Nowy Jork przywitał mnie ciepłymi promieniami słońca.Zamknąłem oczy i po raz pierwszy od dłuższego czasu po prostu się uśmiechnąłem. Byłem wolny. Nie musiałem się martwić Cindy ani jej zmianami nastrojów. Tęskniłem jedynie za Emily no ale cóż to w końcu tylko parę dni. To jak małe wakacje,których od bardzo dawna nie miałem. Shane oprowadził mnie po swoich ulubionych miejscach. Przyznam szczerze, iż byłem pod wrażeniem lecz nie wiedziałem, że najlepsze ma dopiero nadejść.Wieczorem gdy słońce ustąpiło miejsca księżycowi poszliśmy na Broadway. Ulica tętniła życiem zupełnie jakby to był środek dnia. Myślałem, że umarłem i poszedłem do nieba. Gdyby moje życie się nie wywróciło do góry nogami to właśnie tutaj spędzałbym każdy swój dzień. Wszystko tutaj wydawało się być magiczne. Nawet powietrze było inne. Otuliłem się szczelniej kurtką i wraz z Shanem weszliśmy do środka teatru. Ludzie stali wesoło gawędząc o dzisiejszym przedstawieniu. Spojrzałem na broszurę ''If/Then''. Główna bohaterka wraca do Nowego Jorku aby rozpocząc swoje życie od nowa. Powoli rozumiem dlaczego Glastomburry wybrał właśnie ten musical. Głośno westchnąłem choć tak naprawdę w głębi duszy cieszyłem się jak małe dziecko.
Zajęliśmy nasze miejsca a ja poczułem delikatny uścisk w żołądku. Byłem podniecony. Boże już dawno się tak nie czułem. Poprawiłem krawat, rozglądając się na wszystkie strony.
- Stary uspokój się - Shane złapał moje ramię wyraźnie rozbawiony - To Tylko sztuka
- Dla mnie to coś więcej - odparłem podekscytowany. Nagle wszystkie światła zgasły a po moim ciele przeszedł silny mimowolny dreszcz. Zaczeło się a ja nie umiałem oderwać wzroku od głowniej aktorki. Jej głos oraz ekspresja sceniczna były wprost elektryzujące. Prawdziwy talent bez dwóch zdań. Każde słowo każdy dźwięk wydobywający się z jej gardła był idealny. Ona była idealna. Byłem jak w transie. Boże zrobiłbym wszystko aby choć na chwilę móc z nią zaśpiewać. Nie wspominając o krótkiej chwili spędzonej wspólnie z tą kobietą.
Gdy kurtyna opadła nie mogłem wyjść z podziwu. Siedziałem niczym zahipnotyzowany. Modliłem się w duchu aby to przedstawienie nie miało końca lecz wszystko co dobre kiedyś się kończy. Podniosłem się z fotela i ku mojemu zdziwieniu Shane'a nie było obok. Musiał już wyjść podczas gdy ja nie umiałem się ruszyć. Sala teatralna powoli opusztoszała więc chcąc nie chcąc skierowałem się w sronę wyjścia. Blondyna nigdzie nie było, zacząłem się powoli denerwować. Świeże powietrze dostało się do moich płuc o mało nie zwalając mnie z nóg. Oparłem się o ścianę budynku obserwując ludzi rozchodzących się do domów.
Po godzinie wpadłem już w panikę. Do cholery jak znajdę Glastomburry'ego to nie ręczę za siebie. Co on sobie myśli ? Doskonale wie, iż nie znam Wielkiego jabłka i nie trafie sam do jego apartamentu. Gdzie Brooklyn a gdzie Broadway ? Zacisnąłem powieki starając się uspokoić gdyż strach nie przyniesie pewnie nic dobrego. Wyciągnąłem telefon i spróbowałem połączyć się z tym baranem lecz jego komórka nie odpowiadała. Ulica, która do niedawna tętniła życiem powoli zapadała w sen. Spojrzałem na zegarek. Było grubo po północy. Na moje szczęście tuż niedaleko mnie zaprkowała taksówka. Szybkim krokiem przedostałem się w jej stronę i już miałem chwytać za klamkę gdy ktoś delikatnie złapał moją dłoń.
- Przepraszam ale ta taxi jest już zajęta - kobieta w ciemnych okularach i kapturze naciągniętym niemalże na oczy otworzyła drzwiczki posyłając mi smutny uśmiech
- Nie jestem stąd. Zgubiłem przyjaciela i nie mam pojęcia jak się stąd wydostać - odparłem zgodnie z prawdą - mógłym się z Panią zabrać ? spytałem z nieukrywaną nadzieją w głosie - oczywiście zapłacę i za Pani przejazd - szybko dorzuciłem
- Przykro mi ale nie - warknęła znikając w środku. Po chwili kierowca odjechał zostawiając mnie w tyle. Z bezsilności usiadłem na krawężniku i schowałem twarz w dłoniach. To trochę za dużo wrażeń jak na jeden wieczór.
CZYTASZ
Love In New York
RomanceŻycie Jamesa potoczyło się zupełnie odwrotnie niż planował. Wyjazd do Nowego Jorku odmieni wszystko.