Rozdział 5

129 13 2
                                    

    - Liv! Obudź się, Liv... - usłyszałam głos, który z opóźnieniem przebijał się przez dźwiękoszczelną błonę, która otaczała mnie od momentu, kiedy zaczęłam rejestrować jakiekolwiek dźwięki.

    Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej i spostrzegłam, że leżę na kanapie znajdującej się w salonie domu Michaela. I zgodnie z prawami grawitacji zakładałam, że ktoś mnie tu przyniósł. I to wcale nie jest tak, że chciałam, żeby tą osobą był Ashton.

    Jestem żałosna.

    - Boże, ty żyjesz! - wykrzyknęła, skacząc na mnie i obejmując, uszczęśliwiona Han z wyraźną ulgą w głosie, jakbym naprawdę mogła umrzeć. Cóż, kiedyś mogłam.

     - Boli cię coś? Niedobrze ci? Przynieść miskę? Dwie? Może chcesz coś zjeść? Pomarańczę? Jabłko? Kanapkę? Zupę? Może potrzebujesz do łazienki? Nie? - zaczął zasypywać mnie pytaniami Calum.

    Jezu, przy nich chyba jeszcze nikt nie zemdlał.

    - Nie, czuję się dobrze, naprawdę - powiedziałam, całkowicie szczerze. Nie czułam się gorzej, niż wcześniej.

    Pięć par oczu spojrzało na mnie sceptycznie. Chyba musiałam brzmieć bardziej niż niedorzecznie w ich uszach, skoro zwróciłam uwagę wszystkich członków Five Seconds Of Summer.

    - Nic mi nie jest, uwierzcie. To było po prostu...nic - próbowałam dalej, kierując się resztkami złudnej nadziei; wierząc, że nie zwrócą większej uwagi na moje omdlenie i potraktują sytuację jako jednorazową.

    Nie mogłam być bardziej naiwna. 

     - Oh, tak, zapomniałem - odezwał się Ashton, a mnie zamurowało. On ze mną rozmawiał. Z e  m n ą.  R o z m a w i a ł. - Codziennie jakaś laska mdleje nam na dywanie, prawda Mike?

    - Ostatnio nawet dwa razy dziennie - odpowiedział chłopak, podchwytując żart. - Myślę, że to przez ten nasz nieodparty urok i niebanalne poczucie humoru, nie sądzicie?

    To on zna takie słowa?

    Ups.

    Wybacz, Michael.

    - Ok, łapię. Ale zrozumcie, to było jednorazowe - to była prawda. Prawie. To był pierwszy raz, od kiedy mam nowe serce. - Pewnie nie zjadłam śniadania czy coś.

    - Oh, czyli jednak trafiłem z tą pomarańczą! - wykrzyknął Calum, kierując się w stronę kuchni. Nie zdziwiło mnie to; pewnie spędzał tu więcej czasu niż we własnym domu.

    Wszyscy wybuchli śmiechem, widząc zachowanie Cala, nawet Ashton Obojętny Irwin, jednocześnie zapominając o przedmiocie naszej rozmowy. Miałam nadzieję, że na zawsze.

    - Oh, Louise, wywiad musimy zrobić jutro, potem jestem zawalony próbami. Nie przeszkadza ci to, prawda?

    O tym też miałeś zapomnieć!

    To może ja zemdleję jeszcze raz?

    Jakby, na rok?

    - Jasne, miejmy to z głowy - powiedziałam, starając się brzmieć entuzjastycznie.

    - Już niosę pomarańczę! - usłyszeliśmy, kiedy Calum wyłonił się z kuchni. Ruszył w moją stronę, jednak potknął się, a talerz z owocem wypadł mu z rąk. Kawałki cytrusa porozrzucane były po całym pokoju, a kilka wylądowało na moim brzuchu.

Her Second Chance I ASHTON IRWIN FANFICTION PL IWhere stories live. Discover now