Dziś jest poniedziałek. Czyli pierwszy dzień w nowej pracy. Podekscytowana zadzwoniłam do Marinette by opowiedzieć jej wszystko i żeby pomogła mi ze strojem. Jest w tym ekspertką.
- W takim razie powinnaś się ubrać w jakiś strój służbowy ale seksowny. - Przymrużyła oczy lustrując mnie wzrokiem.
- Seksowny? Ja tam idę pracować a nie podrywać mojego szefa! - Skarciłam ją.
- No wiem ale uratowałaś mu życie! To musi być przeznaczenie. A jak będziecie juz razem to może da ci parę zniżek - Mrugnęła do mnie okiem.
- Nic z tego. On mi się nawet nie podoba - Powiedziałam wyciągając z szafy elegancką koszule. - A tak wracając do tematu ubrań i pracy to on mi nawet nie powiedział jaką odegram rolę w tej firmie. Nawet nie wiem jak się ubrać!
- Spokojnie - Machnęła ręką. - Załuż ta koszule i jakaś elegancką spódnice.
- Okej - Westchnęłam nie widząc lepszego pomysłu.
Godzinę później byłam gotowa do wyjścia. Włosy miałam spięte w wysokiego kuca a na twarzy lekki makijaż.
- Czuje się jakbym szła na randkę. - Wyznałam brunetce wsiadając do auta.- A ja się czuje jakbym była twoją matką. - Zaczęła w nawigacji wpisywać adres firmy. - Damy rade Marnie.
- Oczywiście w rekompensacie za pomoc liczę na pełno sprawo zdanie z całego dnia.- Uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie martw się, opowiem Ci wszystko od A do Z.
W końcu Marinette zaparkowała auto w wolnym miejscu.
- Gotowa? - Spytała ciągle trzymając obie ręce na kierownicy i patrząc przed siebie.- Tak - Powiedziałam po czym wyszłam z auta.
Ruszyłam w kierunku ogromnego budynku. Weszłam po ogromnych schodach i kiedy tylko wielkie szklane drzwi automatycznie się rozsunęły, ujrzałam niską blondynkę za ladą.
- Dzień dobry - Podeszłam do recepcjonistki.
- No hej - Odpowiedziała mocno mlaskając przy żuciu gumy.- Jest pan Alec Mattew? - Spytałam ignorując jej irytujący ton głosu.
- A jesteś umówiona? - Przepraszam czy ja jej mówiłam że jesteśmy na ty? Szybka jest.
- Nie jestem, ale...
- To co się wpierdalasz jak ludzie pracują?
Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.
- Rose! - Usłyszałam znajomy głos na co momentalnie się rozluźniłam. Przysięgam ze jeszcze chwila a ta dziewczyna prawdopodobnie dostała by w twarz.
- O Alec! - Pisnęła po czym wyprostowała się i poprawiła swoje dwie wielkie piłki. - Mówiłam jej ze musi się umówić ale ona nie słucha! - Oburzyła się.
- Bo ona przyszła tu w sprawie pracy. - Wytłumaczył jej za co byłam mu wdzięczna bo osobiście nie mam już do niej sił.
Dziewczyna przeskanowała mnie wzrokiem.
- Ona? Przecież ona nawet nie ma gustu! Widziałeś jak się ubiera? Chyba ubrania kupuje na jakichś targach na promocji!Przewróciłam oczami. Niech gnije w piekle.
- Rose! Koniec - Blondyn stanął w mojej obronie. - Ona uratowała mi życie.- Ah tak? - Dziewczyna udała zaskoczoną. - To co ona tu robi, co? Teraz każdą sukę która uratuje ci dupe będziesz brał pod swoje skrzydła?
- Dosyć! - Był na granicy wytrzymałości. Zresztą nie tylko on. Ja aż kipiałam. Nie dam się jej obrażać.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić - Wypomniałam jej. - Nie jesteś tu panią wszystkiego! I na następny raz radze ci być milsza i nie przeklinać czy klientach. - Uśmiechnęłam się. Wiem ze jestem na wygranej pozycji ponieważ wypomniałam jej to przy szefie.
- Rosie! Gdy wytłumaczę Marnie jej zadania, przyjdę i poważnie sobie pogadamy. -Pogroził jej palcem.
CZYTASZ
My Heroine
Fanfiction- Marnie Watson. Czy nie chciałabyś sprawić bym był najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i czy nie zechciałabyś zostać moją bohaterką? (...) UWAGA! KSIĄŻKA MOŻE ZAWIERAĆ WULGARYZMY JAK I SCENY 18+ W NAJGORSZYM WYPADKU MOŻESZ SKOŃCZYĆ Z PORAŻENIEM...