Ja, on, urokliwy bar w centrum miasta - to miał być wieczór idealny.
Rozejrzałam się po sali. Alex siedział w rogu, przeglądając menu. Mimo że znajdował się w mało oświetlonej części baru, to od razu go rozpoznałam. Piwne oczy spoglądały spod ciemnych brwi na kartę dań, a niesforna grzywka, jak zwykle, opadała mu na czoło. Czarna koszulka eksponowała jego doskonale wyrzeźbione mięśnie, które były zapewne wynikiem wielu godzin spędzonych na siłowni.
Wzięłam głęboki wdech, czując, że bicie mojego serca staje się nienaturalnie szybkie. Poprawiłam włosy i ruszyłam na chwiejnych nogach w stronę jego stolika. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja poczułam, jak wielki rumieniec oblewa moją twarz. Z początku nerwowo przygryzałam wargę, próbując cokolwiek z siebie wydusić. Po chwili jednak, przyzwyczaiłam się do bliskości chłopaka i zdobyłam na wypowiedzenie tych dwóch słów:
- Co podać?Zapomniałam dodać, że w tej historii jestem tylko kelnerką. Póki co.
- Czekam na kogoś, więc mogłabyś dać mi jeszcze chwilę? - rzucił Alex, spoglądając na mnie swoimi błyszczącymi oczami.
- Okay - było jednym, co dałam radę wybełkotać, oczarowana moim rozmówcą.Odeszłam od stolika z rozmarzonym wyrazem twarzy. Pospiesznie udałam się do toalety dla personelu, by doprowadzić się do porządku.
Po upewnieniu się, że w pomieszczeniu znajduję się tylko ja, rozpoczęłam taniec zwycięstwa.
- Rozmawiałam z nim! - pisnęłam sama do siebie, nie mogąc powstrzymać ekscytacji.
Poprawiłam szybko makijaż, upewniając się, że nie widać już moich rumieńców. Wyjrzałam zza drzwi toalety, żeby zbadać sytuację, a moim oczom ukazała się Kimberly, która zajęła - jeszcze przed chwilą puste miejsce na krześle, dokładnie naprzeciwko mojego obiektu westchnień. Bawiła się kosmykiem włosów, a jej wzrok utkwiony był w Alexie.
- No jasne - prychnęłam pod nosem. Kimberly to jego była dziewczyna, z którą rozstał się w tym miesiącu już chyba siedem razy. Zupełnie nie wiem, co taki dobry chłopak widzi w tym pustaku. Dzień w dzień widzę ją biegającą po szkolnych korytarzach, zawsze otoczona grupką równie inteligentych przyjaciółek i chłopaków śliniących się na jej widok. Poza tym, jest największą plotkarą, jaką widziałam - a wiem co mówię, bo do baru przychodzi wiele osób z naszego liceum i w obgadywaniu nikt nie dorównuje tej jędzy. Niestety Kimberly nie można było odmówić urody. Obok jej zadbanych blond loków, pełnych ust i ogromnych oczu nie dało się przejść obojętnie. To jedna z najpopularniejszych dziewczyn w szkole i do tego przewodnicząca, więc nie trudno się domyślić, że owinęła sobie wszystkich wokół palca.Stałam, oparta o drzwi toalety wpatrując się w Kimberly i Alexa, pożerających sobie nawzajem twarze. Czyli do siebie wrócili. W jednym momencie cały entuzjazm mnie opuścił. Zdałam sobie sprawę, jak żałosna jest moja pozycja. Poprawiłam swój fartuszek i ze zrezygnowaniem wymalowanym na twarzy, przystąpiłam do wycierania stolików.
Był piątkowy wieczór, więc nie trudno się domyślić, że ludzi przyszło mnóstwo. Lokal pękał w szwach, a ja biegałam od jednego klienta do drugiego, to zbierając, to roznosząc zamówienia. Ten wieczorny rozruch sprawił, że na chwile zapomniałam o dzisiejszym spektakularnym niepowodzeniu.
Przypomniałam sobie o nim dopiero koło dwudziestej drugiej, gdy zobaczyłam, jak Alex w towarzystwie swojej dziewczyny opuszcza bar. Rzuciłam w ich stronę ostatnie spojrzenie, a mój wzrok zatrzymał się na ręce chłopaka, która spoczęła na plecach Kimberly. Moim zdaniem zdecydowanie za nisko.- Zamierzasz wytrzeć w tym stoliku dziurę? - zapytał zaczepnie José, mój współpracownik. Dopiero wtedy zorientowałam się, że trochę zbyt długo szoruję drewniany blat. - W kogo się tak wgapiasz? - dodał, spoglądając na mnie swoimi wiecznie rozbawionymi oczami.
Ten czarnowłosy chłopak miał w sobie nieskończone pokłady entuzjazmu i nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam go smutnego. Może to przez jego hiszpańskie korzenie? Wszędzie go było pełno, a jego śmiech roznosił się w każdym zakątku baru, tworząc rodzinną atmosferę. Wszyscy lubiliśmy jego towarzystwo.
- Alex - odparłam, uśmiechając się gorzko. To imię wystarczyło, by José zrozumiał.
- Widziałem - chłopak przybrał współczujący wyraz twarzy. Zaraz jednak powrócił mu uśmiech, a w moich uszach rozbrzmiał melodyjny dźwięk jego głosu. - Musisz wziąć sprawy w swoje ręce, Harvey. Zakręć się wokół Alexa, to nie będziesz musiała znosić widoku ich dwójki razem. Ja z resztą też byłbym wdzięczny, gdybym nie musiał co piątek oglądać tego festiwalu wymieniania się śliną.
Zaśmiałam się na te słowa. Z jednej strony wiedziałam, że José ma rację - marzenie, że pewnego dnia mój obiekt westchnień podejdzie do mnie i zagada z własnej, nieprzymuszonej woli było raczej niemożliwe do spełnienia. Z drugiej strony wizja mnie podrywającej Alexa też raczej nie przypadła mi do gustu. Nie miałam przecież ani doświadczenia, ani predyspozycji do takich przedsięwzięć. I chociaż w mojej głowie trwała ostra dyskusja na temat zdobycia zainteresowania Alexandra Woods'a, to moją jedyną odpowiedzią na radę José było wzruszenie ramion.
Do domu dotarłam grubo po północy, bo tego dnia musiałam odrobić zmianę mojej koleżanki Jazz. Po tylu godzinach pracy najbardziej doskwierał mi ból nóg. Ile bym dała w tamtej chwili za porządny masaż... Zmęczona, rzuciłam się na łóżko i wydałam z siebie przeciągły jęk niezadowolenia. Ten dzień miał być świetny, a okazał się porażką. Postanowiłam wziąć prysznic i niezwłocznie udać się spać, zakańczając tym samym pechową passę.
Weszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie. Splątane, brązowe włosy sterczały mi we wszystkich kierunkach. Zmęczone oczy przyozdobione były ogromnymi worami, a rozmazany tusz do rzęs tylko pogarszał sprawę. Westchnęłam, gdy na swojej koszuli dostrzegłam plamę z ketchupu. Czy ja kiedyś przestanę brudzić każde ubranie, jakie tylko założę?
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, żeby zmyć całe rozczarowanie dzisiejszego dnia, a przy okazji pozbyć się zapachu smażonego jedzenia. Kilka minut później leżałam już pod ciepłą kołdrą, myśląc nad tym co stało się dzisiaj. Na wspomnienie mojej rozmowy z Alexem na twarz od razu wkradł mi się uśmiech. Jednak mina mi zrzedła, gdy tylko przypomniałam sobie jak Kimberly zasysała jego twarz.
- To bez sensu - przyznałam sama przed sobą. Echo tego zdania rozeszło się po całym pokoju, wracając do mojej głowy ze zdwojoną siłą. Dobrze wiedziałam, że nie mam szans z przewodniczącą. Może i była idiotką, ale nikt nie mógł się oprzeć jej wielkim, brązowym oczom, trzepoczącym rzęsom i wysportowanej sylwetce. Fakty były takie, że do niej śliniła się cała szkoła, a do mnie... cóż, no może ten Adam z kółka szachowego.
Żeby nie było, nie uważam siebie za brzydką. To znaczy, nie mam jakiegoś szerokiego grona adoratorów, ale nie przeszkadza mi to specjalnie. Nie jestem typem dziewczyny, która lubi być w centrum uwagi. Pasuje mi, tak jak jest teraz, to znaczy mam swoją paczkę przyjaciół, a oprócz tego jestem raczej niezauważalna. Ludzie ze szkoły, którzy przychodzą do baru, w większości nie wiedzą nawet, że chodzimy do jednego liceum.
I niestety Alex zalicza się do tej grupy.
Wiedziałam, że muszę coś zmienić, jeśli chcę zwrócić na siebie jego uwagę albo chociaż uświadomić go o moim istnieniu. Tylko jak?
Z tą myślą krzątającą się po głowie, zasnęłam.

CZYTASZ
|ORDER|
RomanceJak zdobyć sympatię swojego obiektu westchnień? Jak odciągnąć od niego przewodniczącą szkoły? A co najważniejsze, co zrobić, by zostać przez niego zauważoną? Siedemnastoletnia Emily Harvey - przeciętna dziewczyna o nieprzeciętnych umiejętnościach pa...