Sophie skorzystała z tłoku panującego w jadalni, gdy Elizabeth ze Stevem oraz Josie zajęci byli konwersacją o poprawnym ułożeniu dań na stole, i pociągnęła Alistaira za rękaw na stronę. Zaskoczony mężczyzna prawie natychmiast zaczął wyplątywać się z jej sideł, podejrzewając kłopoty.
– Chodź, musisz mi pomóc – szepnęła, wyciągając przyjaciela z pomieszczenia.
Scott doskonale znał ten konspiracyjny ton i wiedział, że zanosi się na duże problemy. Mimo wszystko podążył za kobietą, bo inaczej nie odczepiłaby się do końca wieczoru, który dopiero się zaczynał. Wymknęli się oboje na tył domu, a następnie przeszli do garażu, dokąd zmierzała pewnym krokiem lekarka.
W pośpiechu chwyciła skrzynkę z narzędziami i bezceremonialnie wcisnęła ją zaskoczonemu Alistairowi do rąk. Przez kilka sekund wpatrywał się zamglonym wzrokiem w metalową puszkę, przetrawiając fakty, które ostatecznie donikąd go nie doprowadziły.
– Że niby co ja mam z tym zrobić? – zapytał lakonicznie.
Był już wstawiony, to fakt, ale nie na tyle, żeby wymyślać sobie fałszywe scenariusze. Sophie naprawdę dała mu skrzynkę z narzędziami i naprawdę stali w garażu, a ona wskazywała na samochód Starka.
– Odetnij zasilanie – zażądała. – We wszystkich samochodach. Jak Steve i Tony znów się pokłócą, przynajmniej nie będzie mógł stąd tak szybko odejść.
– Myślisz, że odcięty akumulator powstrzyma go przed ewakuowaniem się stąd? – zakwestionował. – Jak będzie chciał, to wyleci z tego domu nawet w tej kozackiej w kosmos zbroi.
– Co? – Spojrzała na niego, jakby urwał się z choinki, tracąc z oczu ścieżkę rozumowania Scotta.
– Kozacki to znaczy fajny – wytłumaczył z cichym westchnieniem zrezygnowania.
Sophie nie drążyła dalej tematu znajomości slangu młodzieżowego, bo nie miało to sensu na dłuższą metę. Alistair po kolei wsuwał się pod każdy samochód, odprawiając w nich czary-mary mające na celu zatrzymanie wszystkich gości na terenie posesji.
– Wiesz, że zdjęcie tej blokady zajmie Starkowi nie dłużej, niż dwie minuty? – zapytał mężczyzna, orientując się, że równie dobrze mógłby gadać do ściany.
Obniżająca się klamka i szczęk temu towarzyszący uświadomiły Sophie, że nie zamknęła drzwi na klucz. Ktoś właśnie zamierzał wejść do środka garażu, więc spanikowana kobieta z całej siły kopnęła przyjaciela zmuszając go do wsunięcia się w całości pod czarnego błyszczącego Mercedesa.
– Kurwa, nie w piszczel! – Usłyszała zduszone warknięcie wydostające się spod podwozia w momencie, gdy rudowłosa kobieta pojawiła się u progu.
– Przyszłam po papierosy – wyjaśniła Ada z lekkim uśmiechem. Wzięła skrawek sukni w szczupłą dłoń i przeszła po betonowej posadzce kierując się do swojego auta, gdzie po kilkunastu sekundach znalazła swoją zgubę. – Pomóc ci z czymś?
– Eeee... Właściwie to ja szukałam... klucza francuskiego! – zaśmiała się, opierając o metalowy blat warsztatu.
– Właśnie trzymasz go w dłoni – zauważyła van Doren unosząc wysoko brwi.
Clark gorączkowo szukała wyjścia z sytuacji, bo Adę, podobnie jak Liz, niełatwo było oszukać. Czy była to cecha naczelna charakteryzująca prawników, że zawsze wyczuwali kłamstwo na kilometr? Musiała grać na zwłokę, ale nie mogła trzymać Alistaira pod samochodem w nieskończoność.
– Bo przed chwilą go znalazłam, a teraz muszę... muszę dokręcić uchwyt w szafce.
Rudowłosa ostatecznie wzruszyła ramionami i opuściła garaż wracając do reszty zgromadzonych w salonie gości. Scott wysunął się powoli spod auta wbijając groźne spojrzenie ciemnych jak dwa węgielki oczu w doktor Clark.
CZYTASZ
Mercy for Christmas • mercyflies one-shot
Short StoryAlistair, Sophie i Elizabeth chcą wyprawić święta Bożego Narodzenia, jakich Steve w życiu nie miał. Zapraszają więc do domku otoczonego kilkuhektarowym lasem pozostałych Avengers... i Lokiego. To może oznaczać tylko jedno - totalną katastrofę wigili...