Głosy śpiewających były dziwnie szydercze, aż mnie dreszcz przeszedł.
Obróciłam się, za mną stali ludzie z lisimi uszami, oczami i ogonami. Niektórzy z nich mieli lisy na smyczy i w kolczatkach, na czele stał największy z nich, nie śpiewał tylko patrzył i uśmiechał się pogardliwie.
-Liśi wysłanicy, atakujmy - odezwał się nagle - Ruszyłam więc biegiem w stronę lasu. Chociaż nie słyszałam ich, wiedziałam że są tuż za mną. Mieli przecież lisie cechy. Przyspieszyłam i już byłam pomiędzy drzewami. Zboczyłam więc ze ścieżki żeby ich zgubić, to było jednak głupim pomysłem bo to mnie spowolniło, a oni byli w swoim żywiole. Niewidząc innego pomysłu, rzuciłam w ich przywudcę nożem, jak najcelniej. Spowolniło ich to. Nie miałam jednak czasu na triumfowanie, wróciłam na ścieżkę i kontynuowała bieg, niedługo pojawiło się upragnione kilka rozwidleń co tym bardziej pomogło mi w zagubieniu ich. Zatarłam ślady i rzuciłam kawałek ubrania na drugim rozwidleniu, dla zapachu. Nie musiałam już sprintować, ale nie oznaczało to że nie biegłam. Zaczęło się ściemniać. Zrobiłam szałas, mało widoczny i niewielki, jak już skończyłam to coś pszekąsiłam. W lecie byłam na obozie przyrodniczym co teraz mi się przydało, bo wiedziałam co zjeść i jak zrobić szałas. Jak już się najadłam, ułożyłam się w swoim ,,legowisku'' w którym zabezpieczenie polegało na tym że miałam nogi przy dziurze żeby w razie czego odrazu móc się wyczołgać, na ścieżce położyłam patyki i obsypałam je piaskiem dla niewidoczności. Mój plan był taki że nie zauważą patyka a ten się złamie, ja to usłyszę i zdążę się ewakuować, pewnie nie wypali ale jest jakaś szansa. Obudziłam się rano, lisów nie było, ich śladów także, więc coś tam przekąsiłam, zbużyłam szałas ruszyłam w drogę. Postanowiłam że jeszcze nie będe wracać do domu, bo to zbyt niebezpieczne, gdy zaczęłam wędrówkę poczułam że mam zakwasy, no świetnie, mega święta. Zaczynają mnie gonić jacyś ludzio lisy, cudem im uciekam, muszę zrobić obóz i wybrać co mogę zjeść a co jest trujące, pszespać się i następnego ranka mam takie zakwasy że ledwo chodzę więc najprawdopodopniej zaraz mnie dogonią i... No właśnie co oni chcą zemną zrobić? Zaczęłam się zastanawiać. Szłam powoli i z trudem, po drodze masowałam sobie nogi żeby rozluźnić mięśnie i zmniejszyć zakwasy, to działało tyle że nie musiałam się zatrzymywać co pół godziny, co i tak było dużym osiągnięciem. Po jakiś trzech godzinach czułam że nie dam rady więcej przejść. Jedynym osiągnięciem było to że znalazłam rzeczkę, gdy ją zauważyłam od razu
napiłam się a potem zrobiłam kolejny szałas, Gdy był już gotowy położyłam się w nim i rozmasowałam nogi.
______________________________________
Przepraszam że ten rozdział dodałam dopiero w tym roku. :) I że jest krótkawy no ale jest przynajmniej dłuższy niż pozostałe. na przykład pierwszy rozdział miał 90 słów a ten ma 424 więc tyle tego dobrego. Muszę was jeszcze poinformować że ta książka będzie raczej krótka, chociaż mam nadzieję że przynajmniej ciekawa. Inne książki będą dłuższe. (nie wypominajcie mi tego potem) Jeśli was zanudziłam tą notką to sorry 😉
BoginiLoki
CZYTASZ
Wśród zarośli {ZAKOŃCZONE}
Short StoryAluco jest normalną dziewczyną i ma życie bez większych przygód, lubi zwierzęta. Jednak w wieczór wigilijny...