Rozdział 5 - Finałowa walka

255 26 16
                                    

Już niedługo miał rozpocząć się mecz finałowy. Shiratorizawa znalazła się na ogromnej hali, gdzie było rozstawionych kilka pól z siatkami. Dla nich, na finał było przeznaczone pole numer trzy. Od razu po Aobie, nie chcąc marnować czasu, chłopcy poprosili o piłki, bidony i bluzy zostawili pod opieką menagerki, a następnie rozpoczęli rozgrzewkę.

Zawodnicy z Aoba Johsai uważnie im się przyglądali. Byli zdenerwowani. I to bardzo. 

Tendō został usadzony na ławce przez swoją kontuzję, a towarzyszyli mu trener i Nana. Dziewczyna obserwowała rozgrzewkę i starała się wyłapać w razie wypadku coś, co w późniejszym czasie mogłoby sprawiać problemy podczas gry.

- Nana-chan- mruknął Tendō, gdy Nana ziewnęła - Jesteś śpiąca?

- Troszkę. - przetarła twarz dłońmi - Ale spokojnie, zaraz będzie wszystko w porządku. Po prostu za długo spałam w autokarze.

Czerwonowłosy niepewnie położył jej dłoń na ramieniu i popchnął w swoją stronę, by oparła się o niego. Zrobiła to bez żadnego ale. To sprawiło, że Shirabu zalała fala zazdrości. Zaczął coraz lepiej wystawiać i ciągle spoglądał, czy menagerka patrzy.

Obserwowała go. Bardzo uważnie. Wiedziała, że to go motywuje. Na chwilę obecną chciała zrobić wszystko, by mieli motywacje do wygrania. Nawet jeśli musiałaby wykupić jedzenie ze wszystkich lokali z Tokio.

***

Zawodnicy Aoba Johsai weszli na salę. Od razu powitały ich radosne okrzyki, tyle osób z liceum, ile mogło przyjść, przyszło dopingować drużynę. Ale było ich mniej niż zazwyczaj. Wiele fanek Oikawy przestało dopingować grupę, w chwili, gdy ten z niej zniknął, ale były też takie, które wytrwale, na dobre i na złe były z siatkarzami.

Ale większą część trybun zajęli uczniowie oraz kibice Shiratorizawy, która jak zwykle, miała ich imponującą liczbę. Bębny, cheerleaderki oraz głośne skandowanie "SHIIIIRATORIZAWA" było słyszalne nawet z zewnątrz.

Seijoh wmaszerowało na salę. Rozejrzeli się dyskretnie, nigdzie nie było jeszcze ani jednego zawodnika z przeciwnej drużyny.

Iwaizumi odetchnął, w jego ślad poszli obaj trzecioklasiści. W tym samym momencie, w którym Aoba Johsai sądziło, że jest mentalnie gotowe, drzwi po przeciwnej stronie rozwarły się i weszła Shiratorizawa.

Równo krok w krok z Wakatoshim Ushijimą szedł Oikawa, w biało-fioletowej bluzie, spod której wystawała koszulka z numerem dwa.

Najpierw rozgrzewka. Zaczynało Seijoh.

Yahaba ustawił się pod siatką, wszyscy po kolei podbiegali i atakowali, ale mieli świadomość, że nie tyle co są obserwowani, co to obserwowanie przez byłego kapitana, który w myślach zapewne oceniał ich obecny ich poziom, wywiera na nich pewnego rodzaju presję.

Gdy skończyli, przyszedł czas na rozgrzewkę Shiratorizawy.

I nagle jakby coś pękło.

Gracze Seijoh starali się nie zwracać uwagi na to, że zaraz zagrają ze swoim poprzednim kapitanem. Żaden z zawodników nie rozmawiał z nim od czasu, gdy opuścił liceum, przenosząc się do Orłów.

Ale każda wystawa, która szła od Oikawy do atakującego i każdy atak, każde ścięcie.

Było perfekcyjne.

Prezentowali jeszcze wyższy poziom niż zazwyczaj. Byli jeszcze bardziej groźni. I było widać, że czują się doskonale.

Iwaizumi i Ushijima zbliżyli się do siebie.

Po Dwóch Stronach Siatki | HaikyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz