1. Nie twoja liga

40 2 0
                                    

Siedziałam na dużym, drewnianym krześle w jednej z bibliotecznych sal. Przycupnęłam w najdalszym rogu pomieszczenia, zaraz koło okien, gdzie dochodziło najwięcej naturalnego światła. Mimo że budynek znajdował się w centrum miasta, to wewnątrz panowała absolutna cisza, przez którą zapominało się o wszechobecnym pędzie i zgielku. Lubiłam tam przychodzić co jakiś czas, szczególnie gdy któryś ze szkolnych przedmiotów wymagał ode mnie więcej uwagi - w tym wypadku wybór padł na chemię, do której nie pałałam zbytnią sympatią. Rozmyślając nad rozwiązaniem kolejnego równania reakcji, agresywnie przygryzałam końcówkę ołówka. Ślęczałam nad zadaniami już drugą godzinę i powoli traciłam cierpliwość do tych wszystkich pierwiastków, ich mas molowych i cholera wie czego jeszcze. Moja chęć do dalszej nauki została ostatecznie zażegnana wraz z pojawieniem się w pomieszczeniu ogromnej czarnej muchy, która nie przestawała bzyczeć mi tuż przy uchu.

- Kurwa! - syknęłam odganiając tłustego owada po raz setny.

Chyba powiedziałam to nieco głośniej niż zamierzałam, bo parę ciekawskich głów obróciło się w moją stronę, a siwowłosa bibliotekarka posłała mi karcące spojrzenie. Poczułam falę zażenowania i nie tracąc czasu, pospiesznie udałam się do wyjścia. I tak planowałam skończyć na dziś z nauką.

Opuściwszy mury wiekowego budynku, skręciłam w Lester Street i skierowałam się w stronę Seventh Heaven - ostatnimi czasy jednej z moich ulubionych kawiarni. Przyczyną tego, oczywiście oprócz ich pysznego latte, był wystrój - pastelowe ściany, skórzane kanapy z tysiącem mięciutkich poduszek i kryształowe żyrandole, doskonale spełniały moje wymagania estetyczne. Spędzałam w tej
niebiańskiej atmosferze prawie każde sobotnie popołudnie, więc i tym razem nie zamierzałam odstąpić od tradycji. Chwyciłam za telefon i napisałam szybko wiadomość do mojej przyjaciółki Jean. Mam to szczęście, że dziewczyna mieszka w ścisłym centrum, więc nie więcej niż dziesięć minut później obie stałyśmy przed drzwiami kawiarni.

Wygrzebałyśmy drobniaki z kieszeni i o dziwo udało nam się uzbierać na duże waniliowe latte. Zaraz po wejściu do środka walnęłam się na skórzaną kanapę, stojącą pod ścianą i głośno westchnęłam.

- To kto idzie zamówić? - zapytałam z błagalnym wyrazem twarzy.

   Moja przyjaciółka obdarzyła mnie spojrzeniem mówiącym „robię to ostatni raz leniwa kupo gówna" i ruszyła w stronę baru. Odprowadziłam ją wzrokiem, układając się wygodniej na kanapie. Korzystając z wolnej chwili, zaczęłam rozmyślać nad sposobem uwiedzenia Alexa. Wiedziałam o nim dość sporo i właśnie te informacje były kluczowe dla powodzenia całej misji - miał siedemnaście lat, dwóch młodszych braci, uwielbiał grać w Fifę, jego ulubiony kolor to niebieski, a ulubione jedzenie to burger z podwójną porcją sera i prażonej cebulki. I mogłabym kontynuować tę wyliczankę jeszcze przez dobrą godzinę, gdyby mojej uwagi nie zwrócili dwaj klienci, którzy właśnie przekroczyli próg kawiarni.

   Moje serce stanęło, gdy jednym z nich okazał się być Alex Woods. Jak zwykle włosy miał pozostawione w nieładzie, jeansy opinały jego szczupłe i długie nogi, a twarz promieniała od uśmiechu. Zaraz obok stał Vincent Hale, jeden z typów spod ciemnej gwiazdy, z którym lepiej się nie zadawać, a jednocześnie najlepszy przyjaciel Alexandra. Jakoś tak wyszło, że ta dwójka jest nierozłączna od siódmej klasy. Są jak spojeni klejem - razem chodzą na imprezy, razem siedzą na przerwach i razem pakują się w kłopoty. Nieraz zdarzały im się problemy z prawem, jednak dzięki temu, że tata Alexa jest policjantem, tej dwójce zawsze udaje się wymigać od kary.

   Nigdy nie potrafiłam rozgryźć, dlaczego Alex i Vince ze sobą trzymają. Jest między nimi przecież tyle różnic - Hale to zwykły chuligan z wiecznie wkurzoną miną i lekceważącą postawą wobec każdej dziedziny życia. Jednak wbrew stereotypowi szkolnego łobuza-nieuka, trzeba mu przyznać, że jest naprawdę dobry z matematyki, która z kolei jest odwiecznym kompleksem Woods'a. Jak mówiłam - kompletne przeciwieństwa. Alex to zupełnie inna bajka - mimo, że może wyglądać na groźnego, to jest bardzo przyjazny. Zawsze chce pomóc i należy do szkolnego samorządu, gdzie pełni funkcję zastępcy Kimberly. Jest dobrym i uczciwym chłopakiem, mimo że czasem zdarzy mu się coś przeskrobać.

|ORDER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz