Po niewielkich chwilach na odpoczynek, i kilku przerwach na picie, dostałam się w porośniętą liśćmi koronę drzew. Odwinęłam srebrną tasiemkę z dziupli i wyciągnęłam zeszyt wraz z długopisem. spoglądnęłam na najstarszy wpis - 1.08.2011 - już wtedy, mając dwanaście lat wiedziałam o tym miejscu - a fakt że żadne z moich sideł na intruzów nie zostało naruszone umacnia mnie w tym że nikogo od lat tu nie było. Rozsiadłam się wygodnie na rozwidleniu gałęzi i oparłam głowę o główny konar. Otworzyłam zeszyt przed ostatniej stronie i zaczęłam śpiewać moją pierwszą piosenkę - fakt faktem, nie będę ukrywać - głos miałam całkiem niezły, więc nie miałam obawy że zwierzyna na którą tak chętnie poluje ucieknie.
Słyszę kłamstwa wokół mnie,
szumy fal zagłuszają cię,
Tak bardzo chcę biec, że brakuje mi sił,
ale wiem że i tak cały świat będzie drwiłMam nadzieję na,
lepsze życie tam,
wciągnę ciebie w plan,
nikt nie będzie już taki sam.Widzę emocje wokół nas,
nie chcę już dłużej ranić was,
tak bardzo chcę uciec, że brakuje mi tchu,
a już jutro z rana nie będzie mnie tuMam nadzieję na,
lepsze życie tam,
wciągnę ciebie w plan,
nikt nie będzie już taki sam.Czuję wzrok tępiący mnie,
ilość ludzi ta przytłacza cię,
tak bardzo nienawiść okrada mnie z sił,
że każdy człowiek będzie sobie kpiłMam nadzieję na,
lepsze życie tam,
wciągnę ciebie w plan,
nikt nie będzie już taki samDaj mi proszę to uczucie w nas,
cały świat nie będzie ranił was,
niech miłość nie zgaśnie jak ogień w zapałce,
niech trwa przez miliony latMam nadzieję na,
lepsze życie tam,
wciągnę ciebie w plan,
nikt nie będzie już taki sam*ostatnią linijkę zaśpiewałam szeptem czując jak bardzo chciałabym być wolna. Spuściłam nogi w dół, i złapałam się dyndającej huśtawki - wisiała siedem metrów nad ziemią, więc ryzyko było wielkie, ale ja jak to ja, wiedząc że mi na życiu nie zależy, przyciągnęłam sznury do siebie, złapałam je oburącz i wskoczyłam zwinnie na kawałek nowej deski - wymieniałam ją tydzień temu. Ukucnęłam i ponowiłam czynność z drzewa - nogi niebezpiecznie osuwały się w dół, a ręce pewniej złapały się lin. Poruszałam nogami w przód i w tył by się rozhuśtać. gałąź była tak masywna że nie uginała się ani odrobinę pod moim ciężarem. włosami targał wiatr, odrzucając je raz do tyłu, by zaraz zwiać je na moją twarz. siedziałam na niej dobre dwie godziny, i słysząc szelest liści osadzonych na glebie, nadmiernie szybko otworzyłam oczy - zakręciło mi się w głowie ale szybko opanowałam sytuację. jakieś dwadzieścia metrów od mojego drzewa - tak, podpisałam je, innym ludziom wara od niego. Stał chłopak - jak stwierdziłam po wyglądzie, niebezpiecznie szybko zmierzał w moją stronę, na szczęście miał głowę zawieszoną w dół więc były niewielkie szanse że mnie zobaczy.
jego uwagę przykuła tabliczka z napisem
"DRZEWO COURTNEY"
przesunął po niej delikatnie. palcem, a ja śledziłam jego kazdy gładki ruch. oczywiście los tak mnie kocha że zaswędziała mnie głowa. Drapiąc się po niej, zahaczyłam butem o konar, przez co kilka kawałków kory spadło na jego blond włosy - o zgrozo, przeczesał je jebucko perfekcyjnie i powoli podnosił głowę do góry, zapewne oczekując małej, słodkiej i rudej wiewóry, kiedy to zastał Blondynkę, huśtającą się siedem metrów nad nim. Oczy rozbłysnęły w zaciekawieniu, a uśmiech pozwolił mi rozpoznać postać ze sklepu. Urocze dołeczki, które powstały przez ten cholerny uśmiech, wskazywały na to że mnie rozpoznał. szybko wskoczył na gałęzie, Tak jak ja kilka godzin temu, i - o mamuniu - jakie on miał mięśnie, - jednak czułam że jeśli podejdzie za blisko nadejdzie atak paniki...
CZYTASZ
Ostatni Oddech
Romance~W świecie pełnym bestialskich ludzi dobrze jest mieć plan na własną śmierć~ ~ Kochać na zawsze, czy tak się nie da? ~