Pain

835 96 69
                                    

''No to gdzie najpierw idziemy?'' Zapytała Hanji, mając nadzieję że wyciągnie ze mnie jakąś odpowiedz. Niestety jestem osobą która nie mówi zbyt wiele. W każdym razie od momentu w którym rozstałem się z Erenem.

Ten ból tkwi zbyt głęboko...

''Ja byłbym za tym żeby najpierw coś zjeść.'' Powiedział Erwin.

O tak... super... żarcie... eh...

Czy już mówiłem że chcę wrócić do domu?

'Będzie fajnie' Przypomniałem sobie słowa przyjaciela, przy których głośno westchnąłem.

Więc po chwili poszliśmy w jakimś nieznanym kierunku, aby poszukać czegoś 'jadalnego'.

Nagle brązowowłosa zatrzymała się, odwracając się do nas. Z trwogą spojrzała na Erwina i do tego wydawała się jakaś... poddenerwowana?

Co tam jest?

Ej też chcę to coś zobaczyć?!

Próbowałem podpatrzeć co znajduje się z przodu niestety nieudolnie, ponieważ w tym momencie Hanji praktycznie rzuciła mi się na szyję. Wtedy Smith chwycił mnie za ramię.

''Lepiej pójdziemy gdzieś indziej!'' Powiedział ochoczo i zaczął ciągnąć mnie w przeciwnym kierunku.

''Po pierwsze co tam było? A po drugie umiem przecież chodzić sam!'' Powiedziałem wyrywając moją dłoń z uścisku blondyna.

Hanji w końcu również mnie puściła. ''Ach... wiesz była tam taka jedna wielka żmija... ha ha...''

Kłamiesz...

Dlaczego mnie okłamuje? Czy naprawdę jestem tak bardzo bezwartościowy, że można bawić się moimi uczuciami? Tak jakbym nie był czymś żywym?

Kolejne metry przeszliśmy w totalnej ciszy.

W końcu zadecydowaliśmy, że zjemy tylko ciastko i wypijemy kawę. Gdy zjedliśmy nasze porcje, postanowiliśmy ruszyć w dalszą drogę. Spacerowaliśmy i zatrzymywaliśmy się przy stoiskach które przykuły naszą uwagę. Ogólnie można było kupić różnorodne ozdoby, świecące światełka i domowe wypieki, same pierdoły. Nic porządnego. Z minuty na minutę zacząłem tęsknić za swoim ciepłym wyrkiem.

''Proszę!'' Erwin podstawił mi pod nos parujący kubek z gorącą czarną herbatą, którego wziąłem do rąk.

''Do jasnej cholery przecież to nie może się tak dłużej ciągnąć!'' Westchnęła Hanji, która szła obok mnie, taksując moją postawę od stóp do głów. ''Jesteś całkowicie wychudzony i na pewno z twoim samopoczuciem też nie jest za dobrze.'' Dokończyła zdanie spoglądając na mnie żałośnie.

To niech mi do kurna nędzy wytłumaczy jak jak mam się do diabła czuć dobrze?! Bo przecież... bo przecież... musiałem znosić to okropne cierpienie, tracąc w jednej chwili najukochańszą osobę na świecie!

'Przecież to nie może się tak dłużej ciągnąć!' Nagle słowa Erena powiły się w mojej głowie. 'Przecież musiało to kiedyś nadejść'

Moje ciało nagle zaczęło się trząść.

Przestań!

Te słowa w mojej głowie...

KONIEC!

'Tak będzie dla nas lepiej'

STOP!

NIE CHCĘ TEGO!

''L-levi? Wszystko w porządku?'' Usłyszałem cichy szept brązowowłosej.

Byłem już bliski łez i czułem się tak, jakbym miał się rozpaść na drobne kawałeczki w ciągu kilku najbliższych sekund. Moje nogi się pode mną ugięły, a przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Nagle poczułem coś ciepłego, ramiona które objęły moje ciało. Otworzyłem lekko oczy i zobaczyłem Erwina.

''Jesteśmy przy tobie. Nie zapominaj o nas.'' Wyszeptał, a jego słowa przyprawiły mnie o gęsią skórkę.

''D-dziękuję.''

Gdy już zdołałem uspokoi swoje emocje, usiedliśmy na ławce obok nieczynnej w zimie fontanny. Wpatrywaliśmy się w ogromną choinkę, która stała przed nami, obserwując jej kontury. Dopijając moją herbatę, przez chwilę nawet cieszyłem się tym momentem.

Lekko opuściłem głowę uspokajając swoje ciało.

''Podoba ci się?''

Moje serce zatrzymało się na chwilę zapominając o jednym odbiciu.

Ten głos... to przecież...

Od razu uniosłem głowę w górę.

To naprawdę...

Eren.

Zanim podniosłem wyżej swój wzrok, znów przede mną pojawiła się Hanji.

''Powinniśmy już iść.'' Okularnica chciała chwycić mnie za rękę, ale ja odtrąciłem jej dłoń.

Delikatnie wstałem.

''Przepuść mnie.'' Wymamrotałem odsuwając ja od siebie.

''To nie jest dobry pomysł!'' Zawołał Erwin.

Ale mnie, już nie obchodziło to co do mnie mówili. Tam, gdzieś z przodu, tam gdzieś jest Eren...

Mój Eren...

Kiedy w końcu dwójka moich natarczywych przyjaciół odsunęła się ode mnie, zobaczyłem go...

Moje serce zamarło i z impetem upadło w dół, jak ciężki kamień w wodę.

On nie był sam.

''Kocham cię Eren''

C-CO?

Moje oczy rozszerzyły się i wypełniły łzami.

Spojrzałem w dół, aby zignorować to co przed chwilą zobaczyłem, wiedziałem że teraz moja mordęga znów zacznie się od początku...

Moje nogi znów zrobiły się jak z waty, czułem że już dłużej nie ustoję. Moje serce zaczęło bić szybciej, a z oczu zaczęła wypływać łza za łzą.

Dłonią przykryłem swoje usta, by nie zacząć histerycznie krzyczeć.

''Levi to nie tak jak...'' Erwin chciał położyć rękę na moim ramieniu, ale ją odepchnąłem.

''Zostaw mnie!'' Syknąłem zdruzgotany.

Już dłużej tego nie wytrzymam.

Od razu podbiegam do Erena. Moje serce bije w nienormalnym tempie , najchętniej chciałbym się zabić.

''CO TO MA ZNACZYĆ!'' Zaczynam się wydzierać.

Eren i jego towarzysz, od razu odwrócili się w moją stronę, z przerażeniem wpatrując się we mnie. 

''L-levi?'' Powiedzieli obydwaj jednocześnie.

''CZY TO ON BYŁ TEGO POWODEM?!'' Krzyknąłem nie powstrzymując swojej agresji w głosie.

''O czym ty mówisz?'' Powiedział zszokowany Eren.

''TO ARMIN JEST TYM POWODEM DLA KTÓREGO ZAKOŃCZYŁEŚ NASZ ZWIĄZEK?!''

Wskazałem na blondyna nie potrafiąc powstrzymać łkania.

''Proszę Levi, uspokój się. Ludzie patrzą.'' Powiedział Armin.

''GÓWNO MNIE TO OBCHODZI!'' Mój głos stawał się coraz to głośniejszy.

Powoli osunąłem się na ziemię, moje serce pękło na pół, a wszystkie wspomnienia wróciły jak pieprzony odruch wymiotny...

The Truth Untold ᴱᴿᴱᴿᴵ ˢʰᵒʳᵗ ˢᵗᵒʳʸOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz