Blondyn następnego dnia rano mógł wyjść do domu. Cieszył się, że nie będzie musiała przebywać w tym okropnym miejscu ani minuty dłużej. Po wczorajszej wizycie Youngin, która siedziała z nim dopóki nie zaśnie czuł się dziwnie. Strasznie dziwnie. Nie potrafił sobie wyjaśnić, dlaczego tak nagle zaczęło ją interesować to, co się z nim dzieje. Zawsze wszyscy mieli go gdzieś był niewidzialny a teraz nawet jego matka zaczęła z nim rozmawiać i nawet wzięła sobie wolne po to by spędzić z nim czas. Lekarz przed wyjście poinformował Jimina, że ma tydzień zwolnienia i nie będzie musiała iść do szkoły. Były to słowa, które naprawdę uszczęśliwiły chłopakach jednak nie do końca. Dziś musiał iść do szkoły, ponieważ obiecał, że porozmawia ze szkolną psycholog. Nie mógł już nic z tym zrobić obiecał, że tam pójdzie, choć bardzo tego nie chce. Pani Park zabrała wypis Jimina i razem wyszli kierując się do samochodu. Przez cała czas próbowała nawiązać z nim jakiś kontakt jednak blondyn się nie odzywał. Cieszył go fakt, że jego matka w końcu się nim zainteresowała tylko szkoda, że tak późno. Pewnie, gdyby nie wylądował w szpitalu prawie na łożu śmierci ciągle byłoby tak samo.
- Babcia ma do nas przyjechać - uśmiechnęła się do syna kątem oka spoglądając na niego jak bardzo jest znudzony tym, co dzieje się na ulicy.
- Ta to fajnie - niewzruszony oparł swoją głowę o zimną szybę i kontynuował gapienie się na przechodniów drzewa bądź inne rzeczy, które zauważył.
- Nie cieszysz się?
- Mam skakać z radości ? Jeśli robisz to specjalnie to daruj sobie mamo - pani Park jak na zawołanie umilkła. Czuła się źle, że nie widziała wcześniej tego, że coś dzieje się z jej synem czuła się za to winna więc teraz próbowała to jakoś naprawić. Wiedziała, że nie będzie to łatwe, ale chociaż chciała spróbować. Chciała poświęcić uwagę tylko jemu, nawet gdy będzie ją odtrącał.
- Jesteś pewien, że chcesz iść tam sam ? - zapytała gasząc silniki samochodu.
- Ta - odpowiedział odpinając swój pas.
- Jak będziesz wracał to zadzwoń przyjadę po ciebie.
- Poradzę sobie bez ciebie - wyszedł i z hukiem zamkną drzwi pojazdu.
Jimin będą coraz bliżej drzwi szkoły czuł jak ogarnia go strach. Wiedział, że pewnie już cała szkoła wie, że chciał popełnić samobójstwo w szkolnej toalecie a teraz to już w ogóle nie będzie miał życia w tej szkole. Swoją chudą ręką pociągną za klamkę i wszedł do budynku pełnego ludzi. Czuł jak część osób wierci w nim wielką czarną dziurę czego chłopak nienawidził. Szybkim krokiem szedł w kierunku drzwi pani psycholog, która znajdowała się na końcu korytarza. Zatrzymał się przed drzwiami gabinetu i stał jak słup soli. Nie mógł się ruszyć. Bał się. W końcu po długich namysłach wziął głęboki oddech i pociągną za klamkę. Wszedł do pomieszczenia i zamkną za sobą drzwi.
- Dzień dobry - wymamrotał cicho pod nosem jednak na tyle głośno, aby kobieta go usłyszała.
- Witaj usiądź sobie - wskazała na wolne miejsce przed jej biurkiem - Chcesz się czegoś napić ? - zapytała a Jimin się przeraził. Był to znak, że nie wyjdzie stąd tak szybko jakby chciał.
- Nie dziękuje.
- Więc zacznijmy. Nazywam się Sabin Jeong możesz mówić na mnie na ty - szeroko się uśmiechnęła jednak jej uśmiech nie został odwzajemniony.
- Park Jimin.
- Dobrze Jiminie powiedz mi, od kiedy dzieje się to wszystko? - wzięła łyk kawy zabierając długopis do ręki.
CZYTASZ
Help me
Fanfiction"Ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść bo gdy z niego sporzyjesz niechybnie umrzesz"