezorientowaniu. Że co?

- Jesteś bezpieczny - dodał jeszcze, po czym wstał, ponownie wywołując u leżącego mały zawał. Był... wysoki. Naprawdę wysoki.

- Gdzie idziesz? - zapytał zduszonym głosem. Wolał wiedzieć, czy zaraz na pewno nie będzie leżał na tym samym łóżku, w tej samej pozycji, i z tą samą wrzącą krwią, tylko że poza ciałem.

- Zrobię ci coś do jedzenia - wyjaśnił spokojnie, ale pod kamienną twarzą mogła kryć się dowolna intencja.

Chciał powiedzieć, że nie jest głodny, ale nie był w stanie, bo żołądek już od dawna ściskały mu żelazne kleszcze. Tamten spojrzał na niego przeciągle i wyszedł.

Chwilę to trwało, ale wreszcie poczuł upragniony zapach, a sekundę później - natłok śliny w ustach. Zanim ten cały Dodoroki wszedł do pokoju, zdążył zyskać nawet tyle siły, by usiąść. Przy okazji rozejrzał się po pomieszczeniu. Wysokie i wąskie okna z bordowymi zasłonami odcinającymi dopływ światła, królewskie łoże z baldachimem, na którym właśnie cicho egzystował, wielka szafa, obraz przedstawiający przepiękną kobietę na ścianie i klasyczny żyrandol z mnóstwem świec, a to wszystko przesycone jakimś dziwnym, ostrym, lecz nie nieprzyjemnym zapachem, już nie dworu, tylko...

One-Shots | BnHA i nie tylko [Zamówienia Zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz