Następnego dnia w szkole unikałam ciebie, jak tylko mogłam. Czułam się zawstydzona tym, co się wydarzyło, chociaż bardziej powinnam być zła, bo w końcu byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się nie całują.Po lekcjach przeczekałam, aż szkoła opustoszeje i udałam się do wyjścia. Jak najszybszym krokiem przemierzałam szkolny parking, by znaleźć się w domu.
Pędziłam niczym piorun, że nawet nie zauważyłam, nadal stojącego przed szkołą twojego samochodu i ciebie, opierającego się o maskę. Paliłeś papierosa, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały rzuciłeś niedopałek i wyszedłeś mi naprzeciw.
— Lana — Odezwałeś się, kiedy stanęłam przed tobą. Nie unosząc wzroku, chciałam cię wyminąć, ale nie pozwoliłeś mi na to. Złapałeś mnie za rękę i pociągnąłeś do swojego samochodu.
— Puść mnie Justin — Próbowałam wyrwać się, ale ty przyparłeś mnie do samochodu, unieruchamiając tym.
— Uciekasz przede mną cały dzień — Odgarnąłeś własny z mojej twarzy, patrząc przy tym głęboko w moje oczy.
— Nie możemy się tak zachowywać — Złapałam za twoją dłoń i odsunęłam od mojej twarzy.
— Tak? — Zapytałeś głupio się uśmiechając, a zaraz po tym twoje usta ponownie wylądowały na moich.
