Prolog

25.2K 523 80
                                    

Dawno mnie tutaj nie było...

Szczerze mówiąc myślałam, że wrócę szybciej do pisania, lecz natłok obowiązków ( egzaminy zawodowe, matura, itp) skutecznie mi to uniemożliwiały, więc jako, że skończyłam szkołę, pozdawałam egzaminy i maturkę, to czas powrócić.

Rozdziały będą się pojawiać, raz na tydzień lub dwa tygodnie, ale mam nadzieję, że się wam spodobają, ponieważ historię zmieniłam i poprowadziłam innym torem niż była początkowo oraz można powiedzieć, że odrobinę zmieniłam hierarchię bohaterów, wiek oraz cele.

Miłego czytania. 

9 lat wcześniej

Od kiedy tylko pamiętałam niedziela była dniem odwiedzin u  babci w jej ogromnym domu, który pamiętał jeszcze czasy sprzed wojny secesyjnej. Duży budynek, co prawda na przestrzeni lat skrupulatnie odrestaurowany i przystosowany do dzisiejszych czasów, budził podziw. Był dwupiętrowy, miał eleganckie kolumny, przestronny ganek, a biała elewacja dodawała takiego dźwięku, że można było oczami wyobraźni poczuć się jak w Tarze, gdzie Scarlett O'Hara wraz z rodziną żyje spokojnie i błogo, nawet nie myśląc o czasach, jakie później miały nadejść.

Westchnęłam rozmarzona i zapatrzyłam się w dal, oczami wyobraźni widząc osoby, które zamieszkiwały ten dom. Kobiety w strojnych sukniach, mężczyźni w elegancko skrojonych garniturach i dzieci, które bawiły się beztrosko. Wszyscy ci ludzie w mojej wyobraźni byli szczęśliwi i pełni życia, gdyby tylko wiedzieli co się stanie z ich dawnym domem za kilka lat...

-Ogarnij się- poczułam delikatne uderzenie w żebra z łokcia siostry, która siedziała na miękkiej, beżowej pufie i znudzona kolorowała jakieś kolorowanki modowe.

Otrząsnęłam się i spojrzałam zdezorientowana na siostrę.

- Znowu się gapiłaś w przestrzeń, a wiesz jak rodzice tego nie lubią - wyjaśniła nie podnosząc na mnie wzroku- A jak rodzice są źli to nie chcą kupować mi zabawek- dodała, wręcz urażonym tonem, po czym założyła czarne pasmo gęstych włosów za ucho, ukazując tym samym piękny, złoty kolczyk w kształcie serca, który dostała od rodziców na ostatnie święta.

Pokiwałam głową w pełni się z nią zgadzając  i ciesząc, że zwróciła mi uwagę za nim było za późno.

- Masz rację, przepraszam - odparłam skruszona  i wróciłam do własnej kolorowanki, która przedstawiała jakieś kwiatki w wazonie.

Babcia, w każdą niedzielę, dawała nam po obrazku do pokolorowania, byśmy się czymś zajęły, aby rodzice mogli odpocząć i nie zamartwiać się swoimi dziećmi, chociaż w jednym dniu tygodnia. Dlatego też rodzice wraz z babcią siedzieli w pięknym zimowym ogrodzie, który wykonał za życia mój dziadek, a ja wraz z siostrą lokowałyśmy się na ganku, gdzie żadni dorośli po nas nie krzyczeli, że plączemy im się pod nogami. Ganek był sporych rozmiarów i mieściła się na nim bujana huśtawka, stolik i dwa drewniane krzesła, no i oczywiście mnóstwo kwiatów porozmieszczanych w donicach. Dodatkowo specjalnie umieszczano jeszcze pufę, aby mogła wygodnie siedzieć i nie narzekać co kilka minut, że jej nie wygodnie i chce do domu.

Obie zawzięcie kolorowałyśmy przez kolejne pół godziny, póki ciszy nie przerwało pojawienie się uśmiechniętej babci.

Babcia, Maryiln MacReynolds, była niskiego wzrostu blondynką o zielonych oczach i jasnej, wręcz porcelanowej cerze. Zazwyczaj ubierała się w dobrze dopasowane i eleganckie suknie, taką też miała na sobie, lecz sporadycznie można było ją zobaczyć w ogrodniczkach i twarzy ubrudzonej ziemią. Jasne włosy spięła w niskiego koka, co dodawało jej babcinego uroku, a nie wyrachowanej damy, na którą się kreowała.

Pokochać faceta z  MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz