Weszłam do ciepłego budynku i sciagnełam kurtkę.
Pierdolona jesień,jak ja jej nienawidzę.
Wszedzie mokro,zimno,ponuro a my stajemy się pieprzonymi depresantami i oczekujemy tylko na przyjście wiosny.
Czyli także opsesantami.
Skierowałam się ku recepcjonistce i grzecznie zapytałam :
-Gdzie jest gabinet pani Kowalczyk?
Kobieta spojrzala na mnie jakbym wyszla conajmniej z jakieś krainy slodyczy czy innych księzniczkowatych zabaw i pokazala reką korytarz
-Trzecie drzwi po prawej...-powiedziała a ja cicho podziekowałam i ruszylam w wyznaczone miejsce.
Stanelam przed dębowymi drzwiami i lekko w nie zapukałam po czym usłyszałam głośne "Proszę!"
Chwyciłam za klamkę i pociągnelam je do przodu a ku moim oczom ukazala się niska blondynka w wieku ok 30 lat.Zerknela na mnie po czym szeroko się uśmiechnęła.
-Pani Maju,jak miło panią widzieć.
O moj Boże ale sztuczna,gorzej niż moja Pani z geografi a ona to królową tego była.
-Dzień dobry-usiadlam na krześle i lekko kąciki moich ust powędrowaly do góry.
-Ma pani tę książkę?
-Tak,tak....-podaje jej papiery a ona uważne się im przygląda po czym jej uśmiech znika.
-Za mało-oddaje mi je a ja się zdziwiłam.
Jakis jest tu kuzwa limit?
-Ale jak to?!-zapytałam dalej niedowierzając.
-Conajmniej 300 stron a pani tu ma nawet nie 200.
-Ale proszę Panią są książki,które mają po 50 stron,dlaczego nie chce mi Pani przyjąc z 190?
-Zachowuje się Pani skandalicznie podnosząc głos na mnie.
Cokurwa.
Zapytalam dlaczego nie chcą mi przyjąć, nie podnoszac ani troszeczke glosu.
Co ona moja matka.
-Prosze Panią ale ja nic...
-Niech Pani opusci ten lokal jak najszybciej i nie chce panią wiecej tu widzieć.
-Przeciez do cholebki nic nie zrobilam!Zapytałam dlaczego nie chcecie mi jej przyjąć.
-Ochrone mam zawołac?
Ach jak ja lubię ludzi denerwować.
Uderzylam w stołek oraz zawolalam.
-ADIOS SZMATO!
dotego trzasnelam drzwiami i uśmiechnięta wyszlam z budynku
WCALE TAK NIE BYŁO.
Prawie się poplakałam i błagam by nie wyrzucali mnie.
Ona zawolala ochronę a ci jakze MILI Panowie popchneli mnie na dworze,że az poslizgnelam się i upadlam na mokrą drogę.
Usiadlam na krawężniku i zaczelam wycierac moje łzy,które nie chciały przestać lecieć.
Jeszcze ten pierdolony deszcz,który nie chciał przestac padac....Zajebiscie.
Nagle poczułam,że deszcz przestal padać ale gdy spojrzałam przed siebie dalej widzialam okropną pogode.
Co do cholery.
Spojrzałam w gore i zobaczyłam,że nade mną jest parasolka.
-Em...-powiedziałam.
-Czemu marzniesz?-Uslyszalam Męski głos.
-Tak jakby straciłam pracę więc mam być radosna?
-Kobieto,jestes w krótkiej bluzce blagam Cię....
Mężczyzna stal i trzymał parasolkę tak,żebym go nie widziała.
Specjalnie?!
-Ale ty teraz też marzniesz...
-Ja mam cieplą kurtkę.
Po chwili chwycil parasol tak i wkoncu zobaczyłam jego twarz.
Był to lokowaty oraz piegowaty brunet z wielkim uśmiechem.Był wysoki oraz chudy ale widac,że mięśnie miał dość spore...Usiadł obok mnie i powiedzial.
-Lepiej?
-Odrazu!-zasmialam się.
-Bartek jestem-podał mi Rekę.
-Maja-uscisnełam ją.
-Może odprowadzic Cię do domu?Widzę i słyszę,że masz ciezki dzień.
-Zaraz lecę do drugiej pracy więc nici..
-Tooo....podam ci moj numer i się zgadamy-usmiechnal się a ja lekko zarumieniłam.
Jebaneeeee.
Wyciągnęłam telefon,podalam mu telefon a on zaczal cos wpisywac i wstal.
-Parasol oddasz mi jak się spotkamy...Muszę już iść ale mam nadzieje,że sie spotkamy...-zasmial się oraz zaczął iść w kierunku sklepu muzycznego.
Wstalam i spojrzałam na telefon.
Zapisał się jako
"Bartek Mongołek :)"

CZYTASZ
Just stay.
RomanceI kiedy to sobie uświadomiłem, pochyliłem się, opierając czoło na tyle zagłówka Takumiego, i zacząłem płakać i jęczeć, czując nie tyle smutek, ile właśnie ból. Bolało, i to nie w sensie przenośnym. Bolało jak by ktoś mnie bił.~John Green. Jeśli chce...