prolog.

19 2 1
                                    

pięć lat minęło niczym jedna noc

Cztery pikowane miękkim materiałem ściany, które co dzień wydawały się bardziej razić oczy bielą, niż poprzedniego dnia. Twarde łóżko z metalową ramą coraz bardziej wbijającą się w kark. Były jeszcze drzwi, to one napawały ją najgorszą niepewnością, żelazne, obite szarą skórą drzwi bez klamek. Niby niczym nie wyróżniająca się izolatka - ot, co! A w środku tego z pozoru nie skomplikowanego i rygorystycznego pomieszczenia była młoda, drobna brunetka. Siedząc w rogu pokoju wtuliła swoją czuprynę w miękką tkaninę, obijającą mury jasnego piekła.

Jej głowy nie zaprzątały żadne myśli, już nie obmyślała kolejnego, zapewne nieudanego planu ucieczki z placówki. Nie nuciła melodyjek, wymyślonych przez samą siebie ani nie liczyła pęknięć na suficie. Po zmianie sali w szpitalu zmieniła się również ona - nikt po pierwszej próbie samobójczej nie pozostaje taki, jaki był przedtem. Chciała skarcić się w myślach za choćby myśl o wyrwaniu tego pręta z łóżka ale nie mogła, wiedziała w głębi siebie, że powinna to zrobić, jeśli nie to on będzie po prostu zmartwiony jej ciągłą egzystencją. Ale co może zrobić marna nastolatka z depresją? Nic. Taka jest bolesna prawda, kiedyś choćby w najmniejszym stopniu chciałaby powstrzymać jego działalność ale teraz jak codziennie od czterech lat obserwuje czujnie małą, wyrytą czymś ostrym literę Z na podłodze, już nic innego nie potrafi zrobić. Czy aby na pewno? Od pewnego czasu jakieś uczucie powoli zaczynało żarzyć się malutkim płomyczkiem. Jakby lampa z zepsutą żarówką, która niespodziewanie zaczynała migotać bladym, żółtym światłem. Ona nie chciała tak żyć. Wiedziała, że powinna odezwać się do kogoś, powiedzieć, co on jej zrobił, jej i innym. Nie mogła tego ukrywać i dobrze o tym wiedziała ale co zrobić, kiedy psychika tak naprawdę jest za słaba na to, co ona przeżyła? Nagle jakby jednym podmuchem wiatru, którego gwizd słyszalny był przez nieszczelne ściany szpitala psychiatrycznego umysł osiemnastolatki zapełnił się odpowiedziami na wszystkie pytania dotyczące jego, tego co jej zrobił... Nie mogła tak dalej żyć, nie z myślą, że on dalej krzywdzi niewinne dzieci, nastolatków, dorosłych. Nie z myślą, że jego armia cały czas się powiększa. Jednakże co ona mogłaby zrobić, aby ktokolwiek zwrócił na nią uwagę? Pielęgniarka przynosząca jej posiłki i lekarstwa miała ją szczerze gdzieś, na kilometr pałała od niej nienawiść do każdej żyjącej istoty. Przez chwilę straciła nadzieję, która powróciła do niej po tylu latach. Po tym krótkim zwątpieniu w swoje możliwości, pojawiło się światełko w tunelu. Co dwa tygodnie przychodził do niej pewien młody lekarz, siedział dokładnie przez godzinę i obserwował ją, notował i posyłał uśmiechy. Był jej jedyną opcją wyjścia z tej sytuacji. Musiała spróbować - była pewna, że gdy zmieni swoje zachowanie on przybędzie tu natychmiast i znów zacznie badać, notować swoje spostrzeżenia. Parę minut później całą jej salę, jak i korytarz wypełnił odbijający się echem agonalny krzyk młodej dziewczyny. Nie obchodziło ją kompletnie nic, krzyczała zdzierając sobie gardło jednak ten ból był bólem zwycięstwa. Po chwili dołączyli do niej inni pacjenci, którzy jakby zrozumieli, że czas na bunt nadszedł dołączyli do jej rozpaczliwych jęków. 

Niedługo potem pomiędzy zawodzeniem mieszkańców czubkolandii zaczęły roznosić się odgłosy kroków i rozmów. Cała placówka została postawiona na nogi raz dwa. W duchu podziękowała swoim sąsiadom z piętra i w końcu zrozumiała, dlaczego akurat obok tych izolatek ją umieścili. W końcu wariaci powinni trzymać się razem.

《ZAWIESZONA》krzyk  w ciszy szeptem przeplatany; perfectbitchdarlingWhere stories live. Discover now