- Louis, rusz się kurwa, bo jeśli się spóźnimy... - przewróciłem oczami, pod nosem przedrzeźniając jego głos podczas poprawiania włosów przed lustrem.
- Poczekaj jeszcze chwilę! - jęknąłem, kiedy moja czupryna naprawdę ze mną nie współpracowała. Grzywka zrobiła się zbyt długa. - Nie widzisz, że one nie chcą się ułożyć? A na czubku głowy jakoś dziwnie sterczą. Wyglądam głupio. - marudziłem, spryskując włosy lakierem. Mimo to, nie chciały trzymać się tak, jak je układałem. - I co jest z moimi oczami dzisiaj? Mam sińce, a spałem tak, jak zawsze. Mam zły humor, odwołajmy to. - tupnąłem nogą, odkładając lakier na półkę i wyszedłem z łazienki naburmuszony.
- Masz za minutę już stać na korytarzu, bo nie reczę za siebie. - oho, zaczęła mu drgać powieka. Styles traci cierpliwość.
- Nigdzie nie idę! Zadzwonię do taty i powiem, że coś mi wypadło. - powiedziałem gasząc światło i zamknąłem za sobą drzwi.
- Nie ma nawet takiej opcji. - warknął, chwytając mój nadgarstek i pociągnął za sobą w stronę przedpokoju a ja zacząłem piszczeć i się szarpać.
- Zostaw mnie Harry! No zostaw mnie! - krzyczałem. Z czasem dźwięki, które z siebie wydawałem zaczęły przypominać śmiech, aż całkowicie począłem chichotać. - Kochanie, przestań już!
- Zaczynasz powoli wpadać w kult własnego ciała i nie podoba mi się to, Louis. - prychnął, wciskając siłą na moje stopy trampki.
- Tobie wszystko nie pasuje. - wzruszyłem ramionami, odpychając jego dłonie i zacząłem sznurować swoje buty. - Mógłbyś czasem powiedzieć: "nie, Louis, jesteś piękny, a twoje włosy są cudowne" zamiast wytykać mi niestworzone rzeczy!
- Nie zachowuj się jak baba, Tomlinson. - przewrócił oczami. - Zakładaj kurtkę i jedziemy. Nie chcę słyszeć jak marudzisz już do końca dnia.
- Będę marudził tyle, na ile mam ochotę. - odpyskowałem mu. - I nie potrzebuję kurtki, jest już wiosna. Słońce jest ciepłe!
- To samo zawsze mówisz dzień przed tym jak zaczynasz kichać, prychać i błagać, żebym zrobił ci rosołek. - odgryzł się, wciskając mi płaszczyk na siłę do rąk.
- Nie chcę tego, Harry! Jest naprawdę ciepło, już dzisiaj byłem na dworze z Krakersikiem, prawda Krakers? Chodź do mamusi! - zachichotałem, rzucając kurtkę w zapomnienie, gdy roczny kundelek wskoczył w moje ramiona, kiedy kucnąłem.
- Krakers, przyjedzie do ciebie Ziam, więc nie nasikaj nam w tym czasie do łóżka. - mruknął Harry, łapiąc mnie za rękę, by wyciągnąć z domu.
- Jesteś dla niego zbyt surowy. - powiedziałem mu, już któryś raz w tygodniu. - Traktuj lepiej naszego synka!
- Synek jakiego chciałem adoptować jest człowiekiem, ale pewien kurdupel się uparł, że to "za wcześnie". - burknął, udając mój głos.
- Jesteśmy ze sobą zbyt krótko, kłócimy się codziennie i w dodatku nie ma nas w domu całe godziny i ty naprawdę uważasz, że to dobry czas na adopcję dziecka, Harry? - spytałem go. - Poczekajmy przynajmniej aż skończę szkołę, dlaczego tak naciskasz na dziecko? Sprawiasz, że to nie jest dla mnie komfortowe. - sapnąłem, zapinając pas.
- Nie chcę, żeby dzieci naszego dziecka śmiały się gdy będzie już w szkole, że nie dość, że ma dwóch tatusiów to jeszcze jeden z nich jest stary... - powiedział cicho.
- I to jest twój powód, poważnie? - przewróciłem oczami. - Mogłeś zawsze wiązać się z kimś w twoim wieku, kto byłby gotowy na dzidziusia tak jak ty. - odwróciłem wzrok na szybę.
CZYTASZ
Just Kill Him | l.s.; z.m.
FanfictionOdkąd Louis jako dwudziestolatek wkroczył w dorosły, studencki epizod rozpoczął dynamiczny tryb życia pod tytułem "jak znaleźć najwięcej zużytych prezerwatyw przypadkowych facetów pod swoim łóżkiem". Nie olewał nauki - nie - ale gdyby nie miał kogoś...