rozdział dwudziesty

162 23 0
                                    

   Od tamtego feralnego popołudnia minęło kilka długich oraz wypełnionych smutkiem dni. Na zewnątrz robiło się coraz chłodniej i ciemniej. Zima nadchodziła nieubłaganie. Johnny zachowywał się jak umarły, którym w pewnym sensie był, ale o tym nie wszyscy muszą wiedzieć — chodził bardzo wolno i często nie patrzył gdzie stawia kroki, przez co na jego ciele czy twarzy można było dostrzec liczne siniaki; bladość skóry i nienaturalnie podkrążone oczy odstraszały innych, a zachrypnięty i niski głos przyprawiał o ciarki. Dawno nie czuł się tak źle. Dawno nie słyszał tak okropnej historii, sprawiającej, że uszy mogłyby uschnąć niczym kwiaty.

   Dzień, w którym Taeyong postanowił wreszcie zostawić Johnnego w spokoju był również tym, kiedy to mężczyzna widział Tena po raz ostatni. Od tamtej pory nie mieli ze sobą jakiegokolwiek kontaktu. Chłopak zasłonił szczelnie okna grubą zasłoną, nie pozwalając zajrzeć do środka nawet niczego winnemu światłu. Wampirowi nie było dane zobaczyć jak młody sąsiad poświęca większość swojego czasu, energii oraz uwagi malowaniu kolejnego obrazu. Obrazu przedstawiającego pewne żółte kwiaty, które od jakiegoś czasu były jego ulubionymi. Mimo iż łączyły w sobie zarówno dobre jak i złe wspomnienia. Robi to pod wpływem jakiegoś nieznanego natchnienia. Wygląda zupełnie, jakby ktoś go zahipnotyzował, mając oczy szeroko otwarte, nieustannie wpatrzone w płótno.

   Johnny czuł ogromną wyrwę w swoim zimnym sercu, sprawiającej, że jego stan w ogóle się nie poprawiał. Czegoś ważnego mu zabrakło i nie chodziło o jego zmarłą żonę. W czasie tych dni dużo myślał nad tym co mu powiedział Taeyong, rozważał wszelkie za i przeciw odnośnie prawdziwości ów historii. Udało mu się nawet z tym wszystkim pogodzić. Może dlatego, że Susan nie było przy nim już od tak dawna oraz znalazł kogoś, kogo mógłby darzyć równie dużym szacunkiem, zainteresowaniem bądź całą gamą innych uczuć.  Ten samą swoją obecnością potrafił załatać ów dziurę, lecz chłopak miał prawo nie chcieć więcej zobaczyć Johnnego. Nie po tym co słyszał i przeżył.

   Mimo wszystko dobrych chwil nie mogło zabraknąć i ich dostarczycielem był nie kto inny, a sam Taeil. Nie pytał on o dzień, kiedy mężczyzna zachowywał się dziwnie. Nie pytał czemu wygląda, jakby właśnie pochował na cmentarzu kogoś naprawdę sobie bliskiego. Po prostu dotrzymywał Johnnemu towarzystwa najczęściej jak tylko mógł, rozmawiał z nim, ewentualnie czasami wręczał w niektórych zadaniach. Oczywiście serce mu krwawiło na widok tak mizerny, jednak nie chciał naciskać. Twierdził, że mężczyzna w pewnym momencie sam się otworzy i uwolni od ciążących myśli.

   Aktualnie oboje przebywali w pokoju socjalnym. Był środek tygodnia. Biuro tonęło od białych papierowych gór, których trzeba pozbyć się przed końcem dnia. Jednak oni mieli przerwę i zamierzali całkowicie ją wykorzystać.

   Pogoda nie sprzyjała, dopasowując się do panującej w budynku ponurej i nerwowej atmosfery. Każdy łypał na każdego spode łba, obserwując nawzajem swoją pracę oraz od czasu do czasu oceniając. O szyby zacinał deszcz spadający z grubych szarych chmur, tworząc w pokoju socjalnym delikatny półmrok. Johnny siedział przy małym stoliku i popijał mocną kawę, próbując pobudzić umysł do pracowania na najwyższych obrotach. Taeil starał się dostrzec cokolwiek przez szybę, wyginając na wszystkie strony, jednak na próżno. Z westchnieniem zajął miejsce naprzeciwko kolegi. Objął chłodnymi dłońmi kubek z gorącą herbatą.

   Nie lubił, gdy otaczała go wręcz grobowa cisza. A już szczególnie nie lubił milczącego Johnnego, bez cienia uśmiechu na twarzy. Zerkał nań raz po raz, przygryzając wargę i myśląc intensywnie nad jakimś tematem. No cokolwiek, popędzał sam siebie.

   — Więc — zaczął nieśmiało — idziesz na imprezę do zastępcy szefa?

   Ledwo zadał to pytanie i już ugryzł się zbyt mocno w język, przez co zrobił nieciekawą minę. Na szczęście Johnny nie zauważył niczego. Naprawdę nie mógł zapytać o coś innego? Czy jego już wystarczająco poranione uczucia, których mężczyzna nie widzi, muszą nadal robić sobie nadzieję na szczęśliwy związek? On nie pójdzie, mówił głos w głowie Taeila, nie widzisz w jakim on jest stanie? Może matka mu umarła i przeżywa kryzys, a ty chcesz go po nudnych imprezach ciągać. Ogarnij się wreszcie.

❝sunflower❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz