Uciec stąd. Gdziekolwiek.... byle jak najdalej. Tylko dokąd ?
Wyszłam właśnie z biblioteki. Moja torba zrobiła się cholernie ciężka od ilości wypożyczonych książek. To był mój jedyny azyl. Jedyna możliwość żeby na chwilę zapomnieć o problemach. W uszach jak zwykle miałam słuchawki. Muzyka grała w nich najgłośniej jak tylko się dało. Specjalnie utworzona playlista towarzyszyła mi codziennie. Wszystkie piosenki znałam już na pamięć. Sama nie wiem czy je lubiłam. Były głośne dzięki czemu nie słyszałam tego co działo się wokół mnie. O o to właśnie chodziło. Rozejrzałam się dookoła widząc te same prześmiewcze spojrzenia które towarzyszyły mi codziennie. "Dziwak". "Odmieniec". "Wariatka"...
Tak. Wszystkie te wyzwiska znałam aż za dobrze. Po pewnym czasie nauczyłam się je ignorować. Musiałam pogodzić się z faktem, że nigdy nie zostanę tutaj zaakceptowana. To małe miasto. Każdy znał każdego i wiedział o nim dosłownie wszystko. Wciągnęłam powietrze głęboko w płuca patrzeć na moje buty kiedy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie. Mocne szarpnięcie jakie poczułam pozbawiło mnie równowagi.
- Popatrzcie kaleka znowu zrobiła sobie krzywdę !- zaśmiał się chłopak stojący tuż obok mnie.
Popatrzyłam na niego z ziemi obojętnie. Te żarty naprawdę zrobiły się nudne. Rozejrzałam się widząc książki które wypadły z mojej torby. Zaczęłam je zbierać w ciszy nie zwracając uwagi na ludzi zbierających się wokół mnie. Wyciągnęłam dłoń po ostatnią Kiedy nagle ktoś wyszarpnął ją z moich dłoni.
- Piękna i bestia ?!- zaśmiała się dzieje czy na pokazując książkę zebranym.- Szukasz swojego księcia ?- zaśmiała się a całą reszta poszła w jej ślady. - Jest jeden problem. W waszej historii piękna nie występuje !
Podniosłam się z ziemi patrząc w jej oczy. Wyciągnęłam do niej dłoń oczekując na zwrot mojej własności.- Co jest ? Nie umiesz poprosić ?- kolejna fala śmiechu rozległa się wokół mnie. Złapałam za książkę poprawiając okulary. Do moich uszu dobiegały ich komentarze na mój temat. W sumie mogli by wymyślić coś nowego. Znudziło mi się już słuchanie w kółko tego samego. Skręciłam w ulicę prowadzącą do mojego domu. Szłam dość szybko, jedyne czego chciałam to znaleźć się z daleka od nich. Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania usłyszałam ciche miałknięcie dochodzące z kuchni. Uśmiechnęłam się lekko widząc w drzwiach czarnego kociaka bez łapki. Usiadłam na podłodze a zwierzak przykuśtykał do mnie na trzech łapkach. Wzięłam go na ręce i posadziłam na swoich kolanach. Maluch od razu podstawił mi swój łepek żądając uwagi. Zaczęłam go delikatnie głaskać ciesząc się chwilą spokoju. Znalazłam go niedawno. Ktoś musiał go pobić bo gdy zobaczyła go Pani weterynarz od razu stwierdziła, że jego kości są połamane i na pewno nie był to zwykły upadek z płotu. Niestety łapki nie udało się uratować, ale ja kochałam tego kota bardziej niż kogokolwiek innego. W sumie... tylko jego mogłam kochać. Nikt inny mi już nie został. Wstałam idąc do kuchni, a mój mały przyjaciel ruszył za mną. Dał mi spokój dopiero kiedy zobaczył pełną miskę. Od razu zabrał się do jedzenia a kiedy skończył zniknął gdzieś w mieszkaniu na jedną ze swoich codziennych drzemek. Wyjrzałam przez okno widząc, że jest już ciemno. Tego wieczora nie chciałam spędzać w domu. Włożyłam czarny lekko za duży sweter, dżinsy i czarne trampki, chwyciłam za plecak i wyszłam z domu. Od razu skierowałam się w stronę placu zabaw. O tej porze zawsze był pusty więc mogłam być spokojna i nie narażona na towarzystwo kogokolwiek innego. Jak zawsze przez całą drogę towarzyszyła mi muzyka. Po 15 minutach spaceru byłam na miejscu. Nie myliłam się. Nie było tu żywej duszy. Jedynym źródłem światła były 2 latarnie stojące po przeciwnych stronach małego placu. Usiadłam na huśtawce odpychając się delikatnie nogami. Z plecaka wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać wdychając świeże wiosenne powietrze. Wieczór był dość chłodny ale nie przeszkadzało mi to. Właściwie to nawet bardzo mi to odpowiadało. Podciągnęłam nogi siadając po turecku. Huśtawka poruszała się powolnie a moje włosy opadały luźno rozwiewane podmuchami chłodnego powietrza łaskocząc mnie delikatnie w nos. Czytałam opowieść z uśmiechem na twarzy. Muzyka grająca w słuchawkach dodawała opowieści klimatu. Nie mam pojęcia ile tam siedziałam ale co miałam lepszego do roboty? Po pewnym czasie oderwałam w końcu mój wzrok od kartek powieści a moim oczom ukazała się nieznajoma postać zajmująca huśtawkę obok. Wyciągnęłam słuchawki z uszu zastanawiając się skąd on się tam wziął i od kiedy tam siedzi. Po chwili namysłu stwierdziłam, że nie znam chłopaka wpatrującego się we mnie. Dzięki latarni tuż obok nas mogłam się mu uważnie przyjrzeć. Miał czarne włosy i oczy w kolorze zachmurzonego nieba. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego odcienia szarości. Ubrany był w czarne dżinsy i niebieską koszulę na którą ubraną miał czarną skórzaną kurtkę. Wydawało mi się, że musi być ode mnie dobra kilka lat starszy. Zastanawiałam się skąd się tutaj wziął kiedy nagle do moich uszu dotarło jego nagłe pytanie: