- A ty nie jesteś jeszcze gotowa? – mruknął 1 stycznia Syriusz wpadając do sypialni, w mieszkaniu swojej ukochanej.
Marlene leżała w łóżku przyglądając się mu badawczo. Elegancko ubrany, z ułożonymi włosami prezentował się wspaniale, jednak nie bardzo rozumiała, dlaczego wybrał właśnie taki strój.
- Zapomniałaś – zauważył wywracając oczami. – Dzisiaj ślub Narcyzy. Szykuj się!
- Wiesz, że nie zostaliśmy zaproszeni, prawda?
- Przecież w Proroku podali datę, godzinę i miejsce ceremonii, aby czarodzieje mogli przyjść na ten niesamowity ślub. To tak jakby nas zaprosili! – ściągnął z niej kołdrę. – No szykuj się!
Po tych słowach opuścił pomieszczenie trzaskając za sobą drzwiami. Blondynka niechętnie wyczołgała się z łóżka, po czym zabrała się za przeglądanie ubrań w szafie. Wybrała ciemnozieloną, rozkloszowaną sukienkę sięgającą do połowy łydki z długim rękawem z obcisłym, zapinanym mankietem. Włosy spięła w kok. Pospiesznie wykonała makijaż i chwyciwszy czarne czółenka na szerszym obcasie wpadła do salonu.
- Gotowa! – krzyknęła niezgrabnie zakładając buty.
- Zielona?
- To twój jedyny komentarz? – Marlene uniosła znacząco brew. – Postanowiłam, że chociaż wpasuję się kolorystycznie w twoją rodzinę. No wiesz, Slytherin i te sprawy – zaśmiała się cicho. – Ale i tak zakładam czarny płaszcz, więc raczej niewielu dojrzy tę piękną kreację!
- Wyglądasz przepięknie – dodał podchodząc do niej i całując ją w czoło. – Wszyscy będą mi zazdrościć takiej partnerki.
- Och, już nie mogę się doczekać tych spojrzeń! – rzuciła cicho. – Naprawdę chcesz tam iść?
Nie odpowiedział tylko podał jej płaszcz i szal. Dziewczyna ubrała się pospiesznie, po czym chwyciła chłopaka za rękę, a ten aportował ich przed budynek, w którym miała odbyć się ceremonia zaślubin. Tłumy gości wspinały się po schodach, a później do głównej sali niewielkiego pałacyku. Nikt nawet nie dostrzegł, że znienawidzony członek rodu Blacków pojawił się tam, wraz ze swoją ukochaną. Para wmieszała się w tłum, a na samej uroczystości stanęła blisko wyjścia. Mimo wszystko było to wystarczająco dobre miejsce do obserwacji.
Syriusz przyglądał się większości z pewną dozą nienawiści. Marlene raczej podejrzliwie. Wśród gości doszukała się wielu twarzy, których zdjęcia wisiały w biurze aurorów, jako podejrzanych o współpracę z Voldemortem. Aż korciło ją, aby wyjąć różdżkę i co ciekawsze postacie od razu przenieść na przesłuchanie, albo postawić przed sądem. Wiedziała, że w tamtej chwili nie była w pracy. Niemniej jednak przyjemnością też nie nazwałaby tego wyjścia, dlatego zamiast na gościach skupiła się na młodej parze.
Lucjusz Malfoy wyglądał znacznie poważniej niż za czasów szkolnych, a przynajmniej tak się jej wydawało. Blond włosy były ścięte i pozostawione w nieładzie. Szare oczy utkwione były w przyszłej żonie, jednak nie uśmiechał się. Nie było po nim w ogóle widać jakiejkolwiek radości. Właściwie, to jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Zupełnie jakby był tam jedynie ciałem.
Narcyza z kolei wyglądała na bardzo przejętą całym wydarzeniem, ale też nie tryskała radością. W jej spojrzeniu można było wyłapać panikę, niepewność, strach i ból. Zero oznak radości. Poza tym prezentowała się przepięknie. Koronkowa, biała suknia o kroju syrenki idealnie uwydatniała jej kobiece kształty, a blond loki spadały kaskadami na odsłonięte plecy. Niejeden mógłby zakochać się w niej od samego patrzenia. Szkoda tylko, że sama nie mogła zaznać tego uczucia – bycia zakochanym.
CZYTASZ
lumos ⚡ blackinnon
Fanfic❝ przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego ❞ To były bardzo mroczne czasy, jednak nawet w nich można było znaleźć odrobinę światła. A źródłem tego światła była m i ł o ś ć. uniwersum harry'ego pottera | era huncwotów 2019/2020