Siedziała na wygodnym fotelu patrząc w ogień z kominka. Planowała analizowała i myślała jak tego wszystkiego dokonać. Wyglądała przy tym zabójczo. Jeszcze delikatnie wilgotne włosy, biały szlafrok okazujący nieliczne kropelki wody na piersiach i udach. Lubiła gdy to ogień a nie ręcznik wysuszał jej ciało.
- Ach! I ten uśmiech!
Przyłapał się, że wpatruje się w nią chyba ciut za mocno, ale te usta były hipnotyzujące, uśmiech bardziej zagadkowy niż u Mona Lizy. Zawsze tak wyglądała gdy planowała coś niecnego, a dziś wieczorem miała ku temu powód. Bal mimo, że wyśmienity sprawił, że gdy wróciła do auta miała znów ten mroczny wyraz twarzy, jakby jej dusza miała gorączkę boleści lecz ona gasiła ten płomień chłodną analizą. Teraz ten ogień znów tańczył według jej zasad. Przeszedł go dreszcz na myśl o tym jakie rozkazy go niedługo czekają.- Zabić? To za mało. Zniszczyć? Ehh same nudy. Co zrobić by ta... Ala, cierpiała jak najbardziej?- pogrążona we własnych myślach, usiadła na ulubionym fotelu przy kominku. Była sama w pokoju. Tylko ona i płomienie będące jedynym źródłem światła w pokoju. Wtem zobaczyła że jest w błędzie, był jeszcze księżyc w pełni zaglądający przez okno, jeszcze przed chwilą był za chmurami dlatego go nie zobaczyła. Zamknęła oczy.
Myślami powróciła to balu, przepięknych strojów, strasznych masek, a pod nimi jeszcze straszniejszych twarzy. Politycy, muzycy, sportowcy i inne elity. - Nosić maski na maskach? Czy to nie przesada? Chociaż co ja tam wiem. - Pomyślała sama do siebie biorąc kolejny łyk szampana. - Gdyby nie to, że mój menedżer mnie w to wpakował to mogłabym spokojnie siedzieć w domu. Wiem, że zasłużyłam na to żeby mnie tak kiwać po tym co on ze mną przechodzi, ale żeby aż tak?!
Rozmyślanie przerwał znany jej dreszcz, oznaczający że ktoś jej się przygląda. Subtelnie się rozejrzała, zobaczyła ciemno okiego, przystojnego panicza w masce łabędzia opartego o filar. Podszedł do niej.
- Czy gdy łabędź przyleci do wodopoju tygrysicy, to jest szansa by oczarował ją swoimi piórami i głosem tak by nie chciała go tylko zjeść a może nawet zechciała wymienić pare ciekawych zdań?
Dopiero teraz go poznała, śpiewak tenorowy, który miał wcześniej partie solową. Przystojniak, za którego chyba większość kobiet mogłaby sobie wydrapać oczy.
- To zależy. Co konkretnie interesuje taki okaz mięsa?
Uśmiechnął się zadowolony z tej ostrej odpowiedzi.
- Co kotek myśli na temat tego całego zwierzyńca?
- Maski na maskach to dość ciekawy pomysł chociaż niezbyt oryginalny.
- Popieram, po za tym..
Nie zdążył dokończyć bo podeszła do nich tzw. 1 dama. Nie trudno poznać po masce gołębia w koronie.
- Witam serdecznie, miło poznać. Arystokratka, tancerka oraz pisarka Lady Ala. A pan to ten słynny głos, który nas dziś oczarował swoją cudowną pieśnią. Pan Maksymilian prawda?
- Tak właściwie to pieśń wykonałem razem z całą grupą, to co ja zrobiłem to ledwie mała solówka.
- Och ale nie ma potrzeby by być takim skromnym! A pani? Pani Aleksandro gdzie się wybiera?
- Kurwa! - zaklnęła w głowie - Już byłam na prostej drodze do wyjścia, prosty odwrót taktyczny i nie! Czy ty kobieto nie pojmujesz tego, że ciebie nie trawię?!
- Chciałam poszukać jakiś smacznych przekąsek dla nas.
- Nonsens! Dla mnie jak widać już wystarczy, chyba że nasz drobniutki łabądek czegoś potrzebuje?
- Nie, nie dziękuję.
- Dokładnie, zapraszam, porozmawiajmy. Jak tam u Pani sukcesy w pracy?
- Dobrze, firma prosperuje jak należy.
- Krótko, zwięźle i na temat jak zawsze. A czymże się pani zajmowała bo nie pamiętam? Jakieś karteczki? Coś z wycinką drzew? - Przymilając się coraz bardziej.
- O ty kurwo. - pomyślała, przełknęła ślinę i jak najmilej tłumaczyła.
- Wręcz przeciwnie, zajmuję się ekologiczną produkcją papieru, tak by oszczędzić drzewa.
- Ah no jasne! Pokojwa nagroda nobla? Racja?
- Miałam propozycje ale zrezygnowałam by papier był tańszy, nie chciałam by był to ekskluzywny wyrób eko, lecz coś dzięki czemu każdy może pomagać.
- Oh. Nie żałuje Pani?
- Niewiele jest decyzji, czy rzeczy w moim życiu, których żałuje.
- No tak, tak. To dobra cecha przyznaje. Jednak czy nie czujesz się teraz jakbyś tutaj jeszcze bardziej nie pasowała? Nie przytłacza Cię ta ilość ludzi którzy nie popełnili tego typu błędów. Oczywiście bez urazy! Mam to do siebie, że jestem bardzo bezpośrednia ale przecież znajdujemy się w gronie przyjacielskim prawda?Czuła na sobie wzrok kilkunastu ludzi, usłyszała kilka delikatnych śmiechów, sporo szeptów, widziała jeszcze więcej szyderczo uśmiechniętych twarzy. Miała ochotę przekręcić kark co najmniej jednej osobie.
- Nie czuję się tu źle, bo skoro należę to tej grupy osób które są wręcz błagane o to by tu przyjść, zamiast się wpraszać, oznacza że jednak są tu też tacy, którzy doceniają to co zrobiłam i robię dalej.
Powierze do okoła gęstniało, jakby ktoś zaczął wtłaczać gaz. Wystarczyła jedna iskierka. A płomieni w oczach większości ludzi do okoła nie brakowało. Spojrzała na Maksa, ku jej zdziwieniu wydawał się być rozbawiony tą całą sytuacją.
- Jednak kończmy już te.. przyjacielskie doczepki. Jak Pani idzie pisanie? Czy krytycy zrozumieli w końcu błąd? - uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła. Ostatnim razem gdy się widziała poprzysięgła sobie, że pokarze tej zadufanej w sobie babie gdzie jest największy błąd w jej pisarstwie. Oczywiście chodziło o to, że w ogóle ośmiela się trzymać pióro w dłoni. Cel spełniony.
- Wspaniale mi się rozmawiało lecz widzę jeszcze paru ważnych znajomych z którymi muszę się przywitać, żegnam serdecznie!
Odprowadziła ją wzrokiem łapiąc przy okazji wzrok innych ciekawskich, którzy sami równie automatycznie zaczeli uciekać.
- Wspaniałe przedstawienie! Aż chciałoby się wołać o bis!
Posłała mu uniesioną brew i twarz z wyrazem "o co tobie chodzi i co ty tu jeszcze robisz?"
- Ah! Proszę wybaczyć! Osobiście nienawidzę tego babsztyla. Lepi się do mnie przy każdej okazji.
- Współczuję - dopiła szampana - ale od teraz musisz sobie radzić sam.
Odstawiła kieliszek, ruszyła w stronę drzwi wyjściowych, ale on wskoczył na jej drogę.
- O super! Skoro już sama zaproponowałaś zejście z tego oficjalnego tonu, to jeśli pozwolisz. Jestem Maksymilian Kuz. Dla znajomych Maks. - Wyciągną dłoń w jej stronę. Chwilę się jej przyglądała, westchnęła, pokręciła głową ale chwyciła jego dłoń. - Aleksandra Shimbir. Oto moja wizytówka. A teraz przepraszam ale mam już zaplanowaną dalszą część wieczoru.
- Intrygujące nazwisko. - powiedział przyglądając się wizytówce.
- Wiem sama je sobie dobrałam. Nie odwracała się, nie musiała. Wiedziała, że to jeszcze bardziej go zainteresowało.Nie pamięta ile zajęła droga do domu, szofer i jednocześnie jej lojany towarzysz jak zwykle bezbłędnie przygotował kąpiel z jej ulubionymi zapachami. Myślała intensywnie o wszystkim co zaszło, analizowała i przetwarzała dane.
- Zabić bez zabijania? Zbrodnia doskonała. - Spojrzała na księżyc. - Ty świecisz tylko światłem tego większego, gdyby nie on, nie było by cie tutaj prawda?
Uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała już co zrobi. Miała już plan.
- Może nawet zadzwonię do kilku starych znajomych? Oni też lubią takie igraszki. Już chciała zawołać swojego lokaja, lecz ten jak zwykle stał tuż za nią, nie wiedziała od kiedy ani jak.
- Podaj mi proszę mój kochany napój bogów.
Ukłonił się pięknie i wyszedł.
- Bo czas pokaże jak ukarze czas. Powiedziała wpatrzona w ogień.
CZYTASZ
Błogosławieństwo diabła
Short StoryOpowieść o mocy równie niszczycielskiej co ratującej życie, oraz o osobie, która jak nikt rozumie co to wszystko za sobą niesie. O tym jak rzeczywistość miesza się z iluzją, gdy nie wiadomo gdzie kończy się jedna gra i zaczyna kolejna. A przede wszy...