Część 8- Więzień Labiryntu

1.4K 52 19
                                    

Z płaczem biegłam w stronę lasu. Tak, płakałam. Sama w to nie wierzyłam. Miałam tylko nadzieję, że to, czego się dowiedziałam to jakiś słaby żart. Jednak wiedziałam, że to prawda. Nie rozumiałam, co mnie kurna podkusiło i czemu ja pracowałam z tymi szczurami. Czemu!? Czemu, czemu, czemu, czemu!?!?!?!?!? Biegłam przez las, dopóki się nie potknęłam. Upadłam na ziemię. Noga zaczęła mnie cholernie boleć. Z rany znowu zaczęła lecieć krew. Ja leżałam na ziemi i płakałam. Nie obchodziło mnie to, że był środek nocy. Nie obchodziło mnie, że wszystko mnie bolało. W głowie słyszałam tylko jedno, bardzo raniące mnie, zdanie.

Jesteś potworem

On miał rację. Ben miał rację! Jestem tylko bezwzględnym potworem. Wcale nie powinno mnie być, na tym okropny świecie.
- Po co ja się urodziłam!? Żeby ranić innych!? A może po to, aby inni ranili mnie!?-czułam się jak niepotrzebny element. Nie pasowałam tu. Byłam potworem, niszczącym innym życie.-Nie powinnam się nigdy urodzić! Mam dość!!!-prawie krzyczałam, ale nie chciałam budzić streferów.

Z moich oczu wylewało się morze łez. Dalej leżałam na ziemi, zwinięta w kłębek. Tak bardzo, chciałam zniknąć z tego świata. Tak bardzo, chciałam nigdy się nie urodzić. Nie istnieć.

Jesteś potworem

Te słowa zapamiętam, już chyba na zawsze. Miałam ich tak, bardzo dosyć! Najchętniej wyrwałabym je sobie, z umysłu. Ale to było niewykonalne. Niestety. Za bardzo mnie, to dotknęło.

Jeszcze przez dobrą godzinę, leżałam w lesie i płakałam. Nie potrafiłam poradzić sobie, z tym wszystkim. W końcu przestałam ryczeć. Tkwiłam tak, w milczeniu. W oczach miałam pustkę. Tak jakby ktoś, w jednej chwili, odebrał mi moją osobowość i chęć do życia. Pustka. Czułam tylko pustkę.

Po następnej godzinie, zaczęło mi się robić słabo. Stan mojej nogi pogarszał się, z każdą chwilą. Nie miałam siły, ani chęci wstać i wrócić do obozu. Tym bardziej, że nawet nie wiedziałam, gdzie jestem. Po prostu zamknęłam oczy. Zasnęłam.

Widziałam przed sobą, wyświetlające się na ekranie, statystyki.

Obiekt:A5
Wiek rozpoczęcia testu: 16 lat
Opis: klej
Odporność na porzogę: brak
Przynależność: strefa A

Ktoś położył mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się I ujrzałam blond włoską kobietę. Ubrana była w biały ,,fartuch". Popatrzyła mi w oczy i powiedziała
- Tak trzeba. Wyślij to do labiryntu. Rozpoczynamy jego test.
Odwróciłam głowę, z powrotem w stronę ekranu. Usłyszałam jeszcze za sobą
-Pamiętaj. Program jest dobry.

-Hej! Hej! Njubi dalej! Obudź się! Do cholery...njubi!!-słyszałam nad sobą jakieś krzyki. Próbowałam otworzyć oczy. Moje powieki, były jak z betonu. Chciałam je podnieść ale na próżno. Po kilku nie udanych próbach, w końcu udało mi się je lekko uchylić. Nad sobą zobaczyłam zarysy twarzy. Widziałam, jak przez mgłę. Wszystko było rozmyte. Nie mogłam nawet stwierdzić, kto się nade mną pochyla.
-Jest!! Udało się!! Ty żyjesz!!!-doszedł do mnie radosny głos. Starałam się cokolwiek dojrzeć. Po jakiejś minucie mój wzrok, wyostrzył się. Zobaczyłam twarz chłopaka.

Był to Minho, który zapewne obudził się najwcześniej ze wszystkich i zobaczył, że mnie nie ma. Cieszyłam się, że go widzę.
-Minho?-zapytałam, zachrypniętym głosem.-Tak się cieszę, że Cię widzę.-powiedziałam to, ale tak jakoś, bez emocji.
-Ja się cieszę, że żyjesz.-prychnął, z sarkazmem w głosie, po czym zaczął mnie opieprzać.
- Co ty sobie wyobrażałaś?-zaczął.-Przecież wiesz, że nie powinnaś wychodzić ze szpitala!! Czy ty wiesz, że mogłaś zginąć!? Ty masz wogóle rozum!?-te słowa mnie zabolały, chociaż wiem, że było to wypowiedziane raczej, w kontekście sarkastycznym.-Zastanów się czasem nad tym, co robisz!!

Po skończeniu kazania, na temat mojej głupoty, Minho podniósł mnie z ziemi i zaniósł z powrotem do Plastrów. Położyli mnie na łóżku. Zmienili mi bandaż, który zdążył już cały, nasiąknąć krwią i zdezynfekowali ranę. Owinęli mi miejsce skaleczenia, świeżym i czystym bandażem. Po skończeniu roboty uzgodnili z Minho, że ktoś będzie musiał mnie pilnować. Bo jeżeli będę tak, co chwilę wychodzić sobie na ,,spacerki", to źle się to dla mnie skończy.

*******three days later********

Tak więc, dzisiaj mijają trzy dni, odkąd leżę jak parówa na łóżku i nic nie robię. W końcu mogę wstać. Ale i tak nie będę mogła jeszcze pracować przez cztery-pięć dni. A, no i muszę się ,,oszczędzać". Na samą myśl, o tym, mam ochotę skoczyć z mostu. Szkoda, że tu żadnego nie ma.

Przez ten czas, dość dużo się wydarzyło. Ze strefy wygnali Bena, od mojego przyjazdu do strefy, jutro minie tydzień, a ja...stałam się chora psychicznie. Chyba. Ostatnio bardzo trudno jest mnie rozśmieszyć, tylko Minho się to udaje, mam wrażenie, że już nie umiem się niczym cieszyć. Taka trochę depresja. Ale co ja tam wiem. Od czasu ataku Bena, ani razu nie widziałam się z Newtem. To dziwne, bo wiem, że on mnie nie akceptuje, jest dla mnie oschły i niemiły, ale go lubię. Nawet bardzo. Cały czas towarzyszy mi uczucie, że go znam. Może jestem po prostu dziwna? Hmmm...Wydaje mi się, że tak.

============================================================================

Dzisiaj takie krótko rozdzialik, mam nadzieję, że mi wybaczycie
Ale w końcu jest Sylwester
Iiiiiii
Miałam ostatnio dużo ogarniania
A następny rozdział
Nie będzie go
Sory nie chce mi się

Dzisiaj takie krótko rozdzialik, mam nadzieję, że mi wybaczycie Ale w końcu jest SylwesterIiiiiiiMiałam ostatnio dużo ogarnianiaA następny rozdział Nie będzie goSory nie chce mi się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie no żart
Będzie ale pojutrze
Buziaki <3

I Know You..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz