rozdział dziesiąty

260 48 7
                                    

  Nogi Johnnego niespodziewanie odmówiły posłuszeństwa, przez co usiadł na podłodze, nadal nie odrywając wzroku od obrazu i tej tajemniczej postaci, przyprawiającej go o ciarki na plecach. Zupełnie nie spodziewał się, że młody chłopak, wyglądający na spokojną i całkowicie zwyczajną osobę, ma tak rozbudowaną wyobraźnię oraz nie odczuwa strachu przed przelaniem własnych myśli i widm przez nie wytworzonych na płótno. To kruche ciało, cichy głos i uciekające w bok spojrzenie na samo wspomnienie zawstydzających rzeczy kryje w sobie ogromny potencjał.

  Johnny chciał pytać o wiele. Co skłoniło Tena do stworzenia tego przyjemnie zatrważającego dzieła? Kim jest osoba zajmująca na nim najwięcej przestrzeni? Jakie znaczenie mają dla niego słoneczniki? Dlaczego przelał najciemniejsze kolory? I przede wszystkim — czy Johnny ma zostać jego osobistą oraz jedyną maskotką, która będzie miała za zadanie odstraszać wszelakie złe mary nocne, gdyż jakaś część niego uważała, iż namalowanie właśnie takiego obrazu może mieć również podłoże psychologiczne.

  Nagle pragnienie posiadania umiejętności czytania w ludzkich myślach urosło w swej sile. Tylko co by było, gdyby naprawdę ją miał, zaś Ten, niczym w pewnym znanym filmie, jako jedyny nieświadomie blokowałby wejście do własnych wytworów umysłu? Frustrujące.

  Młody sąsiad od odkrycia obrazu nie odstępował go na krok i nieustannie przesuwał palcami po powierzchni. Patrzył na niego niczym na największą miłość swojego życia. Zupełnie jakby jeszcze chwilę temu nie przybiegł do Johnnego i nie porwał go bez pozwolenia, będąc całkowicie mokrym. Mężczyzna postanowił jednak nie pytać, tylko po prostu delektować się upływającym czasem i przyjemną ciszą, a także obserwować szeroki uśmiech i rozigrane ogniki w oczach.

  Wtem znieruchomiał, zaś po jego ciele przebiegł dziwnie znajomy dreszcz. Przeniósł szeroko otwarte oczy na chłopaka, by świadomość pewnego bardzo ważnego faktu, który nie powinien w ogóle mieć pozwolenia na zniknięcie w odmętach myśli, uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Johnny zorientował się, iż pochłonięty własnym światem Ten jest bardzo podobny do pewnej osoby, jednak już nie potrafił sobie przypomnieć żadnej rzeczy z nią związanej. Wiedział tylko tyle, iż zostawiła ona w jego domu piękne kwiatowe obrazy.

  Znów zerknął na sztalugę z dziełem i poczuł dziwne uczucie nostalgii, zupełnie jakby już gdzieś widział coś podobnego. Przyłożył dłoń do czoła, mrugając raz po raz w dezorientacji.

  Ten w końcu odrywa palce od powierzchni pokrytego farbą płótna i kieruje spojrzenie na siedzącego na podłodze Johnnego, z którego głowy natychmiast ulatują wszelkie myśli. Nie jest mu dane uświadomić sobie, iż w jego pamięci pojawiły się małe luki. Chłopak zaczyna stawiać powolne kroku w stronę mężczyzny, by po chwili usiąść obok niego i nieświadomie onieśmielać bliskością. Wygląda jak człowiek będący w transie, jednak Johnny wcale nie jest lepszy.

  — Co sądzisz o obrazie? — spytał cicho, mając czerwone policzki. Włosy nadal ma wilgotne, tak samo ubrania, które teraz przylegają niebezpiecznie do jego ciała.

  Johnny przez krótki czas myśli nad odpowiedzią, jednocześnie walcząc z samym sobą, by nie zadać jakiegoś niegrzecznego pytania, godnego dobrego psychologa.

  — Jest ujmujący, szczególnie brak twarzy u tego mężczyzny ze słonecznikami. Ciekawi mnie tylko jedno — dlaczego? — odparł, mimowolnie kładąc swoją dłoń na tej młodego sąsiada, co w żaden sposób nie wpłynęło na panującą w pokoju atmosferę. Johnny tymczasem poczuł, że jest bliżej Tena jak jeszcze nigdy, prawdopodobnie myślał tak przez ostatnią dosyć długą rozłąkę i usychanie w monotoniczności dni.

  Chłopak zamrugał kilka razy, szukając wystarczającej odpowiedzi, która zaspokoiłaby w całości ciekawość jego gościa.

  — Malowałem ten obraz przez ostatnie kilka dni — zaczął z westchnieniem — kierowany pojawiającymi się w mojej głowie od dłuższego czasu wyobrażeniami. Gdy brałem do ręki pędzel to czułem, jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Jakby ktoś przejmował nade mną kontrolę i mieszał wszelkie ciemne kolory z domieszką żółci, by tworzyć.

  Mówiąc to, młody sąsiad opuścił wzrok na ich złączone dłonie i uśmiechnął się lekko, patrząc znów na twarz mężczyzny.

  — To dlatego mnie unikałeś? — zapytał Johnny, przechylając delikatnie głowę w bok. Mimo sprzyjającej chwili nie chciał wspominać o czasami bolesnych dla niego momentach przez brak zobaczenia Tena, choćby nawet na ułamek sekundy.

  Jedno, wolne kiwnięcie.

  — A powiesz mi jeszcze kto jest na tym obrazie?

  Nagle policzki Tena przybrały kolor intensywnej czerwieni, na co Johnny zdziwił się nieco. Poczuł, jak ręka chłopaka wzmacnia uścisk i drży nieznacznie, zaś on sam wzdycha głęboko, jakby próbował zrobić wszystko, żeby tylko opóźnić udzielenie odpowiedzi. Mężczyzna widział to dziwne zachowanie, lecz postanowił cierpliwie czekać i nie popędzać swego rozmówcy, gdyż chciał, aby chwile spędzone w jego towarzystwie trwały tak długo, jak tylko się da.

  — Nie wiem dlaczego, ale wszystkie te wyobrażenia... są związane z tobą. — Głos młodego sąsiada zniżył się do szeptu, chyba specjalnie, bo Ten nie był przygotowany na tak szybkie wyjawienie światu tego, co siedziało mu w pewnych momentach w umyśle. Pech chciał, by Johnny miał aż nazbyt wyostrzony słuch.

  Och.

  — To... miłe? Cieszę się, że w jakiś tajemniczy sposób jestem dla ciebie źródłem natchnienia — odparł, kładąc wolną dłoń na głowie chłopaka. Mimowolnie odważył się dodać od siebie coś jeszcze: — Ja też o tobie myślę, często.

  Nagle Ten wstał błyskawicznie, wyrywając rękę i odwracając się do gościa plecami. Podszedł prędko do okna, po drodze biorąc za czarny koc i przykrywając sztalugę, chcąc udać, że właśnie kompletnie nic nie miało miejsca; że nie pokazał nikomu swojego najlepszego dzieła i nie przeżył dosyć szczerych i zarazem intymnych chwil z mężczyzną, którego sylwetka nawiedza go w wyobraźni czy tego chce, czy nie.

  — Chyba powinieneś już iść — powiedział, zaciskając dłonie na parapecie. W tym momencie był pełen sprzeczności.

  Johnny natomiast również wstał, posłał chłopakowi ostatnie spojrzenie pełne uczuć i wyszedł bez jakiegokolwiek słowa. Gdy zamykał drzwi wejściowe i skierował się do swojego domu, zerknął na tenowe okno, które znów szczelnie oddzielało go od zewnętrznego świata, zaś jedynym dźwiękiem, jaki odbijał się echem w głowie mężczyzny, było szybkie bicie serca młodego sąsiada.

❝sunflower❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz