Prologue

21 2 1
                                    




Zatrzasnąłem drzwiczki od samochodu czując nieprzyjemny uścisk w żołądku. Spojrzałem na budynek, który znajdował się przede mną. Większość ludzi nazwała by go zapewne ''domem'' lecz niestety dla mnie było to więzienie. Więzienie z którego już nie ma ucieczki. Spojrzałem na zegarek i westchnąłem głośno wsuwając dłonie do kieszeni dżinsów. Nie miałem najmniejszej ochoty jeszcze wracać. Oparłem się plecami o samochód czekając na cud. Dzisiejszego wieczora rodzice mojej żony przychodzą na kolację. Szczerze to miałem już tego wszystkiego dość. Dla mnie wystarczył fakt, iż pracuje u tego bałwana już od 5 lat. Widuje go codziennie przez 8 godzin. Rzygać mi się chce gdy muszę spędzać praktycznie każdą wolną chwilę również i w jego towarzystwie.

Przymknąłem powieki starając się powstrzymać atak paniki. Rok temu lekarze zdiagnozowali u mnie nerwice lękową, ta pieprzona choroba z wyjątkiem mojej cudownej rodziny wykańcza mnie po trochu każdego dnia. Boże ile bym dał aby cofnąć się w czasie i znaleźć się z powrotem w liceum. Z drugiej strony wtedy na świecie nie pojawiła by się jedyna osoba, którą kocham bezwarunkowo. Moja córeczka, moje oczko w głowie. To właśnie dla niej zrezygnowałem z marzeń. To dla niej znosze codzienne upokorzenia jak i poślubiłem jej matkę.

Dla osoób patrzących z boku mam idealną rodzinę. Piękną kochającą żonę oraz cudowne dziecko. Szkoda tylko, iż nie wiedzą w jakim są błędzie. Dla Cindy liczą się tylko pieniądze oraz zakupy ze swoimi przyjaciółkami. Nie obchodzi jej nic po za czubkiem własnego nosa. Ma w dupie czy nasze maleństwo jest chore czy też aurat ma ochotę na zabawę. Najważniejsze są jej potrzeby a reszta może się odwalić. W sumie po narodzinach Lily to ja się nią praktycznie zajmowałem podczas gdy ona wybrała się na ''zasłużone wakacje'' a po powrocie co wieczór wychodziła ze znajomymi.

- James ! - otworzyłem oczy rozglądając się wokół siebie. Byłem pewny, że skądś znam ten głos. Po chwili przede mną pojawił się mój przyjaciel z dzieciństwa.

- Shane! - krzyknąłem zaskoczony - co ty robisz do cholery w Londynie ? - spytałem przytulając mocno męzczyzne. Blondyn po skończeniu szkoły wyleciał do Stanów i już nie wrócił. Mieliśmy tam razem zamieszkać lecz jak wiadomo moje życie spłatało mi figla. Z dnia na dzień musiałem wydorosnąć oraz zaopiekować się rodziną.

- Tak mi się obiło o uszy, że pewien gamoń ma urodziny więc zabieram go do Nowego Jorku na weekend - odparł z uśmiechem wręczając mi kopertę.

- Ty chyba sobie żartujesz - szepnąłem rozrywając papier. W środku znajdował się bilet wraz z zaproszeniem. Spojrzałem na przyjaciela będąc w kompletnym szoku - Shane ja.... ja nie mogę - wyjąkałem próbując mu oddać prezent

- James nawet mnie nie wkurzaj - warknął odpychając moją dłoń - Nie widzieliśmy się 6 lat i wiesz co ? Mam w dupie to co powie twoja żona. Załatwiasz wizę a następnie lecimy do Nowego Jorku aby świętować Twoje urodziny - powiedział klepiąc mnie przy tym po ramieniu.

- Będę miał prez to kłopoty - jęknąłem przygryzając wargę - ale co tam, raz się żyje - dodałem ciesząc się jak małe dziecko

- I to jest entuzjam jakiego się spodziewałem - Glastonburry roześmiał się stzurchając mnie w bok - to co teraz może po piwku ? - spytał a ja bez wahania się zgodziłem. Zbyt długo czasu się nie widzieliśmy a kolacje w gronie rodziny jadałem dzień w dzień. Raz się nic nie stanie jak mnie zabraknie. W końcu prawdziwa przyjaźń zdarza się tylko raz w życiu.

***

Zapiałem pasy po czym spojrzałem przez niewielkie okno. Londyn pogrążony był w deszczu lecz w moim sercu świeciło słońce. Nie mogłem uwierzyć, że już za niedługo wysiądę na lotnisku JFK. Moje największe marzenie w końcu się spełni. Dzięki zaproszeniu od Shane'a szybko uzyskałem wizę i teraz siedzę w samolocie czekając na przygodę życia. Moja żona oczywiście była przeciwna lecz po raz pierwszy się jej postawiłem. Ja też zasługiwałem na mały odpoczynek. Tak więc chwyciłem plecak wrzucając do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy maszyna wzbiła się w powietrze poczułem się wolny. Nagle wszystkie moje problemy oraz zmartwienia zniknęły. Spojrzałem na przyjaciela, który był pogrążony w głębokim śnie. Dla niego to zapewne nic nowego lecz dla mnie to było coś wspaniałego.

Zamówiłem sobie drinka wygodnie rozsiadając się w fotelu. Wyciągnąłem telefon robiąc kilka zdjęć śnieżnobiałym obłokom. Czułem, że ten weekend odmieni moje życie. Czy na lepsze ? Tego nie wiedziałem ale byłem skłonny zaryzykować aby się przekonać.

Love In New YorkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz