I

1.7K 23 2
                                    

Od autorów słów kilka:

Opowiadanie napisane wspólnie z kolegą na starym portalu literackim około trzech lat temu. Publikowane tutaj oraz w jeszcze jednym miejscu za jego współautora, żeby nie było 😉 opowiadanie brutalne, zaskakujące i czasami niezrozumiałe.

Pierwszy rozdział w całości napisany przez karo 😁 później dołączam ja, ale to zaznaczę gdzie 😁 enjoy, mam nadzieję, że się spodoba 🤣

************************************
Pierwszy raz

- Mam wrażenie, że całkowicie mnie nie doceniasz. Ja za to na opak, wręcz się przeceniam. Ta kwestia zależy od punktu widzenia danej osoby. Powiedz mi, co we mnie lubisz? - musnąłem go subtelnie po policzku. 
- Chyba nie oczekujesz, że będę się wysilać na odpowiedź? - zapytał retorycznie z pogardą - Zrób to teraz, bądź pozwól mi się ubrać i wrócić do domu. 
- Bez pośpiechu. Ja chcę się wpierw podniecić, zabawić z tobą i rozluźnić atmosferę - pomasowałem delikatnie jego umięśnione barki i szepnąłem do ucha - A może wezmę sznur, kajdanki, a nawet i łańcuch, jak w pewnej powieści. Co ty na to? - nie odpowiedział - Dobrze więc. Wyglądasz, jakby to był twój pierwszy raz, zgadłem? Mam nadzieję, że wystarczą te sznury - wskazałem oplatające, mężczyznę na krześle, więzy. 
Podszedłem do stołu w rogu ogromnego hangaru i przebadałem wzrokiem wszystkie leżące na nim zabawki. "Ten będzie idealny", pomyślałem i podniosłem długi nóż, oczywiście ząbkowany z drewnianą rączką oraz z wygrawerowanym na niej sercem. Zręcznie przerzuciłem go do drugiej ręki i zbliżyłem się powolnym krokiem do mężczyzny. 
- Powiedz mi, czy ty na prawdę nie masz serca? - nie odpowiedział. - Na poważnie myślałeś, że masz prawo wyzwać mnie publicznie?! Wiem, że jesteś ścisłowcem i dokładnie sobie to przeliczyłeś. Jeden na jednego, idealna walka, uliczna przepychanka. Jednak ja w takie coś nie wchodzę, gdyż nie jest to do końca uczciwe. Może i jest jeden na jednego, ale zapomniałeś, że wyzwałeś schizofrenika, a taki człowiek ma w mózgu całą armię takich, jak on i potrafi uderzyć z siłą kilkuset chłopa. Z takim, to lepiej nie zadzierać, bo może ci zrobić krzywdę - Dotknąłem szramy na moim policzku - A ty, mój mały pechowcu, zadarłeś z schizofrenikiem i psychopatą w jednym, a czasem nawet socjopatą po godzinach. Miałbyś przesrane, gdybyś trafił na mego klona. Głosy w mojej głowie, których zazwyczaj słucham, mówią mi, bym cię oszczędził. Żartowałem, mówią, bym wydłubał ci oczy, ale powoli, subtelnie. Mam jednak wrażenie, że przydasz mi się niedługo. Może zapytam jeszcze raz: jak się nazywasz? 
- Żadnych imion, tylko pseudonimy - odparł ochrypłym głosem. Przyglądnąłem mu się uważnie, ale ku mojemu zdziwieniu, nie znalazłem na jego głowie ani śladu potu. Był twardy, bardzo twardy i dlatego go wybrałem. 
- Mów mi Karo. 
- Szymon Szczechowicz. 
- To jest pseudonim?! Kurwa, zdecyduj się wreszcie. 
- Pseudonim, bądź prawdziwe imię, co to za różnica. 
- Jestem po prostu ciekaw. 
- Główkuj więc. 

Chwila wytchnienia po igraszkach... 

Szymon miotał się przywiązany do krzesła i wrzeszczał na mnie, bym go uwolnił. Nie skupiałem się jednak na jego głośnych lamentach, a na ostrzeniu noża. Musiałem się dobrze przygotować do następnego ruchu w grze. W pewnym momencie zrozumiałem, że krzyk mego więźnia jest jak piękna muzyka, miotanie z krzesłem, jak taniec i brakowało tylko rozlanej krwi, jak farby na płótnie, którym jest całe otoczenie. Była to prawdziwa sztuka, dzięki której choć na chwilę oderwałem się od ostrzałki i podszedłem do Szymona. Ten jak na zawołanie zakończył arię i skierował na mnie swe świdrujące oczka. 
- Uwolnię cię w swoim czasie. Muszę wiedzieć, czy mogę ci zaufać i czy na pewno podołasz memu zadaniu… Poddam, twą skromną postać, próbie, którą sam musiałem przejść w młodości. Oczywiście mnie nikt tego nie kazał, a raczej sam byłem chętny. Wpierw rozluźnijmy atmosferę – kawy? 
- Poproszę – Mężczyzna nareszcie się uspokoił. 
- Słaba, mocna? Z mlekiem? 
- Mocna z miodem. 
- Co proszę? Powtórz. 
- Kurwa, słyszałeś. Nie żartuję, ja chcę mocną kawę z miodem. 
- Ty chory pojebie. Coraz bardziej zaczynam cię lubić. Z każdym zamienionym z tobą zdaniem żałuję, że nie poigrałem z tobą dłużej – uśmiechnąłem się najładniej jak umiałem. - Zanim jednak spróbujesz zdobyć moje zaufanie, opowiem ci historię. 
- Zamknij ryj, bo nie mogę cię znieść! - przerwał mi Szymon – Zrób ten test, albo mnie zabij. Głowa mnie przez ciebie rozbolała. 
- W takim razie, może wódki? 
- Spierdalaj! - Szymon odwrócił ode mnie swą głowę. 
Uśmiechnąłem się, delikatnie kiwając głową. 
  
Mężczyzna obudził się w ciasnym pomieszczeniu wraz z przestraszoną na śmierć kobietą (hahahahaha, powiedziałem na śmierć, czaisz?!). W ręku miał idealnie naostrzony nóż rzeźniczy i karteczkę w kieszeni. 
Nie mogłem odmówić sobie tego zaszczytu zostania widzem, więc założyłem monitoring. Na karteczce zapisałem proste i zwięzłe polecenie: 
Zabij ją, bądź oddaj jej swoje życie. Wybieraj, gdyż tylko jedno wyjdzie z tego pokoju żywe. 
- Nie zrobię tego, pieprz się. Nie zabiję jej, ani siebie, obydwoje stąd wyjdziemy na własnych nogach. 
"Chyba, że je wam wcześniej odetnę” - pomyślałem - "Jesteś albo bardzo głupi, albo bardzo ułomny myśląc, że mnie złamiesz. Nie będzie ofiar, nie będzie kodu do drzwi. Nie będzie kodu, to umrzecie z głodu” 
- I jeszcze ci się zrymowało – usłyszałem czyjś głos. 
Rozglądnąłem się, lecz nikogo nie było. "Ach, tak. Zapomniałbym o was. Moje kochane głosy w głowie. Na kogo obstawiacie? Mam wrażenie, że ją zabiję” 
"A ja uważam, że siebie. Jest za słaby, choć dobry materiał na pomocnika”. 
"Cisza, podniósł nóż. Co on robi?!” 
Szymon przyłożył sobie koniec ostrza do klatki piersiowej, wziął głęboki oddech, zamknął oczy i krzyknął męskim, donośnym głosem. 
Uśmiechnąłem się złowieszczo, nacisnąłem guzik od mikrofonu i powiedziałem: 
- Brawo, Szymonie. Od jutra zostajesz moim pomocnikiem, a głowę tej przemiłej pani zostaw sobie jako trofeum. 

Psychopata (+18) [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz