II.

10 0 0
                                    

- Ciemność. Jakby mrok, spowijający moją duszę znalazł ujście i zalał wszystko czernią głębszą od czarnej dziury..
- Zamknij się! Zaraz zacznie się film..
- Mówiłam ci że nie lubię zatłoczonych miejsc!
- Nie przesadzaj! Doskonale wiesz że mogło być gorzej.
- Może w końcu się zamknąć! - Krzyknął ktoś z przodu sali.
- Na gwizdek mnie tu przywiózł? - Myślała, obserwując grę aktorów.
Ksog. Stary dobry znajomy z czasów dzieciństwa. Słynny adwokat diabła, piekielny mówca, jej drogi przyjaciel. Film przebiegał spokojnie, wręcz klasycznie. Zwykły romans z elementami komedii. To co w danym momencie się wydarzy było proste do odgadnięcia.

- Dlaczego?- zapytała gdy wychodzili z sali.
- Hmm?
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? Po co? Skąd wybór tego seansu?
- Lubię takie filmy, to chyba najbardziej człowiecza część mnie ale żadko mam okazje by pójść na nie do kina z kimś kogo lubię.
Nie pytała dalej, nie warto ruszać świeżo zabliźnionej rany.
Szli razem przez park, padał śnieg, pod nogami słychać było ten cudowny charakterystyczny dźwięk. Zatrzymała się pod lampą, spojrzała w górę, obserwowała jak płatki tańczą w świetle, kołyszą się jakby chciały zaprosić do zabawy. Gdzieś z daleka było słychać śmiech dzieci, a może to tylko jej wyobraźnia? Spojrzała na niego. Miał ten sam wyraz twarzy co kiedyś. Jak podczas tych krótkich, ulotnych chwil mogli być po prostu sobą, szczęśliwi tylko w swoim towarzystwie, robiąc to co dzieciaki lubią najbardziej. Bawiąc się i wygłupiając.
Szli razem, ramie w ramie, milcząc. Tak było wygodniej dla obojga z nich.
Kiwnęła głową pytając czy chciałby wejść. Zgodził się.
Lokaj otworzył im drzwi.
- Witaj bracie!
Mocny uścisk dłoni to jedna z nielicznych rzeczy która faktycznie pokazywała ich wzajemną relacje.
- Poczęstujesz się może czymś? Ruks zrobił ostatnio świetne ciasteczka z orzechami i czekoladą.
- Z chęcią!
Ruks poszedł przygodować podwieczorek a oni przeszli do salonu. Różni jak dwoje całkowicie niespokrewnieni ludzie, a jednak byli bliźniakami. Ksog był pierwszy, był silny, duży i mocny. Jednak nikt nie spodziewał się jeszcze wtedy, że chwile po jego wyjściu przyjdzie na świat Ruks. Był mały, słaby ale krzyczał za ich dwoje, to właśnie swoim płaczem obudził brata który nie chciał za nic wydać z siebie dźwięku ani dać jakikolwiek znak życia. Ksog i Ruks, moc i duch. Razem robili wielkie rzeczy mimo tak wielkich różnic które im od zawsze towarzyszą. Ksog jest wysokim, potężnym mężczyzną o czarnych włosach i zaroście oraz równie ciemnych oczach. Ruks, jest mniejszy od brata o jakieś 15cm. Ma blond włosy, cerę jasną jak śnieg, jedno oko niebieskie a drugie brązowe oraz jest niemową. Przez wypadek, w którym zginęli ich rodzice, Ruks stracił słuch a Ksog wiele więcej.
- Ksog, co się dzieje? - Stał przy oknie, zwrócony plecami do niej, z założonymi rękoma wyglądał jakby coś go dręczyło. W biznesowym stroju było doskonale widać jak silny jest, potężne plecy, wyrzeźbione ramiona.
Zaśmiał się delikatnie.
- Dawno mnie nikt tak nienazywał. Dla tego świata jestem Panem Leonardem Ksog. Adwokatem ze 100% skutecznością. Bez serca pobierającym pieniądze i pracującym dla każdego przy kasie.. Duszę się Ola.. Wiem, że to co robie jest dla jednych udręką dla innych ocaleniem, doskonale sobie zdaję sprawe, że robię to doskonale..
- Ale?
- Ale to nie sprawia że chociaż przez chwilę mogę poczuć się wolnym, że mogę jakkolwiek uwolnić chociażby mój umysł i polecieć gdziekolwiek bym chciał.
Przed oczami zobaczyła jego dawną postać, był najlepszy w swoim rodzaju. Podobnie jest teraz, ale kiedyś był znacznie szczęśliwszy.
- Domyślam się co to za uczucie.
- Wybacz, nie chciałem...
- Nieszkodzi, znasz moje podejście do tego. - uśmiechnęła się łagodnie, nie chciała go stresować. Zadziałało, znów patrzył przez okno, oparł się o parapet i westchnął.
- Eh.. Co ja mam z tyn zrobić, ty mi powiedz.
- Nie wiem co ty możesz z tym zrobić ale możliwe, że mam propozycje co my możemy z tym zrobić.
Odwrócił się zaintrygowany, przekrzywił głowę jak pies i zapytał.
- Co masz na myśli?
Uśmiechnęła się tajemniczo a Ruks akurat wszedł do pokoju z ciasteczkami, kawą, mlekiem i herbatą.
- Ruks ty też usiądź, znając życie jak zwykle czujecie to samo ale zawsze dowiaduję się tego albo od jednego albo od drugiego.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
Siedzieli teraz we 3 przy stoliku w fotelach, ogrzewając się płomieniami z kominka.
- Czy opowiadałam wam już co się ciekawego działo na balu?
Oboje niemal w tym samym momencie pochylili się.

- Teraz już wszystko jasne. - Ksog oparł się wygodnie fotelu, a Ruks wyglądał na bardzo zadowolonego z oferty.
- Raczej nie muszę pytać was czy się zgadzacie?
- Możesz oczywiście ale było by to czystym marnotractwem czasu. - Klasnął w ręce i szybko potarł jakby było mu zimno. - Więc kiedy zaczynamy?
- Spokojnie mój drogi. Ty bierzesz udział dopiero w dalszej fazie gry, na początek.. Jak zwykle nie wiem kiedy on to robi.
- Nieuchwytny jak zawsze.
- Racja.
Rugs zniknął a oni siedzieli w pokoju we dwoje. Oboje myśleli o tym co ich czeka, jak wiele pracy i skupienia, ale i o tym co będzie po tym wszystkim. Czy coś się znów zmieni? A może jednak nie? Pogrążeni w myślach nad przeszłością i przyszłością nie spostrzegli nawet jak zegar wybił północ.

Błogosławieństwo diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz