Do domu miałam zaledwie kilka minut. Przez pole, wzdłuż strumyka i przez niewielkie wzgórze. Znałam ten las tak dobrze, że znalazłabym droge z zamknietymi oczami. Zreszta robiłam to nie raz.
Wyjełam z kieszeni komórkę i jęknęłam. Pierwsza w nocy. Jak mi szczescie dopisze, mialam szanse dotrzec do domu i położyć sie do lóżka przed powrotem taty. Tym razem nie chciałam sie spóźnić. Ani za dużo wypić. Poszłam na mpreze tylko po to, żeby wesprzeć Bandta, ale gdy Gilman zaczął sie puszyć... Cóż, nie mialam wyboru. Musialam zostac i dać mu do wiwatu, żeby sie zamknął. W końcu trzeba dbać o swoją reputacje.
W połowie drogi do domu, nad płytkim, błotnistym strumieniem, w którym bawilam sie w dziecinstwie, musialam zatrzmać sie na chwile. W oddali słyszalam muzyke i głosy z imprezy. Przez moment pożalowalam, ze nie zgodzilam sie, aby Brandt mnie odprowadził. Wyraźnie wypiłam o jedno piwo za dużo.
Pochyliłam sie nad wodą i wciegnelam do płuc wilgotne powietrze. Potem wypuściłam je, zacisnełam zęby i wstrzymałam oddech. W myślach powtarzalam: Nie poddam się. Po kilku minutach mdłości ustały. Dzieki Bogu. Nie chcialam wracać do domu cuchnąca wymiocinami. Wstałam znad wody i juz mialam iść, gdy usłyszałam jakies odglosy. Zamarłam.
Cholera. Muzyka była za głośna i ktoś wezwał gliny. Super. Tata wkurzy sie, jak znów zadzwonia w nocy z lokalnego posterunku. Chciałabym zobaczyć jego minę w takiej chwili.
Wstrzymalam oddech i nasluchiwalam. Zadnych hałasów z imprezy. Tylko krzyk mężczyzny.
W krzakach rozległ sie odgłos cieżkich kroków.
Po chwili dźwiek sie powtórzył. Tym razem bliżej. Wsunełam komórke z powrotem do kieszeni spodni i ruszylam w droge, ktora zapowiadala sie na bardzo cieżką. Nagle moją uwage zwrócił ruch w krzakach. Obejrzałam sie i zobaczyłam ze ktos stacza sie po wzgórzu i zatrzymuje kilkadziesiat centymetrow od strumienia.
-Jezu! - Podskoczyłam, potknełam sie o wystający korzeń i wylądowalam dupa w blocie. Wstalam i zrobilam kilka ostrożnych kroków w strone tamtego człowieka. Nie ruszał sie. Upadł pod dziwnym kątem. Był boso, na stopach mial mial brzydko wygladajace blizny. Wyteżyłam wzrok i zobaczyłam w ciemności krew w kilku miejscach na cienkim podkoszulku i cieta rane z boku glowy. Wygladal na nieprzytomnego.
Miał około osiemnastu-dziewietnastu lat. Nie znalam go. Napewno nie chodził do mojej szkoły. Tam znalam wszystkich. Na pewno nie widzialam go tez na imprezie. Przypuszczam, ze nawet nie pochodził stad. Mial zbyt dlugie wlosy i nie nosil podkoszulka z Parkview. Poza tym nawet w ciemności widzialam, ze ma silne rece i szerkie bary. Ewidentnie chadzal na silownie, czego nie dalo sie powiedziec o miejscowych chlopakach.
Pochylilam sie zeby obejrzec rane na glowie. On jednak wzdrygnol sie. zerwa na rowne nogi. W tym momencie znow rozlegl sie krzyk.
-Buty - burknął, wskazujac palcem moje stopy. Mówł glebokim glosem, ktory przyprawil mnie o ciarki.
Uciekajacy dealer narkotyków? A moze ktos przylapal go, jak na bosaka flirtowal z jego dziewczyna?
-Jak to...?
-Dawaj! - warknął.
-------------------------------------------------
Kolejny roździał już jest jak sie podoba ??
CZYTASZ
Touch
RomansKale, pokazujac mi swoje dlonie przebierał palcami. -Uśmiercały wszystko, czego dotknąłem Przypomniała mi się dziwnie wyglądająca ziemia nad strumieniem. Była odbarwiona. Wtedy to zlekceważyłam, ale .... Odchylał się za każdym razem, gdy chciałam go...