4. Polanka

35 6 3
                                    

Przez te zakwasy nie mogłam chodzić jeden dzień. Znaczy mogłam wyjść żeby coś zjeść, albo się napić ale żeby kontynuować ucieczkę to już nie, ech myślałam że jestem w lepszej formie. Jak wrócę do domu będę więcej biegać. - Jeśli, wrócisz do domu
powiedział głos w mojej głowie.
- Bo może cię dogonią i...
No właśnie. Nie wiadomo co chcą że mną zrobić, może chcą żebym im ugotowała kurczaka a potem mnie wypuszczą. Oczywiście to był tylko przykład
- pff, naiwna - odpowiedział ten sam głos. - Te głupie lisiska chcą coś ci zrobić. - Tym zakończyła się nasza rozmowa, chociaż lepiej by tu pasowało określenie moja rozmowa.

Dzisiaj już mogłam wyruszyć, co zresztą uczyniłam, pamiętając żeby nie biegać. Było tak około południa gdy usłyszałam ryk (bo inaczej tego nazwać nie umiałam) zwierzęcia i już się domyślałam jakiego on jest gatunku.
Nie, i co ja mam teraz zrobić? Jak będę biegać to będę miała zakwasy, ale nie mogę sobie tak porostu chodzić nie spiesznie bo te lisy mnie złapią. Kurde no.

Wkroczyłam pomiędzy drzewa i zaczęłam chodzić pomiędzy nimi.  Głęboko zaszłam a wtedy zaczęłam się cofać, znaczy szłam przodem ale w przeciwnym kierunku niż przedtem. Cały czas byłam cała zdenerwowana bo mogli bezszelestnie znaleźć się niebezpiecznie blisko mnie i mnie złapać. Poza tym nie wiedziałam kiedy wrócić na ścieżkę i nie wiedziałam gdzie ta ścieżka się dokładnie znajduje, więc miałam problem, i to raczej duży problem
no cóż, musiałam tu użyć intuicji

gdy wyszłam z pomiędzy drzew ujrzałam że jestem na polance na której zobaczyłam wilki, co oznaczało że jestem blisko domu i pierwszy raz od Pogoni poczułam szczęście.

Zaczęłam iść w stronę domu cała w stokrotkach (to nie jest żaden błąd ja tak porostu pisze) kiedy miałam wkroczyć pomiędzy drzewa zatrzymałam się na chwilę bo nie bardzo chciałam znowu wchodzić pomiędzy nie, dlatego że już byłam na polanie na otwartej przestrzeni a teraz znowu musiałam wchodzić w ten głupi las. Ale takie życie, więc ruszyłam ponownie gdy nagle przed nią pojawił się lisi wysłannik był młody, znaczy był pełnoletni, i miał lisa na smyczy zaczęłam uciekać ale złapał mnie za ramię i spytał:
- Dokąd to?
- Co chcecie że mną zrobić? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Jakto co, zjeść - odparł zdziwiony
ogarnęło mnie przerażenie i jednocześnie znany nam już głosik mruknął: tja ugotować kurczaka, -
Zamknij się. - Wysyczałam w myślach i szybko wróciłam do rzeczywistości, gdzie lisi wysłannik ciągnął mnie w głąb lasu. Właśnie planowałam jak tu mu się wyrwać, krzaki obok zaszeleściły i wyszedł z nich wilczy wysłannik, który miał na smyczy bez kolczatki wilka którego spotkałam na polanie, a konkretniej, przywódcę watahy. Wyszedł na przeciw lisiemu wysłannikowi i powiedział:
- Oddaj mi ją
- Pff, chyba śnisz - padło w odpowiedzi. Wilczy wysłannik jednym ruchem ręki złapał mnie za ramię i przeciągnął na swoją stronę,
lisi wysłannik posłał mu wkurzone spojrzenie i poluzował smycz na
której trzymał lisa, ten rzucił się w naszą stronę lecz wilk nas zasłonił i zaczęli walczyć.                

Nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu stałam jak wryta, w tym czasie przybiegło kilka wilczych  wysłanników do pomocy. Ten pierwszy obrócił się i powiedział żebym szła zanim.
______________________________________
Pszepraszam że nic nie wstawiałam przez 12 dni, ale to jak narazie najdłuższy rozdział, bo ma 513 słów.
A teraz te smutniejsze informacje, to przed ostatni rozdział i następny będzie krótszy, będzie miał pewnie tak  300 coś słów więc żebyście wiedzieli.
Pozdrawia
BoginiLoki

Wśród zarośli {ZAKOŃCZONE} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz