W historii występują wspomnienia oznaczone *******
Siedziałem przy jej łóżku drugi tydzień. W moich ramionach właśnie zasnął nasz syn. Nasz dopiero co narodziny syn... Patrzyłem na niego czując jak moje ciało opuściły już wszelkie siły. Opieka nad nim przez te dwa tygodnie nie była bajką. A do tego ona... Podniosłem wzrok patrząc na twarz mojej żony... Żony... Obserwowałem ją zjeżdżając wzrokiem na jej dłoń. Złota zwykła obrączka zdobiła jej palec. Na sam jej widok zabolało mnie serce. Nigdy nie traktowałem jej jakby nią była. A teraz tak strasznie tego żałowałem. Oczy piekły mnie od łez które płynęły z nich cały czas od 14 dni. Z mojego ciała powoli uchodziła chęć do życia. Czułem jakbym umierał. I wiedziałem że nie wrócę do życia dopóki kobieta leżącą na łóżku... kobieta która była moją żoną... Nie otworzy oczu. Nie popatrzy na mnie choćby tylko po to żeby po raz kolejny nazwać mnie podłym dupkiem. Od kiedy leżała na tym łóżku nie dotknąłem jej ani razu. Nie miałem na to odwagi. Wiedziałem, że ona by tego nie chciała. Nie po tym co jej zrobiłem....
*******************************
Wszedłem do domu wściekły jak zwykle. Praca w firmie była cholernie stresująca Ale tak naprawdę najbardziej wkurzała mnie moja żona.
- Co to miało być ?!- krzyknąłem wchodząc do kuchni.
- A na co to wyglądało? - zapytała odwracając się w moją stronę.
- Przychodzisz do mnie do pracy a potem nagle robisz awanturę że koleżanka z pracy siedziała u mnie na biurku?!
- Uspokój się ! - krzyknęła chyba po raz pierwszy odkąd jesteśmy masz małżeństwem czyli od jakichś 2 lat. - Jakim prawem na mnie krzyczysz?- zapytała ze łzami w oczach. - Zaśmiałeś się i kazałeś mi nie robić z siebie kretynki i wracać do domu... Co ja Ci takiego zrobiłam ? Co zrobiłam że nie umiesz mnie pokochać?
Jej pytanie zawisło między nami a ja patrzyłem na nią w kompletnym szoku.
- Dwa lata... dwa lata próbowałam robić dla Ciebie wszystko a Ty ... miałam nadzieję, że w końcu mnie pokochasz...
- Nie pierdol głupot ! Nic między nami nie ma.... - powiedziałem wkurwiony. Owszem zdawałem sobie sprawę z tego ze ona na mnie leciała. Wiele razy proponowała mi szybki numerek ale nie byłem zainteresowany.
- Kazałem jej akurat wyjść Kiedy weszłaś i zrobiłaś niepotrzebną awanturę!
- Niepotrzebną ?! Jakaś tleniona blondi z sukienką ledwie zakrywającą jej dupę siedzi u Ciebie na biurku eksponując dekolt a ja mam być spokojna ?- zapytała zadziwiająco cicho. - Powiedz mi jedno. Wiem że mnie nie kochasz... czemu zostałam twoją żoną?
Cholera ...
- Nie gadaj głupot... kocham Cię...
- Nie... przestań kłamać... Dlaczego ?
Nienawidziłem kiedy dopytywała...
- Przestań dobra? Nie jestem facetem z książki ale...
- Dlaczego ?- zapytała zdenerwowana - Nie jestem głupia! Nie kochasz mnie !
Podszedłem do niej próbując pocałować. Miałem nadzieję żeby zaciągnąć ją do sypialni... to by ją uspokoiło... niestety ta uparta kobieta odpycha mnie od siebie.
- Dobrze... Nie to nie... W rakiem razie wrócę Kiedy się uspokoisz- mówię kierując się w stronę drzwi. Dziewczyna jednak staje od razu przede mną.
- Masz mi odpowiedzieć !
- A Ty się uspokoić !
- Nie ! Dlaczego ?!
- Bo byłaś jedyną która urodziła by mi dziecko !- krzyknąłem nie kontrolując już moich słów. Jej brązowe oczy otworzyły się szeroko wpatrując się we mnie w szoku zmieszanym z bólem. Kurwa ! Nie tak miało być... miała się nie dowiedzieć ....
- Słucham ?....- zapytała cicho a z jej oczu popłynęły łzy.
Nie było sensu dłużej kłamać... westchnąłem głośno czując ucisk w sercu. Nie wiedziałem czemu tak ciężko mi patrzeć na jej cierpienie.
- Chciałem dziecka... niestety żadna kobieta z którą byłem nie chciała zachodzić w ciążę... Praca, figura... straciłem już nadzieję, kiedy nagle poznałem Ciebie. Zakochałaś się we mnie mówiąc, że kochasz dzieci i je bardzo chcesz je mieć... pomyślałem, że to dobry układ...
- Układ ?- jęknęła cicho- Ja Ciebie kochałam... Tak strasznie Cię kochałam a Ty mnie ... wykorzystałeś....
- Daj spokój... Każde z nas będzie miało to czego chciało... ja dziecko a Ty dziecko i męża...
- Ty cholerny dupku !- krzyknęła i nagle wylądowała w moich ramionach.
- Hope? Hope ! - krzyknąłem przerażony. Straciła przytomność.... Nagle na jej spodniach zaobserwowałem mokrą plamę pomieszaną z krwią. Dobry Boże odeszły jej wody... ona zaczęła rodzić!
**************************