Newt zaniósł mnie do Plastrów. Dalej nie wierzyłam w to, co zrobił. Może on jednak mnie, aż tak bardzo nie nienawidzi? Mam taką nadzieję, bo ja nawet go polubiłam. Naprawdę, czasem sprawia wrażenie złośliwego goblina, ale tylko czasami. No dobra...Prawie zawsze. Ale kto by się tym przejmował. Wydawało mi się, że tak naprawdę, jest zupełnie inny. Może mi się tylko wydawało, a może to była prawda. Kto to wie? Tylko on.
Znajdowałam się na łóżku. Moją ranę opatrywał jeden z Plastrów. Niestety, trzeba było szyć. Dali mi jakiś środek znieczulający, ale to gówno dało. I tak okropnie bolało. Podczas ,,operacji" po moim policzku spłynęła jedna, samotna łezka. Blondyn zauważył to. Tak, dalej tu siedział. Nie wiem, czy robił to z przymusu, czy z troski. Ale po nim można się wszystkiego spodziewać. Naprawdę, wierzcie mi, dosłownie wszystkiego. Szybko starałam łzę rękawem.
-Wszystko ogey?-zapytał ciemnooki, już drugi raz w ciągu około dwudziestu minut. Coś wyraźnie było z nim nie tak. Już chciałam wypalić, z czymś w stylu-,,No pewnie. Mam rozwaloną nogę, prawie płaczę z bólu i jeszcze jakiś pomyleniec, chce mnie zabić, a ty się mnie pytasz czy wszystko ogey. Lepszego pytania nie mogłeś wymyślić?"-ale powstrzymałam się. Ograniczyłam moją wypowiedź do krótkiego ogey. Chociaż, jak ja, tak i on, wiedzieliśmy, że nie jest ogey.Po skończonym zabiegu, miałam zamiar poprostu wstać, wyjść i zapomnieć o całym zdarzeniu. Ale noga przy pierwszym kroku dała O sobie znać. Purwa. Kto wymyślał mój scenariusz życiowy!? (yyy...To nie jaaaa...-dop.aut.) Naprawdę, komuś musiało się nudzić, robiąc to.(Masz rację, ale ciiii-dop.aut.) Czemu ja zawsze musiałam wpakować się w jakieś gówno? No cóż. Muszę to przecierpieć. Chociaż wcale nie mam takiej ochoty.
Po mojej nieudanej próbie wyjścia że szpitala, Jeff powiedział mi, że będę musiała tu spędzić najbliższe kilka dni. Dopiero potem będę mogła chodzić, ale i tak będę musiała się oszczędzać.
I uwaga teraz najlepsze. Teoretycznie nie mogę już za bardzo biegać. Czyli moje plany zostaną biegaczem, bo ostatnio się nad tym zastanawiałam, uległy w gruzach. Weźcie mnie stąd, bo zaraz nie wytrzymam. Nie dość, że będę musiała siedzieć tu, przez przynajmniej trzy dni, jak jakaś parówa, to w dodatku moja sprawność fizyczna została naruszona. W tamtym momencie, byłam tak zła, że nawet się nie odzywałam.Jeff opuścił pomieszczenie. Jednak Newt został. O co mu może chodzić? Hmmm, zastanówmy się. Czy coś mu zrobiłam? Teoretycznie nie. Czy go obraziłam? Moich myśli, na szczęście nie słyszy. Ymmm no to, w czym problem? Postanowiłam go, o to spytać.
-Ej...-blondyn skierował wzrok w moją stronę. Łoł jakieś postępy. Już nawet na mnie patrzy jak rozmawiamy.-Mogę się spytać, dlaczego tu siedzisz? Bo tak jakby, to nie ma sensu.-ostatnie zdanie, wypowiedziałam trochę ciszej. Nie wiem dlaczego, tak jakoś...Newt jeszcze przez chwilę mi się przyglądał, po czym wstał.
-Ja już pójdę...-odpowiedział mi i poprostu wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu. Gapiłam się na drzwi, jakby za chwilę miał się w nich znowu pojawić i krzyknąć ,,It's a prank bro!" Dobrze wiedziałam, że tak nie będzie. W sumie, trochę smuciło mnie, jego zachowanie w stosunku do mnie. Zaraz co? Powinnam go nienawidzić, za to jak czasem się do mnie odzywa, reaguje na moje zachowania, nie wiem! Cokolwiek! A ja sobie mówię, że go polubiłam. Dobra koniec tego. Zauważyłam, że od pewnego czasu ciągle o nim myślę. Zaczynam się stawać chora psychicznie. To przez tą strefę. Widać.Przespałam się, no bo co innego mam robić jak nie mogę nawet wstawać? Obudziłam się, Minho przyniósł mi kolację. Pogadaliśmy chwilę. Ale raczej sobie dogryzaliśmy. Więc nie można było tego, za bardzo nazwać rozmową. Po wyjściu chłopaka, chwilę leżałam jeszcze w łóżku, po czym wstałam. Nie miałam zamiaru leżeć tu i nic nie robić. To nie dla mnie. Spróbowałam obejść łóżko dookoła. Udało się. Trochę pobolało, ale było do przeżycia. Nie jest najgorzej.
Wyszłam na zewnątrz. Widziałam, że wszyscy już spali. Upewniłam się tylko, że Newt, Alby oraz Minho są na swoich miejscach i poszłam tam, gdzie zamierzałam. Czyli do ciapy. O dziwo, nikt jej nie pilnował. Chyba stwierdzili, że dopóki mnie nie ma w pobliżu, Ben nie stanowi zagrożenia. Faktycznie. Siedział tylko pod ścianą i wpatrywał się w podłogę. Miałam zamiar dowiedzieć się, o co mu wtedy chodziło. Pamiętam jego słowa.
,,To przez nią! To wszystko przez nią!"
Te słowa wryły mi się w pamięć. Nie mogłam tego zapomnieć. Tak bardzo, chciałabym wiedzieć, o co mu chodziło. Postanowiłam się tego dowiedzieć.
Podeszłam do prowizorycznych drzwiczek więzienia
-Hej...-zagadnęłam. On gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
-Czego chcesz potworze?-jego słowa mnie zszokowały. Potworze? Co to miało znaczyć?
-Chciałabym się tylko dowiedzieć, co się stało przeze mnie. Bo wiesz, kiedy cię zabierali krzyczałeś...
-Wiem co krzyczałem.-przerwał mi i wbił we mnie złowieszczy wzrok.-To przez Ciebie nas tutaj zamknęli. To wszystko przez Ciebie! To ty stworzyłaś ten projekt! Ty nas tutaj po kolei, każdego, miesiąc po miesiącu przysyłałaś. Jesteś jednym z nich! Jesteś wspólnikiem D.R.E.S.Z.C.Z.-u!!!-w jednej chwili zasypał mnie, masą informacji. Dalej nie docierało do mnie, co on przed chwilą powiedział...A raczej...Nie wierzyłam, że mogłabym coś takiego zrobić.
-Jesteś potworem!!!-to, wypowiedział z takim żalem i pretensją, że już nie miała wątpliwości. To musiała być prawda...============================================================================
Kurde ludzie
Serio dziękuję wam za czytanie tej książki
Bo spodziewałam się, że będzie to czytać jedna osoba hahah
Miło mnie zaskakujecie <3Ten rozdział jest trochę krótszy, ponieważ jak niektórzy wiedzą, o 2.00 w nocy opublikowałam 6 część, bo mi się nudziło
He he
A no i zapomniałabym
Macie pozdrowienia od Newt'a i Minho sztamaki:)
CZYTASZ
I Know You..
FanfictionStreferzy wiodą spokojne, monotonne życie. Jednak jeden dzień, jedna dziewczyna zmieni wszystko. Jest to opowieść na podstawie filmu ,,The maze runner" Nie wszystko będzie zgodne z wydarzeniami z filmu! Zapraszam do czytania ×××