Prolog

955 23 1
                                    

wrzesień 2014

 Londyn

   Była jesień, kilka dni po moich siedemnastych urodzinach. Czekałam na mojego ojca w kawiarni, dokładnie tak, jak prosił. Byłam zdenerwowana, on nigdy nie spotykał się ze mną częściej, niż to konieczne. Wobec tej informacji, wiedziałam, że coś się wydarzy. Czekałam na to, z pewnego rodzaju obawami.

    W powietrzu wisiało jakieś dziwne napięcie. Nie byłam pewna, skąd się wzięło. Atmosfera wyczekiwania, tak gęsta, była prawie namacalnym dowodem na to, że moje życie może się zmienić. Bałam się tylko tego, w jaki sposób.

    Podniosłam głowę, dokładnie w momencie, gdy mój ojciec wszedł do kawiarni. Przeszukał wzrokiem pomieszczenie, trafiając na moje spojrzenie. Podszedł do mnie niepewnym krokiem, zupełnie niepodobnym do niego. Zaczynałam denerwować się coraz bardziej.

    Usiadł naprzeciwko mnie, nie zdejmując kurtki. Nie wiedziałam, jak to odebrać, mój ojciec był ostatnią osobą, którą mogłabym posądzić o takie zaniedbanie. Był idealny, zbyt idealny; jego niekwestionowana doskonałość była jednym z powodów rozwodu moich rodziców.

    Mijały kolejne minuty, a on nawet się nie przywitał. Jedyne słowa, które od niego usłyszałam, były skierowane do kelnerki, która właśnie przyniosła jego gorącą czekoladę.

    Pewne rzeczy się nie zmieniają.

    Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem. Nawet na mnie nie patrzył. W pewnym momencie podniósł wzrok i wyszeptał:

    - Mają dla ciebie serce.

kilka godzin wcześniej

Sydney

    Czekałem na lekarzy przy drzwiach na salę operacyjną. Nie mogłem w to uwierzyć. Jeszcze godzinę temu byłem taki szczęśliwy, jadąc z moją dziewczyną, moim największym szczęściem do jej akademika. Za kilka dni miała rozpocząć swoje wymarzone studia.

    Zniszczyłem to.

    Nie mogę przestać o tym myśleć. Raz za razem rozpamiętuję wydarzenia sprzed godziny. Jakby to mogło zmienić cokolwiek. Poddałem się, kiedy swieże wspomnienia powróciły po raz kolejny.

    Byliśmy w połowie drogi na kampus, szczęśliwi i roześmiani. Kelsey opowiadała mi o swoich planach na ten rok. Była taką optymistką. Żadne z nas nie przewidziało, że na tej samej szosie, pędząc prosto na nas, może znaleźć się pijany kierowca. Uderzył w nasz samochód, miażdżąc całkowicie lewą stronę.

    Kelsey prowadziła. To ja ją o to prosiłem. Gdybym tylko wiedział... Całe jej ciało nieomal zostało zmiażdżone. Straciła dużo krwi. Ma połamane żebra, lewą nogę, głęboki uraz głowy. Walczy o życie. Nie zasłużyła na to. A ja?  Złamana ręka i kilka zadrapań.

    Z sali operacyjnej wyszedł chirurg operujący Kelsey. Spojrzał na mnie, nie wyrażając żadnych emocji. Podszedłem do niego, z nadzieją w oczach.

    - Więc co... - zacząłem.

    - Kelsey nie dała rady. Przykro mi.

    Wraz z tymi słowami, cały mój świat upadł. Ona była jedyną osobą, która mnie rozumiała, która nigdy we mnie nie zwątpiła.

    I nagle odeszła.  Na zawsze.

    - ...więc zgodnie z ostatnią wolą panny Thomson, jej organy zostaną przeznaczone do transplantacji.

    Wyrwany z transu, spojrzałem z niezrozumieniem na chirurga.

    - Niestety udało się uratować tylko serce...

    Bardzo powoli, trybiki w mojej głowie zaczęły pracować, coraz szybciej i szybciej, aż coś zaskoczyło. I w końcu zrozumiałem.

    Serce mojego słoneczka będzie biło w kimś innym.

    

Her Second Chance I ASHTON IRWIN FANFICTION PL IWhere stories live. Discover now