2

51 6 0
                                    

Pod moim domem znajdował się radiowóz i karetka. Pewnie ojciec znowu wyrządził jakąś awanturę na pół Londynu.

Podeszłem, aby zobaczyć co się stało.  To co zobaczyłem przeraziło mnie... Tam były zwłoki... Czyżby on kogoś zabił?

- Przepraszam co się tu stało? - spytałem przerażony policjantki, która swoją drogą była bardzo ładna
- Kim Pan jest? Mieszka tu Pan?
- Louis Tomlinson, tak mieszkam tutaj. Ale co do cholery tu się stało?!
- Pan się uspokoji...
-Jak mam się według Pani uspokoić, jak widzę przed moim domem radiowóz, karetkę i zwłoki?!
- To zapewne... Roger Tomlinson

Cooo?
- To pana ojciec?

Kiwnąłem twierdząco głową. Nie wiedziałem co czuć radość czy smutek... Przecież nienawidziłem go, ale był jednak moim ojcem...

- Jak się to stało?
-Prawdopodobnie Pana ojciec podpalił się...
- Kiedy do tego doszło?
- Godzinę temu Pana sąsiadka zadzwoniła na policje, bo usłyszała niepokojące odgłosy z tego domu...
-Umm...
- Wraz z Pana ojcem spalił się pradopodobnie jego pokój... Przykro mi..
- Pierdolenie... Czemu jest wam przykro?! Mi samemu nawet nie jest przykro! Mogę się wydawać w tej chwili wyrodnym synem, ale mam do tego powody...
- Jakie ma Pan niby powody aby nienawidzić własnego ojca?!
- Gówno to Panią powinno obchodzić, lepiej się Pani zajmie swoją pieprzoną pracą!

W tym momencie zacząłem płakać, mam dosyć tych wspomnień...

-Pieprzony alkocholik, rozpierdolił całą rodzinę... - powiedziałem dosyć cicho, lecz tak aby policjantka usłyszała

13 siepnia 2017
-Nanawidzę Cię! Jak mogłeś ją zabić!? Co ona Ci zrobiła?! Zawsze znosiła twoje awantury i twoich 'kolegów' - wykrzyczałem przez łzy do ojca. Po tym podszedł do mnie chwiejąc się i uderzył mnie w twarz...
-Zamknij mordę! Gówniarzu, to nie twój pieprzony interes!
- To chyba była moja matka do cholery!
- Zamknij się Louis... Po co mi taki syn, co nawet ojca nie szanuje...
Mój ojciec nie dość, że zrujnował mi całe życie, to jeszcze mi wypominał, że ja jestem ten gorszy, a on niczemu nie zawinił.
- Żałuje tego że się urodziłeś...
Nikt nie wyobrazi sobie jak to zabolało, usłyszeć takie słowa od ojca...
- Radzę zamknąć Ci się i nikomu nic nie mów o matce, bo inaczej skończysz jak ona!
Moje życie może i było bez sensu, ale chciałem je przeżyć. Chciałem udowodnić wszystkim, że coś osiągnę. Wierzyłem, że moja mama patrzy na mnie z góry i trzyma za mnie kciuki.

Wróciłem do domu z komisariatu, na który zostałem zabrany, aby odpowiedzieć na pytania dotyczące mojego ojca.

Na pierwszy rzut oka wyglądało tu wszystko jak zwykle, ale teraz nie czułem strachu przed tym co tu zastanę, czułem, że wszystko się teraz zmieni.

Poszłem do pokoju ojca. Wszystko było tam zwęglone, śmierdziało spalenizną i wszystko się rozpadało.

Postanowiłem że opuszcze ten pokój i pójdę spać. Nie mogłem jednak spać z powodu natłoku myśli zebranych w mojej głowie. Wziąłem więc słuchawki i podłączyłem je do mojego telefonu. Włączyłem  piosenkę, którą zawsze lubiła moja mama.

You can be who you were or you'll become Możesz być tym, kim byłeś lub kim się staniesz
... ...
The sun goes down and it comes back up   Słońce zachodzi i wraca
The world it turns no matter what ...    Świat się obraca bez względu na wszystko...

Rano obudziłem się ze słuchawkami w uszach. Zdjąłem je i położyłem z telefonem na biurko. Podszedłem do szafy aby wyciągnąć sobie ubranie.

Zakładając bluze spojrzałem na swoje nadgarstki, których wczoraj skóry nie ciąłem. Byłem na pewien sposób z tego dumny.

Już przy wejściu do szkoły zobaczyłem Troya który rozmawiał z Shanem - szkolnym dilerem. Wiedziałem o tym, że Troy ćpa od dawna. Sam to robiłem... Ale to przeszłość, o której chciałbym zapomnieć. Postarałem się przejść obok nich tak, aby brunet mnie nie zobaczył. Bo dobrze wiemy jak to by się prawdopodobnie skończyło...

Chyba wygrałem dzisiaj życie! Troy mnie nie zauważył, a po wzięciu od Shane'a towaru wyszedł poza teren liceum. Po za tym jego dwie przydupnice - Carly i Casey też nie pojawiły się w szkole.

Wychodząc z klasy matematycznej wpadłem na kogoś, co spowodowało zarówno mój jak i tej drugiej osoby upadek.
- Sorry, zagapiłem się
Powiedziałem i podniosłem oczy na osobę, która się przeze mnie wywaliła. Zamarłem gdy zobaczyłem, że to Ricky Woods.
- Nic nie szkodzi.. Zresztą trochę jest w tym mojej winy bo sam też się zagapiłem...
Wybuchliśmy śmiechem, znaczy on...
-A tak wogóle to jestem Ricky, chodzimy do tej samej klasy z tego co pamiętam...
- Tak, ja jestem Louis
- Fajnie było cię poznać, ale narazie muszę iść bo mam lekcje. Huh, właściwie ty też masz...
Poszliśmy więc razem do klasy, w której miała odbyć się kolejna lekcja.
- Louis, siądź dzisiaj z nami na stołówce.
-Okej.. Z wami czyli z kim?
-Z Hailey i Zaynem i mną.
-Okej to do zobaczenia na stołówce?
-Ta

Zająłem swoje miejsce, ponieważ zaczeła się już lekcja. Całą lekcje jednak myślałem o Rickym Zaynie i Hailey. Bałem się z nimi rozmawiać, ponieważ kiedyś Casey przyjaźniła się z Hailey i chłopakami. Pewnego dnia pokłócili się, a Casey następnego dnia przyszła z podbitym okiem i skręconą kostką, powiedziała, że to oni ją pobili. Ta plotka rozeszła się po całej szkole przez co nikt nie rozmawiał z tamtą trójką, bojąc się ich, a w szczególności Zayna. Tak naprawdę ta plotka nigdy nie została potwierdzona, bo nikt tego nie widział, ale jak to się mówi "Błogosławieni Ci co nie zobaczyli a uwierzyli"

Po krótkim namyśle stwierdziłem, że oni ni mogą byc źli. Ricky wydawał się bardzo miły. A zresztą na własnej skórze wiem jak to jest być obiektem plotek... Postanowiłem, że dam im szanse, przecież mi to nie zaszkodzi.

Wchodząc na stołówkę pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem to Ricky machający do mnie, abym przyszedł do nich. Wziąłem więc tacę i podszedłem do ich stolika. Siadłem obok Ricky'ego, naprzeciwko Hailey i Zayna.
- O przyszedłeś! Myślałem, że też będziesz się nas bał... - powiedział Ricky
- Kiedyś tak było, ale stwierdziłem, że nie mogę oceniać ludzi po plotkach... - powiedziałem, będąc zestresowanym w ich towarzystwie
- Tak wogóle Louis, to Zayn i Hailey. Zayn i Hailey, to Louis - powiedział Ricky
- Słyszałeś więc o tym co mówiła, na nasz temat Casey? - zapytała od razu Hailey
- Tak, kiedyś się przyjaźniliśmy, więc słyszałem...Po za tym słyszała o tym cała szkoła... - odpowiedziałem
- Uwierzyłeś w to pewnie... - stwierdził Zayn
- Miałem co do tego wątpliwości, ale tak... Przepraszam za to... - powiedziałem szczerze
- Nie masz za co przepraszać Louis! Cała szkoła w to wierzy przyzwyczailiśmy się...- powiedziała ze smutkiem Hailey
-Tak naprawdę, to nie była prawda...Najpierw się z nami pokłóciła, a potem... Nawet nie wiem- odpowiedział   Zayn
- Casey to idiotka... - stwierdziłem
- Już cię lubie! - powiedziała Hailey
- Hah, dzięki... - powiedziałem
- A tak wogóle, czy słyszeliście też o tym co mówiła na mój temat ta tleniona blondyna? - spytałem
- Nie, hah kto by nam wogóle o tym powiedział... Przecież się nas boją... - zaśmiał się Ricky

Ufff

- Mam pomysł! Załóżmy stowarzyszenie "Antyfanów Casey" - krzyknęła Hailey
Wybuchneliśmy śmiechem
- Dodajmy do tego Troya i Carly - powiedziałem
- Wiesz co Tomlinson spoko jesteś...- powiedział Zayn z uśmiechem
- Wy też jesteście spoko... - powiedziałem z uśmiechem którego nie miałem na ustach od dwóch lat...
- Chcesz jutro iść z nami do Maka? - zapytała Hailey
- Jeśli mogę to okej!- odpowiedziałem

Gadałem z nimi jeszcze około 15 minut. Dzięki nim zapomniałem o ojcu. A tak jak myślałem wszystkie plotki na ich temat były fałszywe, a oni okazali być się naprawdę fajnymi ludźmi.

Szczerze powiedziawszy, już nie mogę się doczekać jutra...

Bad Memories || 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz