Rozdział 4

55 7 0
                                    

   Bycie narażonym na złą ocenę w szkole to nic w porównaniu z tym co się dzieje na świecie. Jedna część ludzi umiera, druga cierpi i nie można temu zapobiec. Zamiast cieszyć się z życia i być w pełni szczęśliwym, żyjemy w wiecznym strachu. Każdego dnia boimy się o najmniejszą tragedię i choć chcemy się przedrzeć przez granice wiecznego koszmaru to i tak się nie udaje. Strach nigdy nie śpi...

Ruby POV.

Po tym co się wydarzyło Emma postanowiła zameldować się w hotelu gdyż nie była pewna nocować u mnie zwłaszcza w tej sytuacji.

Przeglądając cały internet nie znalazłam żadnej treści o mordercy. Najwyraźniej kraj nie pozwala na przekroczenie tego granic Stanów Zjednoczonych.

Każde zbędne informacje zostają usuwane lub blokowane. To doprowadzało mnie do frustracji zwłaszcza, że policja nic z tym nie próbowała robić.

Usiadlam ze  zmęczenia na łóżku. Wzięłam do ręki bransoletkę z imieniem Lily. Biżuteria była lekko zabrudzona, nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam schodami na dół. Przecierając oczy ze zmęczenia otworzyłam drzwi.        W nich ujrzalam policjantkę. Uczesana była w kitkę, a jej wyrasta twarzy był obojętny.

- Rubby Stewenson?

- Tak... to ja. - powiedziałam zdziwiona przybyciem policji.

  Weszła do środka nie pytając nawet o zgodę.

- Jesteś sama w domu? - zapytała sprawdzając pobliskie pokoje.

- Tak... Mój ojciec jest w pracy.

- Dobrze. - powiedziała po czym usiadła na kanapie. Postanowiłam zrobić to samo.

Gdy usiadlam naprzeciwko, policjantka zaczeła szperać w swojej kieszeni, a następnie spojrzała na mnie.

- Jestem Suzan Dervis. Rubby ja ci wierzę...

- Ale o co chodzi?

- Wierzę ci, że morderca był tutaj i to nie bez powodu. Szukał czegoś i zapewne wiedział, że będziesz sama w domu. Czy znalazłaś coś jakąś rzecz, której mógł szukać? - powiedziała i spojrzała na mnie błagalnie.

- Ja...nie jestem pewna czy powinnam to pani mówić. - schowałam twarz w dłoniach.

- Możesz mi zaufać, jestem w tej samej sytuacji co ty, nikt nie chce prowadzić śledztwa, a coraz częściej słyszę o śmierci niewinnych ludzi i wysłuchuje cierpiących na komendzie ich bliskich, którzy płaczą i modlą się aby złapać tego gnoja.

- Zaraz wrócę... - wybełkotałam i pobiegłam natychmiast po bransoletkę. Gdy już miałam zejść na dół usłyszałam dźwięk dochodzące wiadomości.

Numer nieznany:

Dziewczynka w zamknięciu uwięziona jest, gdy ją skrzywdzę nie uratujesz jej...

Nienawidzę tych zagadek, ale jeszcze bardziej tego pieprzonego nadawcy ich.

Zeszłam na dół gdzie powinna czekać na mnie policjantka Suzan, lecz zamiast ujrzeć siedzącą na fotelu kobietę zorientowałam się, że jej nie ma.

Alice POV.

   Mierząc się twarzą w twarz z przestępcą czułam brak nadzieji, iż kiedykolwiek wrócę do domu i znów zobaczę moich najbliższych. Nie miałam siły krzyczeć i wołać o pomoc. Jedyne co czułam wtedy to napływające do moich oczu łzy.

   Gdyby ktoś powiedział mi, że zostanę porwana zaczęłabym się z niego nabijać.

- Mam nadzieję, że miło zniosłaś podróż trafiając tu. - uśmiechnął się żarliwie co spowodowało u mnie jeszcze większe przekonanie, że nie ucieknę z tąd żywa.

- G.. Gdzie j... jestem i ki.. kim jesteś?! - z trudem wypowiedziałam następujące zdanie gdyż strach przejął całe moje ciało.

- Gdzie jesteś to rzecz nieistotna dla ciebie, a kim jestem? Jestem twoim koszmarem. - dał nacisk na ostatnie słowo i bez słowa wyszedł z chłodnego pomieszczenia, w którym się znajdowałam.

Ruby POV.

Stojąc w salonie zastanawiałam się gdzie podziała się pani Suzan. Gdy weszłam w głąb pokoju na stole leżała kartka. Byłam pewna, że nie było jej tu przedtem. Gdy tylko podeszłam do stołu ktoś złapał mnie za ramię. Natychmiast się odwróciłam.

- Morderca znów zaatakował. - powiedziała z przerażeniem w oczach.

Bransoletka może zaczekać.

- Ale kto!?

- Alice Beilsay. Dziś rano zniknęła wychodząc z domu. Przy starej dzielnicy znaleziono jej rzeczy.

Zakryłam dłonią usta.  W wiadomości, którą dostałam chodziło o Alice.

***

Po dowiedzeniu się o porwaniu postanowiłam pojechać do domu Alice z Panną Suzan. Miałam nadzieję, że znajdę powód dla którego morderca porwał nastolatkę.

  Stałyśmy przed drzwiami domu Beilsay. Był on nie za duży, lecz też nie za mały. Zapukałyśmy do drzwi, a gdy się otworzyły stanęła w nich kobieta zapewne matka Alice. Jej oczy były czerwone od łez, które leciały strumykami po jej opuchniętych policach. Zrobiło mi się jej żal.

Gdy byłyśmy już w środku Pani Beilsay ledwo mówiła. Nie mogła wycedzić poprawnie zdania przez to zajście.

- Chciałabym przeszukań pokój Alice. Może znalazłabym coś co pomoże nam w jej odnalezieniu. - powiedziałam.

- Tak, oczywiście proszę za mną. - słyszałam jak łamał jej się głos gdy tylko próbowała wymówić poprawnie zdanie.

  Pokój Alice był średniej wielkości. Na ścianach widniały przeróżne plakaty. Przy biurku było nie wielkiego rozmiaru łóżko, na którym były porozrzucane ubrania.

Dokładnie przeszukałam dokumenty widniejące na biurku zaginionej. Znalazłam również pamiętnik.

Dziewczyna pisała wszystko co się działo danego dnia. Gdy okazało się, że od kilku miesięcy czuła, że ktoś ją śledzi do domu. Najwyraźniej morderca już wcześniej wybrał sobie ją jako ofiarę. Nagle usłyszałam strzał pistoletu. Mój oddech przyspieszył tępa. Czułam trzęsące się ręce ze strachu. Do pokoju weszła Suzan tak samo wystraszona jak ja, trzymając pistolet w rękach. Na początku myślała, że strzał pochodził od niej, lecz myliłam się. Po zejściu ostrożnie na dół zastałyśmy martwą kobietę. Zakryłam usta ręką powstrzymując łzy. Na podłodze były odłamki szkła i krew.

Matka Alice nie żyje...

***

Siedząc w biurze pani Suzan myślałam o dzisiejszym dniu. Kobieta, która była jedyną szansą na znalezienie dziewczyny, nie żyje. Gdy zawiadomiłyśmy jednostki centralne mało nie zemdlałam, ale to nie oznacza, że nadal dobrze się czuje. Zakładam, że Alice nie pozbiera się po śmierci matki gdy ją znajdziemy. Jeżeli w ogóle żyje. Nie miałam pojęcia co robić dalej jedyne co udało mi się zabrać z mieszkania porwanej to pamiętnik.

Alice POV.

Leżałam na twardej powierzchni nie mając sił już płakać. Oczy, które wypuszczały łzy strumieniami bolały gdy tylko je otworzyłam. Kiedy usłyszałam otwieranie drzwi od pomieszczenia natychmiast je otworzyłam próbując ich spowrotem nie zamknąć. W drzwiach stanęła dobrze znana mi osoba rzucając butelkę wody w moją stronę. Mężczyzna wszedł do środka bez słowa przykucając przy mnie. Podniósł mój podbródek, bym spojrzała na jego oczy pełne zła.

- Już nie masz do kogo wracać. Twój koszmar właśnie  się zaczyna mała. - zaczął, a następnie dotknął mego ramienia. Jego dotyk wręcz parzył, a gdy przerzucił się z ramienia na kolano zbliżając się niebezpiecznie w górę zatrzymałam oddech i wypowiedziałam jedynie krótkie " Przestań ", a on tylko zaśmiał się perfidnie nie widząc w tym nic złego. Nienawidziłam tego dotyku i minimalnie strzepnęłam jego dłoń, a w zamian dostałam czymś twardym w szczękę. Zaczęłam wypluwać krew i nagle zobaczyłam mgłę przed oczami.

Zemdlałam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Córka Mordercy  ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz