2.

580 32 6
                                    

Po lekcjach od razu udałam się do wyjścia, nie zostając tu ani chwili dłużej. W planach mialam jak najszybciej udać się do domu. W końcu nie miałam innego celu do obrania, jaki wydawałby mi się choć trochę sensowny. Po drodze cały czas rozmyślałam o tym, kim mógł być ten jakże tajemniczy chłopak. Zastanawiające jak szybko się przemieszczał, ledwo przy tym powłócząc nogami. W dodatku jego ruchy były bezszelestne i nie wszystkie zauważalne dla ludzkiego oka. Wtedy wyjaśniałoby to dlaczego nikt nie zwraca na niego uwagi. Ale takie rzeczy nie dzieją się w realnym życiu, więc mogłoby się w ten sam sposób równać z żartem. A może to naprawdę moja wyobraźnia? To zmęczenie daje już swe pierwsze się we znaki, w końcu też od kilku dni nie spałam. Więc wszystko miałoby choć trochę realnego podłoża. Wokoło było pełno ludzi, czekali aż będą mogli przejść przez pasy. Zanim zapaliła się zielona lampka, musiałam się wyswobodzić z osłupienia. Nie zbaczając z drogi szybko dotarłam do domu. Ceremonialnie rzuciłam torbę na łóżko, a później sama położyłam się tuż obok. Za ścianą dochodziły te same sprzeczki ojca z przybraną matką. Zwykle nie były to typowe kłótnie, ale coraz bardziej się w nią wpisywały. Coraz częściej każda strona miała coś do powiedzenia, zmuszając do ciągnięcia tego bez końca. Wyciągnęłam z kieszeni maleńki kawałek ostrza i zrobiłam kolejną na ręce kreskę do kolekcji. Krew tak swobodnie płynęła, że czasami była w stanie doprowadzić mnie do snu. Usłyszawszy w domu głos Rity od razu zerwałam się na równe nogi. Zaciągnęłam w dół rękaw i wetknęłam kawałek żelastwa w półkę. Zaczęłam natrętnie wycierać oczy, ale zobaczywszy się w lustrze tylko jęknęłam w środku. Wystarczyło policzyć do trzech kiedy drzwi od mojego pokoju otworzyły się na całą oścież.

- Dzień dobry moja droga, przywiozłam ze sobą parę drobiazgów. - Rzuciła dwie duże torby na łóżko, a gdy mnie zobaczyła, nieco skrzywiła się na twarzy. - Oh co się stało? - Zamknęła za sobą drzwi.

- Nic Rita. - jeszcze raz przetarłam oczy, choć nie miało to najmniejszego znaczenia.

- Jasne, proszę mi tu wszystko powiedzieć. - Wyciągnęła z torby butelkę słodkiego czerwonego wina, a następnie rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu zastępczych kieliszków. - Zaraz cię rozweselę. - Korkociąg miała swój i zaczęła wkręcać się w korek.

- Nie chcę pić Rita.

- Nie. - Położyła mi palec na ustach. - Nawet nie chce tego słyszeć. Dziś jest piątek wieczór. Początek zasłużonego weekendu, nie mogę pozwolić ci go znowu przesiedzieć w pokoju.

- Ale ja lubię właśnie w ten sposób spędzać swój czas. - Dziewczyna pokręciła głową.

- Bzdury gadasz, jeszcze nie doświadczyłaś prawdziwej zabawy. - W końcu wyjęła korek i nie znalazłszy nic do czego mogłaby rozlać wino, napiła się prosto z butelki. - Masz, chociaż  spróbuj. - Podsunęła mi pod nos. Posłusznie upiłam niewiele, a jego słodycz i smak chemicznej maliny zagościła mi w ustach.- No widzisz? I pięknie, a teraz zajmiemy się twoim makijażem. - Zmarszczyła brwi i nasączyła wacik płynem micelarnym. - Teraz mi powiedz co się stało? - Przygryzłam wargę. Znów chciało mi się płakać.

- Nie wiem...

- Jak to nie wiesz? - Wyraźnie się zdziwiła.

- Naprawdę nie wiem... Smutno mi, od dłuższego czasu czuję, że się pogubiłam i utknęłam w miejscu.

- A ja wiem co to jest. - Położyła mi obie ręce na ramionach. - Brak aktywności społecznej. Zobaczysz ta impreza zmieni twoje życie, poznasz chłopaka i będziemy mogli chodzić na wspólne wypady. Moim marzeniem od zawsze był wyjazd w góry z chłopakiem i przyjaciółką, ale nie chciałam żebyś jechała sama, to znaczy wiesz to byłaby taka podwójna randka. - Zaśmiała się i wróciła do makijażu.

Oczami duszy (Część 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz