Kiedy Maja wstała następnego dnia, już od rana czekały na nią nowe obowiązki. Dziewczyna jednak bardzo się cieszyła i od razu ubrała się. Pobiegła do stajenki w której stał koń i... świnka! Tak, świnka dziadka. Miała już swoje lata, a klaczka która miała na imię Armania szybko zaprzyjaźniła się z nią. Ani świnka ani klacz nie czuły się samotne. Maja nakarmiła świnkę i wyczyściła boks konia. Wyszczotkowała klacz i założyła jej kantar. Wyprowadziła Armanię na małe pastwisko i pobiegła obudzić rodziców.
Następnego dnia
Maja migiem podniosła się z łóżka i przypomniała sobie, że dawno nie pisała nic w swoim dzienniku. Więc zapisała:
Mój koń jest super! Dzisiaj jadę do sklepu jeździeckiego!
Faktycznie dzisiaj Maja jechała do sklepu jeździeckiego. Oporządziła konia i razem z rodzicami pojechała do sklepu. Kiedy byli na miejscu Maja była zachwycona! Armania była karym koniem więc wszystkie czapraki do niej pasowały. Bo przecież do czarnego pasuje wszystko! Wybrała sobie bordowy czaprak i ochraniacze. Pani ze sklepu powiedziała że najlepiej jest dobrać wszystko do konia, więc zaproponowała że pojedzie z nimi i wszystko dopasuje. Oczywiście moi rodzice się zgodzili. Pani zadzwoniła po drugą sprzedawczynię i wyszła z nami ze sklepu. W domu Maja wyprowadziła Armanię i pani dopasowywała siodło. Najlepiej pasowało czarne siodło. Dziewczyna od razu wybrała strzemiona, puśliska i popręg. Do kompletu wybrała również ogłowie, wędzidło wodze itp. Rodzice zapłacili a Maja cieszyła się niezmiernie.