6 ⚡ rok 1981

150 11 53
                                    

- Powinniśmy razem zamieszkać! - oznajmił Syriusz wpadając do mieszkania ukochanej.

Dziewczyna odłożyła czytaną gazetę na bok. Skupiła spojrzenie na nim delikatnie marszcząc brwi.

- Przecież mieszkamy razem, tak jakby...

- Właśnie „tak jakby". Raz jesteśmy tutaj, raz u mnie. Chcę żebyś wprowadziła się do mieszkania mojego, i Remusa. Zamieszkaj z nami!

W pomieszczeniu zapadła długa cisza. Marlene wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Wiedziała, że prędzej czy później zamieszkają ze sobą na stałe, ale mimo tego propozycja chłopaka zaskoczyła ją bardziej, niż się spodziewała. Syriusz wpatrywał się w nią dość intensywnie, jakby to miało w jakikolwiek sposób przyśpieszyć podjęcie przez nią decyzji.

Ostatecznie rzeczywiście się zgodziła. Nie sądziła jednak, że mieszkanie z dwójką jej ulubionych facetów będzie tak inne, od jej danego życia. Początkowe dogrywanie się trójki przyjaciół było dość kłopotliwe, dla każdego z nich. Zaczęły się wojny o to, kto pierwszy rano skorzysta z łazienki, kto w danym tygodniu odpowiada za pranie, obiady czy odkurzanie. Jedzenie w błyskawicznym tempie znikało z lodówki, do czego dziewczyna nie była przygotowana.

Były jednak też pozytywne strony wspólnego mieszkania. Co wieczór siadali przed telewizorem robiąc sobie filmowe seanse. W mieszkaniu przez cały czas leciała muzyka, co sprzyjało spontanicznym tańcom podczas gotowania czy sprzątania. Wspólne posiłki też były miłą odmianą, dla każdego z nich.

Któregoś dnia, po wspólnym obiedzie, Syriusz oznajmił, że ma dla nich również deser. Wyjął z pudełka jabłecznik, który zaserwował swoim współlokatorom z porcją bitej śmietany i lodów. Marlene nie kryła swojej radości z tej drobnej niespodzianki.

- Jest pyszne - przyznała, po spróbowaniu wypieku. - Moje ulubione ciasto!

- Wiem - oznajmił z dumą posyłając ukochanej uśmiech.

- Na szóstym roku, dostałam nawet od kogoś świecę o zapachu jabłecznika. Czekała na mojej szafce nocnej, po powrocie z przerwy świątecznej. To jeden z lepszych prezentów, jaki dostałam...

- Ciekawe od kogo - mruknął Remus spoglądając znacząco na przyjaciela.

Syriusz wpychał sobie do ust kolejną, sporą, porcję ciasta do ust nie odrywając wzroku od swojej narzeczonej. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. W jego opinii zakup tego ciasta był jednym z najbardziej romantycznych gestów, na jaki było go ostatnio stać.

Z kolei dla McKinnon, to wiadomość o nadawcy dawnego prezentu była większym zaskoczeniem. Nigdy nawet by nie pomyślała, że jej ulubiona świec mogła być od Syriusza, zwłaszcza, że nic ich wtedy nie łączyło. Była szalenie ciekawa, skąd u chłopaka w ogóle pojawił się pomysł, aby sprezentować jej coś takiego i dlaczego akurat wtedy. Fakt, że znał ją tak dobrze, już wtedy, wydawał się być czymś niesamowitym. Może ich związek wcale nie był wynikiem przypadków. Bardzo chciała w to wierzyć w tamtej chwili. Odkąd w ich świecie poziom chaosu niebezpiecznie wzrósł Marlene lubiła karmić się takimi myślami niczym życiodajnym nektarem. To one sprawiały, że wieczorem zasypiała wierząc, że może być jeszcze lepiej.

Jeszcze tego samego wieczoru Black podarował jej pudełko, w którym w ozdobnym słoiczku znajdowała się świeca o takim samym zapachu, jak ta, którą dostała kilka lat wcześniej. Mimowolnie na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Podpaliła knot, a chwilę później zapach wypełnił ich sypialnię.

- Skąd wiedziałeś?

- Jestem dobrym obserwatorem - oznajmi z dumą. - W końcu, to twój ulubiony owoc.

lumos ⚡ blackinnonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz